Za nim w 2009 roku Metal
Church ogłosił rozwiązanie kapeli, jak wiadomo tymczasowe,
amerykańska formacja wydała w 2008 roku jeszcze jeden krążek.
Mowa tutaj o „This Present Wasteland” , który okazał się
jeszcze innym albumem niż poprzednie. Odbiło się to też na
poziomie prezentowanej płyty. Gdzie należy doszukiwać się
przyczyn?
Z pewnością materiał
pozostawia wiele do życzenia. Nie potrzebne zwolnienia, udziwnienia,
wtrącenia hard rocka i skojarzenia z Iron Maiden nie tylko w kwestii
wokalu Ronniego sprawiły że album stracił na jakości.
Stylistycznie też gdzieś zespół chciał brzmieć nieco
nowocześniej, mroczniej, jednak niestety zapomniano tutaj zadbać o
chwytliwość o ciekawe melodie. Kompozycje są pozbawione mocy,
obdarte z charaktery, co sprawia że wszystko zlewa się w jedną,
niewyrazistą całość. Tradycyjnie mamy kilka ważnych kompozycji,
które można zaliczyć do tych najlepszych. Jednym z nich jest
energiczny otwieracz „The Company of Sorrow” ,
który przypomina stare kawałki Metal Church. Jest tutaj
power, jest też thrash metal, jest agresja i chęć do grania, która
potem znika i pojawia się tylko w niektórych momentach.
Ronnie śpiewa jakby od niechcenia, porzucając pazur i agresję, na
rzecz czystego śpiewania w stylu Bruce'a Dickinsona. Nie do końca
mi to pasuje do Metal Church. „The Perfect Crime”
ma ciekawy mroczny klimat i na plus tutaj zaliczę wzorowanie się
poniekąd na Dio. Nawet dobrze wypada nieco szybszy „Meet
Your Maker” z ostrzejszym wokalem Ronniego, Rozbudowany
„Monster” przypomina swoją konstrukcją „Blessing
in Disguise” czy „Hanging in Balance” i jest to również
udany kawałek. „Mass Hysteria” brzmi dość
mocarnie, jednak nawet tutaj można odczuć, że Metal Church męczy
się tym graniem i nie słychać w tym entuzjazmu ani zapału.
Odrobina power metalu pojawia się w zamykającym „Congregation”
i jest to ciekawy utwór, ale brakuje tutaj dopracowania i
zdecydowania. Z tej płyty właściwie warty zapamiętania jest tylko
„Deeds of Dead Souls”. Mroczny kolos, o stonowanym, wręcz
marszowym tempie, który zabiera nas w klimaty Dio czy Black
Sabbath, ale udaje się to wykorzystać dla wyższych celów.
Dawno Metal Church nie stworzył tak ciekawego kolosa i dla tego
kawałka warto sięgnąć po ten album.
Za mało tutaj Metal
Church w Metal Church. Za mało agresji, za mało szybkich kawałków,
za dużo nawiązywania do Iron Maiden. Do tego do chodzi brak
ciekawych pomysłów na kompozycje i nie chęć do grania,
która przedkłada się na jakość tej płyty. Była decyzja o
zakończeniu działalności, lecz jest już nieaktualna, a Metal
Church dalej tworzy. „Generation Nothing” daje nadzieję, że
jeszcze może coś ciekawego nagrają w przyszłości. A „This
Present wasteland” oczywiście warto posłuchać, bo to wciąż
solidny heavy metal z domieszką power metalu.
Ocena: 6/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz