Austriacki Speed Limit ma
się dobrze i coś tam się dzieje w ich obozie, a ostatnio nawet
nabyli nowego wokalistę. Sam zespół jednak tworzył muzykę
w latach 80. Założony w 1979 r Speed Limit nigdy nie grzeszył
oryginalności ani też geniuszem jeśli o komponowanie. Dali jednak
się poznać jako solidna kapela, która wie jak połączyć
melodyjny heavy metal i hard rocka, o czym świadczyć może choćby
udany debiutancki album „Unchained”.
Zespół nie kryje
swoich zamiłowań do Scorpions, Accept, Judas Priest, czy Iron
Maiden. Znajdzie się nawet coś z NWOBHM i wszystko gdzieś po
trochu wybrzmiewa w takim „Merriage In Hell”, który
jest jednym z mocniejszych punktów płyty. Brzmienie jak na
swoje czasy jest dopracowane i nieco przybrudzone, co nadaje całości
bardziej naturalnego wydźwięku. Nie do końca przekonuje mnie wokal
Hansiego Hunthmanna, bowiem jest on bardziej rockowym śpiewakiem, do
tego akcent jakiś taki nijaki. W takim „Fight To Survive”
słychać te wokalne niedoskonałości. Sekcja rytmiczna nasuwa w
wielu przypadkach NWOBHM i nie kryją się z tym. „Wings Of
Steel” choć daleki jest od ideału, to jednak pokazuje, że
zespół czerpie z NWOBHM. Od strony gitarowej dzieje się nie
wiele, wręcz można zarzucić monotonność. Brakuje gdzieś
szybkości i agresji, za to smętne riffy i brak weny dają o sobie
znać w takim „Vashinning Angel” i jak dla mnie
cała płyta powinna być w stylu„Burning Steel”.
Brakuje tutaj takich petard i przebojowych kawałków.
Płyta średnich lotów,
aczkolwiek dzięki solidności, naturalności i klimatowi lat 80
prezentuje się nie tak źle. Nic odkrywczego tutaj nie znajdziemy,
ale na pewno można spędzić miło wolny czas, zwłaszcza jeśli
lubi się mieszankę hard rocka i heavy metalu. Mimo tylu lat, kapela
wciąż działa i ma się dobrze. Jednak jeśli już po coś sięgnąć
od tego zespołu to na pewno po debiutancki album.
Ocena: 5.5/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz