wtorek, 28 maja 2024

INFINITE CORRIDOR - Serpent Gate (2024)


 
Infinite Corridor to duński projekt muzyczny, którzy tworzą dwie osobistości. Wokalista Adam Faggayas oraz gitarzysta Balazs Toth. Obaj panowie uzdolnieni i już pierwszy singiel wypuścili w roku 2021. Od razu dali do zrozumienia, że przede wszystkim gra im w sercu tradycyjny heavy metal, choć nie brakuje wpływów power metalu. Panowie nie tak dawno wydali debiutancki album "Serpent gate" i co ciekawe, to kolejny przykład, że nawet w pomniejszonym składzie można działać cuda. Okładka robi wrażenie, przyciąga uwagę i z muzyką jest podobnie.

Warto wspomnieć, że nad miksem i brzmieniem czuwał Sebastian Levermann z Orden Ogan, a za partie perkusyjne odpowiada  Dirk Meyer Berhorn. Gościnnie pojawił się również Tim Ripper Owens, ale pomijając wielkie nazwiska, to tutaj muzyka sama się broni. Wokalista Adam ma ciekawą barwę i technikę śpiewania. Idealnie pasuje do takiego zadziornego grania i ma wiele do zaoferowania. To jest jeden z tych głosów, które chce się słuchać. Sporo do muzyki, stylu grupy wnosi gitarzysta Balazs Toth, który stawia na pomysłowe riffy, motywy gitarowe i w zasadzie sporo się dzieje i nie pozwala nam się nudzić. Nie jest to na pewno debiut, który jest bez mocy i godnych uwagi kawałków.

Wystarczy odpalić pierwszy utwór tj "Dreamwalker", który ociera się o power metal. Jest mocno, agresywnie i z pazurem. Słychać, że w Infinite Corridor drzemie potencjał. Sam riff przypomina nieco klimat Grave digger czy Paragon. Przyznaje się bez bicia, że ciarki mnie przeszły kiedy wkroczył "Straight Ahead" i samo wejście mocno inspirowane jest Iron Maiden. Jak to zostało rozplanowane i zagrane jest godne podziwu. Prawdziwa perełka i jeden z najlepszych utworów na płycie.Ponury, marszowy i mroczny "Wings of freedom" po prostu wgniata w fotel. Sam klimat, jakość i pomysłowość przypomina ostatni album Joe Lynn Turnera. Cudo, a minus tylko taki że kawałek trwa trochę ponad 2minuty. Dalej mamy prosty i toporny "Break the mirror" i to solidne granie, już bez przebłysku geniuszu."Ashwatthama" to znów ukłon w stronę agresywniejszego grania i znów band stara się nas zaskoczyć. Melodyjny "Serpent gate" też jest uroczy i przemyca miłe dla ucha solówki. Jest melodyjnie i z pomysłem. "Dreamwalker" z Timem Ripperem Owensem brzmi nawet lepiej niż wersja z albumu.

Dwóch muzyków, dwóch uzdolnionych ludzi, którzy chcą grać heavy/power metal stawiając nacisk na melodie, mocne riffy, a przede wszystkim klimat. Drzemie w tej formacji ogromny potencjał. Szukają muzyków, żeby stworzyć zespół z prawdziwego zdarzenia. Tego im życzę, bo stać ich na tworzenie wysokiej klasy muzykę. Płyta godna polecenia!


Ocena: 8/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz