Czas poczuć prawdziwe uderzenie
młota, młota na czarownice. Młot ten
został wykuty w miejscowości Pionek. Jego przeznaczeniem jest niszczenie obiektów i przekonywanie
niedowiarków, że heavy metal w naszym kraju ma się bardzo dobrze. Kapela gra od roku 1999 i właściwie teraz po
tylu latach udało im się wydać swój debiutancki album „Popioły Wiar”. Ich celem jest tworzyć muzykę będącą
mieszanką hard rocka i heavy metalu lat 80. To właśnie znajdziemy na pierwszym albumie
grupy z Pionków.
Trzeba przyznać, że styl grupy
jest prosty i budowany jest w oparciu o ostre riffy, mocną sekcją rytmiczną, a
także na wyrazistym wokalu Dawida
Siweckiego. Same utwory poruszają kwestię dualizmu i naszego związku z siłami
natury, a także różnego rodzaju motywy mitologiczne. Zespół niekryte swoich inspiracji takimi
zespołami jak Iron Maiden, Turbo, Saxon czy Judas Priest. Tak więc jednym słowem
zespół dobrze się czuje w tradycyjnym heavy metalu. Płyta jest dobrze przyrządzona i widać, że
zadbano o każdy detal. Mroczna i klimatyczna okładka, czy soczyste i wysokiej
klasy brzmienie to tylko pierwsze z brzegu przykłady. Jak jest z materiałem? No solidna porcja
heavy metalu i już „Napój głupców” dobrze nas wprowadza w ten świat młota na
czarownice. Nie zabrakło bardziej
rozbudowanych kompozycji, które mają w sobie więcej urozmaicenia i tego przykładem jest „Młot na Czarownice”.
Dalej mamy dobrze zaczynający się „Czas zastygłych Istnień”, który wyróżnia
się ciekawą i pomysłową partią basu. Krzysztof
Kuśmierz odwalił też kawał dobrej roboty w partiach gitarowych. Mamy tutaj
ostry riff, ale też wtrącono trochę akustycznej gitara co pozwoliło stworzyć
mroczny klimat niczym z pierwszych płyt Metal Church. „Fantasmagoria” to z kolei
ukłon w stronę wczesnego Iron Maiden i takie brytyjskiego heavy metalu lat 80.
Zespół potrafi też postawić na mroczniejszych klimat, zagrać ostrzej i dobrze
to uchwycono w „Za złamany krzyż”.
Wizytówką albumu powinien być bezwątpienia tytułowy kawałek i w sumie
tak jest też w przypadku MNC. „Popioły Wiar” to utwór który
prezentuje idealnie styl zespołu i to, że grają tradycyjny heavy metal
zakorzeniony w latach 80 i to na wysokim poziomie. Nieco słabiej wypada wolniejszy „Przedwiosenny
Świt”. Na samym końcu mamy
marszowy „Psy ogrodnika” gdzie słychać echa Manowar, a „Nija”
to utwór utrzymany w szybszym tempie.
Na Polskiej scenie metalowej
pojawił się nowy zawodnik i Młot na
Czarownice z pewnością zagości na długo.
Ta młoda formacja wie jak stworzyć solidny materiał, jak wykreować hit i jak
trafić do słuchacza. Nagrali szczery materiał, który zabiera nas do lat 80 i
takiego heavy metalu na jakim wielu z nas się wychowało. Płyta od samego początku po prostu niszczy
formą i wykonaniem i właściwie można tylko pochwalić zespół, że nagrali takiej
klasy album. Ostre riffy, mocne uderzenie sekcji rytmicznej i złowieszczy wokal
Dawida czynią ten krążek wartym uwagi każdego miłośnika starego Turbo, Iron
Maiden czy Judas Priest. Polecam.
Ocena: 8/10
Pionek*
OdpowiedzUsuńZnam tych panów, bo grali w mojej szkole (która jest w Pionkach), w szatni, po lekcjach... Tego jeszcze nie widziałam, ale było super!
Uwielbiam ich właśnie za to nawiązanie do lat 80 i Iron Maiden. No i nie musze daleko jeździć, żeby posłuchać sobie ich na żywo :D
melomol.blogspot.com
Płyta miła do słuchania. Realizacja, brzmienie, wokal ok.
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejną płytę, a biorąc pod uwagę koncertową setlistę materiału na jej nagranie mają. Pytanie czy starczy czasu, samozaparcia i pieniędzy? Może by przedmówca zmotywował kolegów? Jeśli chodzi o wydanie to prośba o jewelcase zamiast digi czy eco.