W
2006 roku reaktywował się amerykański band – AARONSROD,
który w 2009 r wydał ostatni swój album, który
nie zdobył jakieś większej sławy. Amerykański zespół
swoją karierę muzyczną zaczął już w latach 80, a dokładniej w
latach 1984 kiedy to został powołany do życia przez Angelo Jensen
i Briana Spaldinga, którzy grali w zespole KAOS. Potem został
skompletowany cały zespół. Pod skrzydłem wytwórni
ROADRUNNER RECORDS ukazał się debiutancki album „Ilusions
Kill” w 1986 r., który
przyniósł zespołowi rozgłos, czego dowodem były wywiady i
rozgłaszanie o kapeli w różnych magazynach, no i dowodem
chwilowej sławy była dobra sprzedaż płyty. Do kogo jest
skierowana ta płyta? Przede wszystkim do fanów tradycyjnego
heavy metalu z elementami hard rocka, jak nie jest ci obca muzyka
JUDAS PRIEST, RATT, czy też DOKKEN to nie będzie problemów z
pochłonięciem tego krążka. Oczywiście nie ma mowy o jakimś
wyjątkowym, wyróżniającym się stylu i jest to wtórne
granie, jakiego pełno było w owym czasie. Zespół stroni od
kombinowania i stawia na prostotę. I choć brzmienie jest nieco
przybrudzone i dalekie od ideału, choć wokal Angelo jest nieco nie
doszlifowany, nieco nie pewny, choć okładka jest mało atrakcyjna
dla oka, choć pełno tutaj sprawdzonych chwytów to jednak
płyta przez swoją prostotę, radość z grania muzyków,
szczerość i melodyjny charakter jest nadzwyczaj miły w odsłuchu.
Co
można napisać o materiale? Jest melodyjnie, energicznie, nie
brakuje finezyjnych partii gitarowych, a te tutaj wygrywane przez
duet Delaforce/Spalding są bardziej o charakterze rzemieślniczym.
„Do Me In” to kompozycja
lekka, ale nie pozbawiona energii i tutaj dużo właściwie takich
rytmicznych kompozycji utrzymanych w stylistyce hard rockowo –
metalowej. Jak przystało na taką stylistykę nie brakuje
przebojów, a za takowe należy uznać stonowany, rytmiczny „I
Wanna Take You Higher” ,
dynamiczny „Never Cry wolf”,
rockowy „Rusian Roulette” gdzie
słychać coś z ACCEPT, czy też KROKUS no i wokalnie Angelo wypada
tutaj znakomicie, zwłaszcza śpiewając w wyższych rejestrach.
Również znakomicie zespół wypada w bardziej
luźniejszych komercyjnych kompozycjach jak „Hard as
Stone”, czy też balladowego
„Deceiving Eyes”. Moim
prywatnym faworytem z tej płyty jest dynamiczny, energiczny „Roll
The Dice”, który
przedstawia cały zespół w bardzo dobrym świetle. Dobra
aranżacja, pomysłowy, zapadający w głowie motyw. Oczywiście
bardzo dobrych kompozycji tutaj nie brakuje, a jedynie co może
przeszkadzać niektórym osobom podczas słuchania to nieco
słabe brzmienie, który nie podkreśla dobrej nuty który
wybrzmiewa z głośników. Można ponarzekać że wokal nie
podkreśla zadziorności i jest nieco nie oszlifowany, że brakuje
killerów które powalałyby na ziemie, jednak mimo
pewnych niedociągnięć, jest to solidny album, który miło
się słucha. Kapela po wydaniu tego albumu nagrała kilka dem i się
rozpadła, jednak teraz wróciła i dalej tworzy, póki
co. Czy wytrwają w czasach silnej konkurencji? Pożyjemy, zobaczymy.
Ocena:
7/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz