Geneza brytyjskiego
zespołu Blackthorne sięga czasów Rainbow „Down To Earth”
bo właśnie dzięki temu albumowi Graham Bonnet stał się sławny i
rozpoznawalny, to właśnie dzięki temu krążkowi wiedział co chce
grać. Założył potem swój własny zespół Alcatrazz,
z którym nieźle mu się wiodło, aż do momentu kiedy odszedł
Yngwie, a potem Steve Vai. W 1991 roku powstał właśnie
Blackthorne, który był kolejnym wcieleniem tego co Graham
Bonnet umiał najlepiej, czyli tworzenia muzyki z pogranicza
melodyjnego metalu i hard rocka. Powstał jedyny album zatytułowany
„Afterlife” który godził gusta fanów zarówno
twórczości Rainbow jak i Alcatrazz. Płyta mało znana, ale
na pewno warta obczajenia. Dlaczego? O tym w dalszej części.
Graham Bonnet miał
problem zagrzać na stałe gdzieś miejsce i niestety w Blackthorne
też nie udało mu się tego zmienić, bowiem kapela po wydaniu
debiutanckiego krążka się rozpadła. Jednak zostawili po sobie
całkiem udany album, który poziomem nie odbiegał od tego co
było grane na „Down To earth” Rainbow czy debiutanckim albumie
Alcatrazz. Tutaj znów dużą rolę odgrywa głos Grahama,
który jest takim motorem napędowym. Jego technika, jego
charyzma i zadziorność, czyni ten album już samą atrakcją dla
fanów muzyki rockowej i metalowej. Stylistycznie nie ma tutaj
niespodzianek, aczkolwiek więcej tutaj cięższych riffów,
ostrzejszych momentów, a mniej tych komercyjnych. Tak jak w
Alcatrazz czy w Rainbow znaczącą rolę również odgrywa
gitarzysta, a w tej roli jest tutaj obsadzony brat Bruce'a Kulicka, a
mianowicie Bob. Trzeba przyznać, że ma potencjał i wie jak zwrócić
uwagę słuchacza. Nie ma problemu z wygrywaniem szybkich i rock;n
rollowych riffów w stylu Blackmore'a co dowodzi taki
„Breaking The Chains” czy „Hard Feelings”.
Pojawiają się mroczniejsze i cięższe kawałki w postaci „Cradle
To The Grave” i „Afterlife”. Graham
momentami przypomina wokal roba Halforda, a to miłe zaskoczenie, a
co do utworów czy tylko mi początek „We Wont be
Forgotten” kojarzy się z riffem „Thunderstruck” Ac/dc?
Nie zabrakło też coveru z repertuaru Rainbow i „All night long”
brzmi tutaj jakby ciężej i to też miła niespodzianka.
Do płyty nie można mieć
zastrzeżeń, bo kto zna Grahama Bonneta i jego twórczość,
ten wie czego może się po nim spodziewać. Płyta utrzymana w stylu
hard rockowym z nutką metalu czyli to do czego przyzwyczaił nas
Graham. Każdy kto lubi Rainbow i Alcatrazz powinien posłuchać tej
jedynej płyty Blackthorne. Na pewno nie pożałuje, bo to kawał
solidnego grania.
Ocena: 8/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz