Uwaga amerykański
Diamond Lane powraca z nowym albumem zatytułowanym „Terrorizer”
i każdy fan melodyjnego heavy metalu i hard rocka nie powinien
przegapić tego wydawnictwa.
Trzeba przyznać, że
Diamond Lane tak silny i z mobilizowany jeszcze nie był. W końcu
udało im się nagrać materiał dopracowany, a przede wszystkim
solidny i pełen ciekawych melodii. Każdy kto wychował się na
twórczości Pretty Maids, Ac/Dc, Aerosmith czy Ozziego
Osbourna bez wątpienia zachwyci się tym co gra Diamond Lane. Jest
to mieszanka heavy metalu i hard rocka bazująca na mocnym i
charyzmatycznym wokalu Brandona, który ma coś z Ronniego
Atkinsa. Otwieracz „The Enemy” dość wyraźnie nam
to ukazuje. Jednak całym motorem napędowym jest Jarret i Frankie,
którzy są odpowiedzialni za to, by album był mocny,
urozmaicony i rytmiczny. To właśnie dzięki nim sporo się dzieje
na płycie i nie można narzekać na brak atrakcji. Mamy tutaj
wolniejsze kompozycje, które można by puścić w radiu i taki
właśnie jest „Slow Destruction” czy popowy
„Drift”. Jeżeli taka forma rocka was nie urzekła
to zawsze zostaje ostrzejszy wymiar hard rocka, gdzie słychać
mocniejszy riff i więcej energii. Taki „New Model”
czy „Kiss The Ring” nie powinny was zawieść w tej
kwestii. Warto odnotować też umiejętność tworzenia przebojów,
o czym dowodzi „Life To Lose”.
Jasne, że Diamond Lane
nie tworzy niczego oryginalnego, ani perfekcyjnego, jednak dobrze
jest czasem się odprężyć przy hard rockowych dźwiękach. Dobrze
jest czasem posłuchać rytmicznego, szalonego, młodzieżowego hard
rocka, w którym słychać echa Aerosmith czy Pretty Maids.
Płyta warta uwagi mimo pewnych wad, które oczywiście są.
Ocena: 6/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz