Edge Of Thorns, czy komuś
coś ta nazwa mówi? Mi na początku nie wiele. Tylko o uszy mi
się obija ta nazwa formacji, jednak nigdy nie miałem okazji
posłuchać ich muzyki. Teraz nadarzyła się bardzo dobra okazja,
bowiem ta niemiecka kapela wraca po 7 latach milczenia z nowym
albumem. Wypatrujcie albumu „Insomnia”, zwłaszcza jeśli lubicie
słuchać solidny heavy/power metal zakorzeniony w Bloodbound,
Accept, Primal fear czy Brainstorm.
Tutaj nie ma miejsca na
kombinowanie, na refleksje, czy ambitne granie, w którym
muzycy szukają nowych perspektyw i patentów, które
odmienią gatunek. Podążają ścieżką wydeptaną przez wiele
zespołów i te wyżej wymienione to tylko część, które
miały wpływ na Edge Of Thorns. Jednocześnie ciężko ich nazwać
klonem np. Brainstorm. Zespół stara się grać dynamicznie,
momentami tak jak w „The 7 Sins of Artur Mc Gregor”
nieco nowocześnie, a czasami progresywnie. Takie rozwiązanie
pojawia się choćby w „A Caress of Souls”. Na
płycie przede wszystkim słychać mocny heavy/power metal, który
na szczęście z dominował cały album. Już na początku zespół
raczy nas dynamicznym kawałkiem w postaci „Dark Side Of Your
Life”. Kiedy gitarzyści Jani i Dave zwiększają obroty i
wkładają więcej serca w melodie to wtedy w łatwy sposób
zyskujemy przeboje w postaci „Yearning has begun”
czy „Walking Like a Ghost”.Z całej płyty
najbardziej przypadł mi do gustu „Of hearts that Burn”.
Materiał ogólnie wydaje się być solidny i równy,
aczkolwiek od razu można spostrzec, że płyta ma kilka wad, a jedną
z nich jest brak wyrazistych hitów godnych zapamiętania. Z
kolei największym plusem jest wokalista, a mianowicie Dirk Schmitt,
który brzmi jak Mark Tornillo z Accept.
W kategorii heavy/power
metal płyta średnich lotów i co najwyżej można ją
zaliczyć do dobrych wydawnictw. Brakuje „kropki nad i” czyli
bardziej wyrazistych kompozycji i więcej dynamiki. Kto wie może w
przyszłości zespół ulepszy swoją formułę?
Ocena: 5.5/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz