sobota, 25 maja 2024

BLOODORN - Let the fury Rise (2024)


 
Żyjemy w czasach, gdzie pojawianie się supergrup muzycznych jest na porządku dziennym. Dla fanów to jest zawsze kolejna okazja by posłuchać swoich idoli może w nieco innej formule. Dodatkowo to jest zawsze szansa na wydanie arcydzieła, który poruszy daną sceną metalową. Bloodorn, który powstał w 2020r  właśnie wydał 24 maja swój debiutancki album zatytułowany "Let the fury Rise". Band nie robił wielkiego szumu wokół siebie, dlatego to jest dla mnie tym większy szok, że tak naprawdę znikąd przyszło takie uderzenie.

Band powstał w roku 2020r i zebrała się tutaj prawdziwa śmietanka muzyków grających w wielkich zespołach.  Drapieżny, charyzmatyczny Mike Livas to jeden z najlepszych wokalistów młodego pokolenia. Dobrze jest nam znany z płyt Silent Winter. Na basie jest Francesco Ferraro z Freedom Call,  na perkusji Michael Brush z Magic Kingdom,a na gitarze Nils Courbaron. Każdy z nich to gwiazda i prawdziwa osobowość, a jednak tworzą jeden  zgrany team. Razem tworzą coś wyjątkowego, spójną całość, wchodzą na wyższy poziom, przeważnie dla wielu niedostępny.

Okładka jest jaka jest, ale w tym przypadku nawet mogłoby być białe tło i tylko napis zespołu. Nie miałoby to znaczenia. Liczy się muzyka, a ta jest tutaj z górnej półki. 11 strzałów, 11 bez błędnych kompozycji, 11 killerów, 11 hitów, 11 kompozycji, które razem tworzą prawdziwy majstersztyk w dziedzinie power metalu. Można doszukać się w ich muzyce wyraźnych wpływów np Gamma Ray, co słychać po układzie kompozycji i drapieżności w gitarach. Nieco kiczowate klawisze przywołują taki Sabaton czy Beast in black. Podniosłe i przebojowe refreny mają coś z Bloodbound czy też beast in black.Słychać wpływy wielu kapel, ale w ostatecznym rozrachunku band stara się być sobą i iść własną ścieżką, która łączy sobie cechy takiego thrash metalu i power metalu. Ma być przebojowo, szybko, drapieżnie i zarazem melodyjnie czy przebojowo. Bloodorn znalazł receptę, by połączyć te dwa światy.

Czas przyjrzeć się utworom. Każdy jest na swój sposób rasowym killerem.

Overture - intro niezwykle melodyjne, podniosłe i budujące napięcie. Od razu wiadomo, że szykuje się coś wyjątkowego.

Fear the coming Wave - wchodzą kiczowate klawisze, czuć nawiązanie do takiego Sabaton czy Beast In Black. Praca Nilsa w sferze partii gitarowych jest godna podziwu. Mocny riff robi robotę, a do tego dochodzi niezwykle przebojowy refren., który szybko wpada w ucho. Wokal Livasa jest godny pochwały i pod tym względem to jeden z najlepszych albumów roku 2024.

Under the secret Sign - znów klawisze dają o sobie znać, może i kiczowato, ale jak to znakomicie współgra z szybkim tempem i agresywnym riffem. Band znakomicie łączy te elementy ze sobą i wychodzą takie killery. Dragonforce niech posłucha i może niech się jeszcze czegoś nauczy.

Rise UP Again - przykład, że band potrafi brzmieć też bardziej współcześnie i przy tym zbudować kompozycje bardziej złożoną. Do tego ten mroczny klimat.

Tonight We Fight - kolejny przebój na płycie, które dostarcza sporo frajdy i pierwszorzędnej rozrywki. Te popisy gitarowe Nilsa na płycie są godne podziwu i stanowią trzon tej płyty.

God Wont Come - coś z melodyjnego death metalu można tutaj wyłapać i agresja, jak i szybkość jest imponująca. Obecność Refa Panera i Nicolette Rosellinii zrobiło swoje i wyszedł z tego niezwykle energiczny kawałek, który po raz kolejny potwierdza wielkość Bloodorn.

Forging the Future - tutaj można poczuć wpływy Gamma Ray i nie tylko praca gitar, ale też partie wokalne też momentami ocierają się o styl Hansena. Power metal w najlepszym wydaniu.

Let the Fury Rise - piękne wejście klawiszy i gitary. Znakomita mieszanka szybkości, agresji i przebojowości. Bloodorn błyszczy i pokazuje w pełni swoją potęgę. Kocham taki power metal i band trafia idealnie w mój gust.

Six wounded Wolves - refren troszkę przypomina mi Bloodbound, a cała reszta to czysta agresja i drapieżność. Wszystko jest tutaj idealnie i nie ma się do czego przyczepić. Każdy element jest przemyślany i trafiony.

Bloodorn - główny motyw brzmi znajomo to fakt, ale czy to ma znaczenie? Mamy nową gwiazdę, mamy supergrupę z prawdziwego zdarzenia, która tworzy muzykę z górnej półki. Ten utwór to ich wizytówka, która określa ich styl i jakość. Power metal ma się naprawdę dobrze i miło widzieć, że pojawiają się nowe gwiazdy.

Square Hammer -cover Ghost i brzmi to o wiele ciekawiej niż oryginał. Ja to kupuje!

To nie pierwszy raz kiedy supergrupa nagrywa genialny album i pokazuje sens istnienia takich projektów czy zespołów. Bloodorn to nowa gwiazda power metalu i pewnie jeszcze nie raz namiesza w tegorocznych zestawieniach. Szok i niedowierzanie, że taka płyta trafiła mi się. Idealnie podziała na moje zmysły i spełniła najskrytsze marzenia i oczekiwania. Dla takich płyt warto czekać! Power metal w najlepszym wydaniu.


Ocena: 10/10

4 komentarze:

  1. Z tym Square Hammer to gruba przesada!!! Oryginał brzmi o wiele lepiej niż ta "zaszumiana" interpretacja tej kapeli... Jeżeli już mowa o ciekawej interpretacji tego utworu to polecam cover Mob Rules.

    OdpowiedzUsuń
  2. No muszę jakem Stefan coś skrobnąć. Wpierw dam ocenę 11/10 :) Nie to nie pomyłka , to po prostu mnie rozbiło na kawałki. A już myślałem że nic mnie nie zaskoczy , no mistrzostwo !! Nie mam się do czego przyczepić, żadnego nudzenia po prostu kawał dobrej roboty. Słuchałem już z 10 razy i musiałem szybko szukać gdzie to kupić a tu prawie wszystkie oferty to vinyle. No trudno kupię na ebay

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No płyta wymiata, ta energia, ta przebojowość, partie gitarowe, klawisze i zwłaszcza wokal imponują. Każdy element zasługuje na oklaski. Płyta leci cały czas i nie nudzi😁

      Usuń
    2. Kiedyś lubiłem taką muzę, teraz posłucham raczej z sentymentu pojedyncze kawałki. Nie moja bajka, ale obiektywnie przyznaję, że jest to świetny album w swojej kategorii.

      Usuń