Zazwyczaj bywa tak, że
heavy metalowe zespoły w których jest babka na wokalu są z
góry dyskryminowane. Argumenty padają różne, a bo to
już nie to samo, a bo babki nie oddaję tego odpowiedniego
charakteru i czynią tą muzykę bardziej komercyjną. Nie zawsze tak
jest. Jeśli znacie Chastain, Hellion czy Warlock to wiecie o czym
mówię. Grim Justice, który pochodzi z Austrii to
akurat zespół pokroju Saxon, Hellion czy Accept. Grają od
2010 roku i wychodzi im to całkiem dobrze. Jak są wątpliwości, to
je rozwieje bez wątpienia debiutancki krążek w postaci „Grim
Justice”.
Jest to kolejny band,
który w swojej muzyce nie kryje zamiłowania do lat 80 i
tradycyjnego heavy metalu. Ich styl jest jasno określony, czyli mamy
średnie tempo utworów, mamy ostre riffy, ale na tym nie
koniec. Właściwie taktyka zespołu jest tutaj nadzwyczaj prosta.
Jest charyzmatyczny wokal pani Vignoli i jej wyjątkowo ciekawe
partie gitarowe. Słychać, że jest to stara szkoła grania i
komponowania. To właśnie jest urocze w muzyce Grim Justice. Niby
grają prosty i przewidywalny heavy metal, to jednak przemawia przez
niego pomysłowość i szczerość. Fani Iron Maiden, Enforcer,
Hellion, Saxon czy Crystal Viper docenią ten band. Bardzo ważną
rolę odgrywa tutaj otwieracz „Fight” z dobrze
wpasowanymi klawiszami. Tradycyjny heavy metal z marszowym tempem i
sekcją rytmiczną wzorowaną na twórczości Iron Maiden. Tak
album zapowiada się już od samego początku świetnie. „The
Avenger” to już typowy szybszy kawałek, który ma
sporo cech z NWOBHM. Wokal Micheli sprawdza się idealnie i ciężko
sobie wyobrazić tutaj męski głos. Nutka Black Sabbath i takiego
mrocznego klimatu wdziera się w stonowany „Argus”.
Cały czas zespół trzyma wysoki poziom i jednocześnie nie
popada w monotonnie. Potem zaczyna się nieco seria spokojniejszych
momentów od „Devil's Walk” po psychodeliczny
„The Hunter”. Nie brakuje hard rocka i Scorpions w
rytmicznym „Whiskey” czy „Worthless Youth”.
Na koniec mamy dwa bardziej rozbudowane kawałki w postaci „Terminus”
i nieco progresywnego „Keepers of Time”. Każdy
utwór właściwie sporo wnosi i czyni ten album spójnym.
Grim Justice wywiązał
się ze swojego zadania na piątkę z plusem. Tej płyty nie da się
nazwać debiutem, bo brzmi dojrzale i sam materiał jest składny i
dopieszczony. Każdy utwór kipi energią i porywa lekkością.
„Grim Justice” to nie tylko zgrany materiał, atrakcyjne popisy
gitarowe czy charyzmatyczny wokal Micheli, to również
soczyste i mocne brzmienie. Bardzo miłe zaskoczenie jeśli chodzi o
rok 2015 w kategorii heavy metalu, bo w końcu mamy coś dla fanów
kobiecych wokali i muzyki w stylu Warlock czy Hellion.
Ocena: 8/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz