Żelazny zbawca wyrusza w kolejną misję i po raz kolejny ta misja kończy się sukcesem. Iron Savior to czołowy zawodnik w kategorii heavy/power metalu. W sumie tak było zawsze, ale kiedy niektóry zespoły odpadły, albo zaczęły wydawać słabsze albumy, a Iron Savior wciąż gra i wciąż na wysokim poziomie. "Skycrest" to już 11 album tej formacji i dostajemy typowy krążek Iron Savior. To nic dziwnego, bo ekipa Pieta Sielcka nie kombinuje i gra rasowy heavy/power metal, który cały czas przypomina Paragon, Grave Digger czy Gamma Ray. Nie brakuje też odesłań do Judas Priest. Taki właśnie jest Iron Savior i tego nic nie zmieni.
Piet to człowiek legenda i bardzo ważna osobistość w heavy/power metalowym światku. Często występuje w roli gościa, czy osoby odpowiedzialnej za mastering czy produkcję. Jego sound zawsze jest rozpoznawalny. Tutaj w kwestii brzmienia mamy to typowe brzmienie, które od lat zostało wypracowane. Jest moc i pazur, a to ważny aspekt w power metalu. Jestem również pełen podziwu dla Pieta, bo jego wokal wraz z upływem czasu jest jak wino, po prostu co raz lepsze. To on jest mózgiem tego bandu i to on odpowiada za klimat s-f, a także za same kompozycje. Jestem w szoku że cały czas potrafi tworzyć hity, które na długo zostają z słuchaczem. Na nowej płycie jest pełno hitów i takich klasycznych patentów, które Iron Savior już wypracował w latach 90. Dobrze jest też słyszeć basistę Eckerta, który przecież miał problemy zdrowotne. Iron Savior jest w życiowej formie i kuje żelazo póki jest gorące. No i jest jeszcze okładka, która przypomina mi tą z "Condition Red". Płyta ma coś z "Megatropolis", coś "Rise of the Hero" czy "Titancraft".
Jak zwykle mamy mieszankę europejskiego power metalu spod znaku Gamma ray, heavy metalu w stylu judas priest czy nutki hard rockowego szaleństwa. Trzeba przyznać, że album jest urozmaicony i pełen energii i pomysłowości. Po krótkim, melodyjnym intrze w postaci "The guardian" dostajemy podniosły i dynamiczny "Skycrest", który brzmi jak brat bliźniak "Last Hero". Piet znów daje popis swojego geniuszu i pomysłowy riff robi tutaj robotę. Kwintesencja niemieckiego power metalu i stylu Iron savior uświadczymy w singlowym " Our Time has come" i tutaj band zabiera nas do swoich pierwszych płyt. Niezwykle dynamiczny i przebojowy kawałek. Właśnie za to kocham ten band i pomysłowość Pieta. Prawdziwy geniusz. Zaskakuje bez wątpienia "Hellbreaker", bowiem jest nie tylko epicko, ale bije z tego kawałka niezwykła świeżość. Iron Savior stawia tutaj na stonowane, wręcz marszowe tempo i nieco rycerski klimat. Rozmach i stylistyka przypomina czasy "The landing". Jan Soren Eckert błyszczy w judasowym "Souleater" i ten heavy metalowy pazur jest po prostu uroczy. To utwór, który brzmi niczym "Break The Curse' z czasów "The battering Ram". Mocny zadziorny, niemiecki heavy metal, który przypomina stare dobre czasy Accept czy Grave Digger. Kolejna perełka. Iron savior potrafi tworzyć też szybkie, dynamiczne kawałki oddające piękno power metalu. Takim energicznym kawałkiem jest "Welcome to the new world" i tutaj przychodzi na myśl Savage Circus czy nawet Blind Guardian, czy też Gamma ray. Hit goni hit i tak o to mamy chwytliwy "There can be only one" i tutaj słychać nawiązania do znakomitego "The omega man". Bardzo podobny riff tutaj mamy, a i refren brzmi jakby powstał w czasach "Megatropolis". Jest też rozbudowany "Silver Bullet" i w nim też nie brakuje power metalowego pazura. W pamięci zapada przebojowy "The end of the rainbow", który zaskakuje jak na Iron Savior. Ma w sobie taką nutkę hard rocka i takiej finezji. Bardzo ciekawy kawałek, który potrafi oczarować chwytliwym refrenem. Taka nieco inna jakość Iron Savior, ale wciąż jest to granie na wysokim poziomie. Piet zaskakuje niezwykle czułym i emocjonalnym głosem w balladzie "Ease your pain". Na sam finał dostajemy rozpędzony, power metalowy "Ode to the brave". Przypominają mi się tutaj czasy "Condition Red" czy "Rise of the Hero". To jest taki stary dobry Iron Savior, który pokochałem już od znakomitego debiutu.
Iron Savior nie schodzi poniżej pewnego poziomu. To specjalista od heavy/power metalu. Wiedzą jak stworzyć klimat s-f, jak wykreować chwytliwe przeboje i stworzyć pomysłowe i pełne pazura riffy. Tutaj to wszystko jest i mamy klasyczny album Iron Savior. Tutaj jedyne co pozostaje to dyskusja na temat tego czy nowy album przebija ostatnie dzieła tej kapeli? wg mnie "Skycrest" wypada troszkę gorzej od swoich poprzedników, ale to wciąż wysokiej klasy power metalowy album. Jeden z tych zespołów, który cały czas zachwyca swoją muzyką i nigdy nie zawodzą. Brawo Piet i iron Savior.
Ocena: 9/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz