piątek, 24 maja 2024

ICY STEEL - The wait, the choice and the bravery (2024)


Epicki heavy metal to nie jest specjalność włoskiej sceny metalowej, ale istnieją takie zespoły jak Icy Steel, którzy próbują swoich sił w tej dziedzinie. "The wait, the choice and the bravery" to najnowszy krążek tej formacji, która działa od 2005r.  To już 6 album w ich bogatej dyskografii. Nie jest to może szczyt ich umiejętności, ale jest to kawał dobrze skrojonego materiału, który dobrze się słucha.


6 lat minęło od ostatniego wydawnictwa i warto dodać, że od tamtego czasu skład się trochę zmienił bo doszedł Andy mornar, czyli nowy gitarzysta. Wraz z Stefano Galeano stanowią zgrany duet i panowie stawiają na klimatyczne riffy. Panowie stawiają na mroczny klimat, na stonowane dźwięki i epicki rozmach. Ma to swój urok i choć panowie czerpią garściami od najlepszych, bo przecież coś z Manilla Road można wyłapać, to jednak chcą iść własną drogą i chcą mieć swój styl.  Wokal Stefano też jest specyficzny i czyni ten album bardzo intrygujący. To wszystko sprawia, że Icy Steel jest pozycją godną uwagi.

Band nie ryzykuje i na start stawia klasycznie brzmiący, marszowy "Hidden But Alive", który pokazuje potencjał tej grupy. Ktoś tu się na słuchał Manowar, ale to akurat spory plus. Brzmi to naprawdę bardzo dobrze. Ponury klimat wylewa się z stonowanego "When i Hold The Sword".  Brakuje może trochę świeżości i pazura. Im dalej w las tym można dostrzec, że band zbytnio nie próbuje nas zaskoczyć, tylko serwuje podobne dźwięki, tylko troszkę inaczej podane. "The Epic sound of the wind" to dobry tego przykład, ale motyw przewodni jest tutaj naprawdę uroczy i potrafi na długo zapaść w pamięci. Popisy wokalne Stefano można docenić w zadziornym "Agony of the righteous man" i tutaj dużo dobrego się dzieje. Jednym z najlepszych kawałków na płycie jest "Eternal Flame of the icy warlock" i te nawiązania do Iron maiden bardzo urocze są. Mocna rzecz! Podobne inspiracje można wyłapać w najszybszym na płycie "In the fire of the redemption". Niby nic nowego band nie odkrywa, a słucha się tego z dużą przyjemnością. Mocny riff, pomysłowo rozplanowane partie gitarowe i wyszedł bardzo uroczy utwór.

Daleko do ideału, daleko do perfekcji, nie ma też niczego nowego tutaj, ale słychać ambitne podejście muzyków do tematu. Podążanie za epickim rozmachem i mrocznym klimatem jest tutaj godne podziwu. Pochwała dla zespołu za pracowitość i zapał. Płyta godna uwagi, zwłaszcza jeśli gustujemy w epickim heavy metalu.

Ocena:
7.5/10


1 komentarz:

  1. Rozbudowane i poetyckie tytuły utworów. Monumentalnie skrojone, pełne zadziornej mocy i wszechogarniającego mroku kompozycje. Pomimo dość ponurego doomowo-sabbathowego brzmienia, ta muzyka o dziwo wcale nie nuży, bo pełne życia, urozmaicone, i wcale nie takie znowu krótkie utwory na to nie pozwalają. W tej stylistyce zaciekawić i utrzymać napięcie przez cały album, to naprawdę duża sztuka, tak mają tylko najlepsi, ICY STEEL pokazali tutaj naprawdę ogromny tkwiący w nich potencjał. Dwa przesłuchania i nie mam dość, będą kolejne, póki co odkrywam kolejne smaczki, a jest ich co niemiara.

    OdpowiedzUsuń