Mam słabość do starych albumów,
zwłaszcza tych z pogranicza heavy metalu i hard rocka, płyt które
śmiało można by zaliczyć do kategorii hard'n heavy. Jeśli lubi
się taką muzykę jak choćby MOTLEY CRUE, KROKUS, czy inne rzeczy
tego typu to śmiało nie będziecie mieć większych oporów
przy muzyce zawartej na jedynym albumie australijskiego BOSS, który
w owym czasie zrobił nawet furorę tym albumem który się
zwie „Step It Out”. Genezę
tej płyty należy się upatrywać w roku 1979 r kiedy to z
inicjatywy wokalisty Craiga Csongradiego został założony zespół
który po licznych demach i graniach na żywo doczekał się po
5 latach właśnie swojego debiutanckiego albumu. Niestety kapela po
wydaniu tego dzieła się rozpadła, a szkoda podrzemał w nich
niezły potencjał, który przejawiał się w dobrym warsztacie
technicznym, który zapewniał profesjonalny wydźwięk
kompozycji i staranne wykonanie. To właśnie dzięki wokalowi Craiga
można poczuć owe szaleństwo, zadziorność, przestrzeń. To on
buduje klimat i sprawia że każda fraza, każdy przebojowy refren
wchłaniamy niczym gąbka. Co byłoby gdyby duet gitarzystów
Kvin/ Pate którzy czerpią się na twórczości
SCORPIONS, DEF LEPPARD, czy też ACCEPT, DOKKEN albo RATT co słychać
niemal w każdej kompozycji i do tego warto zwrócić uwagę na
lekkość przechodzenia między różnymi motywami, niezwykła
precyzja i zdolność wykreowania zapadających melodii, a to już
połowa sukcesu. Świetnie ten patent oddaje rytmiczny i przebojowy „
Kick ass” który
zawiera atrakcyjne popisy solówkowe, czy też melodyjny
„Dancing Queen”.
Warto zaznaczyć,
że muzycznie jest małe zróżnicowanie i właściwie można
wytknąć zespołowi jednorodny charakter, gdzie dominuje stonowane
tempo, nieco taki obstukany rasowy riff tak jak to miejsce w „The
Woman” , klimatycznym „Strange Games” , koncertowym,
rytmicznym „ Hard'n Fast” , które stawiają na
prostotę i przebojowy charakter. Podobać się może lekkość
niektórych kompozycji, czyste takie hard rockowe dobrze
wykreowane brzmienie i nutka szaleństwa, gdzie liczy się chwytliwa
melodia i perfekcja wykonania, te cechy zostają uwypuklone w
melodyjnym „ Escapea” , rytmicznym „Take it or leave it”
gdzie zespół robi własną interpretację stylu DOKKEN, albo
w przebojowym „Shake It” . Dopełnieniem tej lekkiej,
melodyjnej i przyjemnej dla ucha płyty jest bez wątpienia ballada
„Cry, Cry” która wzrusza klimatem i wykonaniem.
Mimo jasnej i
przejrzystej formy, mimo przebojowej formie, mimo dobrych pomysłów
i dobrego zaplecza technicznego muzyków, kapela nie przetrwała
próby, a także silnej konkurencji, to też po wydaniu tego
bardzo dobrego i wyrównanego albumu, kapela się rozpadła i
przestała istnieć, a po sobie zostawiła jeden album, ale za to na
tyle dobry, że pozwala przypominać światu, że kiedyś istniała
taka kapela.
Ocena: 7/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz