Jak symfoniczny power metal to Włochy,
jak Włochy to nie tylko RHAPSODY , to także istniejący od 1998
roku THY MAJESTIE. Kapela właśnie po 4 latach ciszy powraca z 5
albumem o dość dziwnym tytule tj „ShiHuang Di” ale nie ma się
co dziwić skoro jest to koncept album poświęcony historii cesarza
Chin. Trzeba przyznać że epicka historia jest pełna zwrotów
akcji i intrygująca i w połączeniu z bogatą formą, z różnymi
smaczkami, czy też całą tą złożoną aranżację sprawia
wrażenie niezwykłego przedsięwzięcia, jednak czy do prawdy tak
jest? Czy to co może się wydawać na początku, po skorupie do
prawdy jest tak samo po oderwaniu skorupy? Otóż włoski
zespół mimo dwóch zmian personalnych (pojawienie się
nowego wokalisty – Alessio Taormina, a także klawiszowca Giuseppe
Carruba) stara się sprawić wrażenie, że grają muzykę
intrygującą na wysokim poziomie, niestety do końca tak nie jest.
Oczywiście można tutaj dostrzec kilka zalet, jak choćby gościnny
udział wokalisty Fabio Lione z RHAPSODY, nie dopuszczenie do
dominacji wpływami dalekiego wschodu i pojawiają się czasami takie
motywy które budują klimat, ale bardziej mają na celu
podkreślenie charakteru i epickości warstwy lirycznej. Do zalet na
pewno też można zaliczyć umiejętne wykorzystanie orkiestracji,
które nie do końca z dominowała nowy album i można poczuć
że album jest metalowy, że właśnie tradycyjne instrumentarium
złożone z sekcji rytmicznej i gitary odgrywa w muzyce włochów
główną rolę. Sekcja rytmiczna jest energiczna,
zróżnicowana, więc nie można się nudzić, wokal Aleesio
też jest zadziorny, podniosły i ma dobry warsztat techniczny, nie
ma co świetnie pasuje do owej muzyki, jedynie pewne zastrzeżenia
mam do gitarzysty Simone Campionego, który oczywiście wygrywa
ostre i melodyjne partie, podniosłe i bardziej mroczne, jednak mam
wrażenie i to niemal przy każdym utworze, że wdziera się w to
wszystko chaos, brak ułożenia w obrębie kompozycji, brak jakiś
zapadających melodii, motywów i co jak co ale do RHAPSODY czy
SOUND STORM pod tym względem daleko. Bez wątpienia jeden z
najbardziej istotnych minusów tego albumu. Wracając do zalet
nie można zapomnieć że całość ma drapieżny charakter i mocny
wydźwięk, a wszystko za sprawą soczystego brzmienia, który
nastawione jest na wyeksponowanie gitary. Choć jest sporo zalet to
jednak ciężko strawić kompozycje jakie znalazły się na tym
albumie.
Budowanie klimatu od początku, od
samego intra jest tutaj oczywiście na plus, podniosłość,
orkiestra, tajemniczość i byłoby wszystko dobrze gdyby kompozycje
same w sobie byłyby godne uwagi. Do grona najlepszych zaliczę
dynamiczny, ostry i melodyjny „Seven reings”, szybki
„Harbringer Of New dawn”, przypominający „Farewell”
zespołu AVANTASIA melodyjny i rozbudowany „Ephemeral”
który jest najmocniejszym punktem na albumie, również
na pochwałę zasługuję „Under The Same Sky”w dużej
mierze za dynamikę, za energiczność, szaleństwo. Reszta
kompozycji jakoś nie przemówiła do mnie. Albo są zbyt
spokojne, zbyt zakręcone, chaotyczne, albo po prostu całe
instrumentarium nie podoba mi się na tyle żeby wspomnieć o danej
kompozycji.
THY MAJESTIE w dalszym ciągu tworzy
muzykę podniosłą, o bogatej formie, muzykę, która
definiuje to czym jest symfoniczny power metal i choć muzykom nie
brakuje wyszkolenia technicznego to jednak album ma sporo nie
dociągnięć. Najwięcej w sferze gitarowej, no i kompozycyjnej.
Utwory wydają się być momentami chaotyczne, bez pomysłu i nowy
album włochów skierowany jest do fanatyków gatunku,
ale daleko im do SOUND STORM, czy RHAPSODY.
Ocena: 5.5/10
A ja aż ściągnę;)
OdpowiedzUsuńa tytuł nie tyle co dziwny co orientalny przynajmniej na nasze warunki.
to już lepiej z tej tematyki posłuchać nowy RHAPSODY:D Ta opisana tutaj płyta nie należy do grona płyt, które łatwo i przyjemnie się słucha i raczej nie zapadnie ci w pamięci:P Dobrze radzę:P Ściągnij sobie "Ascending To infinity" :D
UsuńAbsolutnie się nie zgodzę. Jestem psycho fanem Rhapsody od Dawn of Victory i uważam, że to ShihuangDi to genialny album i wciągnął mnie bardziej niż wszystkie ostatnie dokonania obu Rhapsody. Jest klimat, są oryginalne melodie, jest w końcu całość przyprawiona lekko wyczuwalnymi orientalnym nutami. Dla mnie po prostu 10/10!
OdpowiedzUsuńBoliwar