No to czas na drugi atak
szwedzkiego Lancer. Ich debiutancki album był znakomity i każdy
kto lubi heavy/power metal z pewnymi cechami Gamma Ray, Helloween czy
Iron Maiden ten z pewnością to potwierdzi. Nowy album był tylko
kwestią czasu i pytanie jakie wtedy sobie każdy z nas postawił,
czy uda się utrzymać wysoki poziom muzyki i czy zespół
wciąż będzie się trzymać heavy/speed/power metalu w klimatach
płyt lat 80. „Second Storm” to płyta, która właściwie
nie ustępuje w niczym pierwszemu albumowi. Pod wieloma względami są
to podobne wydawnictwa. Oba charakteryzują się niezwykłą
melodyjnością, dopracowaniem i stylem przesyconym latami 80. Nie ma
między nimi większych różnić i to jest w zasadzie plus.
Zespół opracował już swój styl, więc zbyteczne
byłoby podjęcie działań zmieniających ich wizerunek i tożsamość.
O nowej płycie można wiele napisać, ale z pewnością trzeba mieć
na uwadze, że jest to dzieło muzyków, którzy są
głodni sukcesu i znają się na swojej robocie. To płyta
energiczna, może nawet i wtórna, ale z pewnością szczera i
zagrana z polotem. Tego właściwie oczekiwałem od tego bandu, bo
nie liczyłem że nagrają coś przekraczającego granice heavy
metalu. Mamy 9 utworów dający 50 minut muzyki co jest
korzystną proporcją. Otwieracz w postaci „ Running form the
Tyrant” to strzał w dziesiątkę. Jest heavy metal lat 80
i jest europejski power metal w stylu Edguy i tutaj Szwedzi wiedzą
jak porwać słuchacza. Jednym z największych hitów na płycie
jest bez wątpienia „Iwo Jima”, który
przykuwa uwagę wykonaniem i pomysłowym riffem. Lekka i przyjemna
kompozycja, która zabiera nas do lat 80 i tradycyjnego heavy
metalu. Z kolei dla fanów Helloween czy Gamma Ray mamy
energiczny „Masters and Crown” czy szybki „Behind
The walls”. Słychać starą szkołę power metalu i dobrze
że Lancer wiedział skąd czerpać wzorce. Zespół bez trudu
radzi sobie także z kolosami co potwierdza klimatyczny „Aton”.
Dobrze jest też oddalić się w rejony Iron Maiden i przypomnieć
sobie lata 80 wraz z „Children of The Storm”. Ten
utwór też dobrze ukazuje to co potrafi wokalista Isak. Może
i ma coś z Tobiasa Sammeta, ale ma swój charakter i sprawia
że muzyka Lancer nabiera blasku. Nie trudno pomylić ich z innym
zespołem. Nowy album to przede wszystkim jazda bez trzymanka i masa
ciekawych riffów czy solówek. Taki popis umiejętności
gitarzystów mamy w „Steelbreaker”. Całość
zamyka również prawdziwy killer czyli „Fools Marches on”
i to najlepiej podsumowuje ten album. Jest ostro, szybko, melodyjnie
i można się nieźle bawić przy tym. Jest to muzyka stworzona przez
muzyków oddanych power metalowi, wychowanych na twórczości
Helloween, Gamma Ray czy Edguy. To przedkłada się na jakość jak i
styl prezentowanej muzyki. Nie wierzycie? To proszę zapoznajcie się
z „Second Storm” i nie bądźcie nie wierzącymi w tej kwestii.
Ocena: 9/10
Trzeba powiedzieć,Dobra Robota.
OdpowiedzUsuń