Power metal zagościł w
naszym kraju na dobre i choć dopiero pierwsze kapele wyrastają, to
jednak można już się pochwalić Pathfinder, czy Night Mistress. Do
tego zacnego grona można śmiało doliczyć kolejny zespół,
który ma szanse zaistnieć za granicą i być kapelą nie
gorszą od tych co dzisiaj podbijają scenę metalową. Tym zespołem
jest Titanium, który został założony w 2010 roku z
inicjatywy gitarzysty Pathfinder Karola Manii. Do współpracy
został zaproszony perkusista Abigail czyli Filip Gruca, gitarzysta
Jarek Bona, basistę Rafała Matuszczaka, który w 2012
zastąpił Paweł Gąbka. Znacznie ciężej było znaleźć
wokalistę, ale wybrano w końcu doświadczonego Macieja
Wróblewskiego, który znany powinien być fanom
polskiego metalu za sprawą Wolf Spider. Debiut tej formacji przypadł
na rok 2013 i „Titanium” to jedno z ważniejszych wydarzeń tego
roku, bo o to narodziła się kolejna wielka kapela, która
może podjąć walkę z innymi europejskimi power metalowymi
kapelami.
Skłamałbym gdybym
napisał, że zespół wyróżnia się pod względem
stylu, wykonania, a także charakteru. Również skłamałbym
pisząc o tej kapeli jako oryginalnej i jedynej w swoim rodzaju. Może
żadnych z tych cech nie da się przypisać Titanium, ale słuchając
debiutanckiego albumu „Titanium” można wychwycić wiele innych
elementów, które przesądziły o fakcie, że pierwsze
wydawnictwo zespołu jest godne uwagi i spełnia wszelkie kryterium
dopracowanego, melodyjnego power metalu. Mocny, wyrazisty, wokalista,
który śpiewa technicznie, czysto i nie boi się wysokich
rejestrów to pierwsze kryterium, które jest spełnione.
Ponadto jest spełnione kryterium szybkiej, dynamicznej sekcji
rytmicznej, melodyjnych, chwytliwych partii gitarowych, gdzie
gitarzyści starają się urozmaicić swoją grę stawiając na
przebojowość i łatwe melodie, niezbyt wyszukane motywy, czasami
nasuwające znane kapele jak Helloween, Gamma Ray, Stratovarius, czy
Judas Priest. Innym kryterium, które udało się spełnić i
które jest jednym z ważniejszych to bez wątpienia
przebojowość. W tym aspekcie zespół nie zawodzi i dostarcza
masę zapadających w pamięci hitów, co zresztą daje jasno
do zrozumienia za sprawą już pierwszych przebojów jak
otwierający „We Come To Rock”, czy energicznemu
„Dogmatic Mind”. Czysty, melodyjny, energiczny
power metal w polskim wydaniu, lecz z wpływami wielkich kapel jak
Helloween czy Gamma Ray co słychać w „Another Chance”
czy lekkim „Sacred Dreams” to
cały Titanium. Słabiej zespół wypada w spokojnej balladzie
zatytułowanej „Forever mine”
czy też nieco progresywnym utworze w postaci „An
Ever Flowing stream”.
Warto też zwrócić uwagę, że polska formacja znakomicie
radzi sobie nie tylko z przebojami, ale też z kompozycjami bardziej
rozbudowanymi, bardziej wymagającymi, w których sporo się
dzieje. Świetnie to podkreślają „In The
Night”
jak i „Titanium”
. Słabych kompozycji nie uświadczyłem, a sporo radości na pewno
sprawił mi „Curse of the White Flag”
i to nie tylko ze względu, że słychać w pływy Hammerfall czy
Running Wild, ale dlatego, że na początku słychać polską rozmowę
telefoniczną.
Power
metal w Polsce to jednak wciąż zjawisko rzadkie i niezbyt często
spotykane, jednak ten gatunek nabiera siły i powszechności.
Titanium składa się z doświadczonych muzyków, którzy
grają power metal i to na światowym poziomie. Nie ma się czego
wstydzić, ba można być dumnym, że Titanium tak znakomicie gra,
nie wstydząc się swoich pomysłów, przebojowości. Miła
niespodzianka, jeśli chodzi o ten rok.
Ocena: 8/10
Zgadzam się w 100% z tą recenzją, ale ocenę podwyższam o jeden punkt na 9/10.
OdpowiedzUsuńBliski fan zespołu z Ostrowa Wlkp.
Wyższa ocena jest nawet na miejscu :D Titanium pokazał że można grać u nas power metal na poziomie europejskim. Pozdrawiam :D
Usuń