czwartek, 2 maja 2024

GREYHAWK - Thunderheart (2024)


 Gitarzysta Rob Steinwey i basista Derin Wall w tym roku wydali debiutancki album z innym zespołem o nazwie Glyph. Pozytywne zaskoczenia i z pewnością, płyta którą warto znać. Tak samo warto znać inny zespół, gdzie panowie również grają, czyli Greyhawk. Amerykański band działający od 2016 r i mający za sobą debiut w postaci "keepers of the flame". Panowie pokazali, że grać potrafią i robią to naprawdę dobrze. Najnowszy album "Thundeheart" to najlepszy tego przykład.

Czego należy się spodziewać po tej płycie? Okładka sporo zdradza. Rycerski, bojowy z nutką epickości heavy/power metal. Na przód wysunięty uzdolniony wokalista Rev Taylor, który swoim głosem tworzy ten epicki klimat i od razu można obudzić w sobie wojownika. Mocny i wyrazisty wokal, który idealnie współgra z warstwą instrumentalną.  Berlin/Steinway to duet gitarowy stawiający na proste, mocne i epickie partie gitarowe. Nie brakuje ciekawych solówek i przejść, czy zwolnień. Wszystko ma swój urok i procentuje na rzecz Greyhawk.

Na dzień dobry killer w postaci "Spellstone", potem serce skrada melodyjny i nastrojowy "Thunderheart", gdzie upchano hard rockowe patenty. Chcecie hitów? Taki jest "Rock roll city", który przypomina stare dobre czasy Scorpions, ale nie tylko. Coś z Judas Priest, coś z Manowar mamy w epickim, bojowym "Steadfast". Czujecie ten dreszczyk? To nie chłód, to moc bijąca z tego utworu.Co za wejście gitary mamy w "Sacrifice of Steel" i tu jest heavy metal pełną gębą. Jest moc, jest przebojowo i z luzackim feelingiem. Tak trzymać! Marszowo, epicko jest w "The Last Mile" i znów band błyszczy. Odnoszę wrażenie, że właśnie w takiej stylistyce są najlepsi. Odnajdują się w epickim heavy metalu. Riff w "Back in the Fight" jakoś tak brzmi znajomo. Dio? Judas Priest? Można rozpocząć dochodzenie, tylko po co? Jest zabawa, jest pozytywna energia i o to chodzi. O dziwo zamykający "The golden Candle" to nie kolos, to nie epicki armageddon, tylko troszkę nijaka ballada. Szkoda.

Greyhawk rozwija się, doprecyzowuje swój styl, warzy każdy dźwięk i nie pozwala sobie na jakieś dziwne dźwięki. Całość spójna, imponująca, dająca prawdziwy smak epickiego heavy metalu. Ten band zawarł na tej płycie, wszystko co definiuje ten styl. Płyta zapada w pamięci i nie raz jeszcze wrócę do niej. Pewnie już wszyscy ją znają, więc pewnie tylko utwierdzicie się w przekonaniu, że to to kolejna ważna płyta roku 2024.

Ocena: 9/10


1 komentarz:

  1. Pełna zgoda, nic dodać, nic ująć. ,,Thunderheart,, to najczęściej ostatnio słuchana przeze mnie, obok nowego WARLORD, płyta.

    OdpowiedzUsuń