Czy można zagrać power
metal tak żeby z jednej strony miał w sumie mocne uderzenie,
konstrukcję nowoczesnego grania, jednocześnie wpisywało się w
tradycję i trzon tego gatunku? Zazwyczaj kiedy udaje się uzyskać
jeden z składników, to gdzieś przestaje istnieć drugi. Tak
więc albo zazwyczaj spotykamy kalkę Helloween czy Gamma ray, które
mają na celu dostarczyć nam słodki, europejski power metal
wykreowany w latach 90. Jednak są też zespoły, które takie
jak Borealis, Dark Empire, czy Cypher Seer starają się brzmieć
agresywnie i nowocześnie. Norweski Guardians of Time, który
do tej pory bardziej kojarzył się z pierwszą grupą teraz totalnie
zaskoczył i postanowił wyjść naprzeciw również drugiej
grupy słuchaczy. W efekcie powstał „Rage and Fire”, który
ma zjednoczyć fanów tradycyjnego power metalu spod znaku
Helloween czy Gamma Ray z nutką nowoczesności w stylu Dark Empire
czy Cypher Seer. Czy zespół dokonał czegoś niemożliwego?
Czy stworzył dzieło o którym można mówić w
kategorii dzieła? To jest właśnie sedno sprawy.
Guardians of Time tworzą
dalej ci sami ludzie, choć bardziej dojrzalsi i bardziej rządni
nowych rejonów muzycznych. Chcieli zaskoczyć, jednocześnie
zostając przy power metalu i udało się to osiągnąć. Klimat s-f
rodem z pierwszych płyt Iron Savior, wokal Bernta który
nasuwa namyśl frontmana z Paragon. Mocne i pełna urozmaicenia
sekcja rytmiczna to kolejny aspekt, który wyróżnia ten
album na tle innych tegorocznych wydawnictw. Na tym zespół
nie kończy i uzbroił się jeszcze w ostre, soczyste, pomysłowe
partie gitarowe, które są tutaj główną atrakcją.
Lars i Paul są tutaj odpowiedzialni za ten aspekt i słychać
inspirację Henjo Richterem, ale także gdzieś twórczość
Jona Schaffera. Zespół zabiera nas zarówno do
Niemieckiej sceny metalowej ale też to krainy snów czyli
Stanów Zjednoczonych. Mieszanka wybuchowa i rzeczywiście
działa to na zmysły. Jest moc, jest energia, klimat i power metal
bez trzymanki. Zespół zaczyna od klimatycznego, podniosłego
intra w postaci „Praeludium in Ferrum Pectore”. Od
samego początku daje się we znaki klimat s-f, ale to już zresztą
sugerowała frontowa okładka. Wiadomo z czym mamy do czynienia
niemal od samego początku. Tradycja i najlepsze lata Iron Savior,
Gamma Ray czy Paragon można uchwycić w marszowym „Iron
Heart”. To jest przykład, że w tym gatunku można
powielać pewne schematy, utarte melodie i zagrania, a mimo to wciąż
porywać i zachwycać słuchacza. Ponury klimat, więcej brudu to
jest to co zachwyca w „Empire”. Wpływy Black
Sabbath, czy Iron Maiden dają osobie znać, jednak band chce tutaj
pokazać, że emocje też w ich muzyce są istotne. Dopiero w
„Euphoria” można zauważyć jak zespół
interpretuje nowoczesny power metal. Jest agresja, mocne uderzenie,
jest szybkość, ale jest w tym wszystkim przebojowość i ikra. Nie
ma w tym sztuczności czy nie przemyślanego kombinowania bez celu.
„Save me” to taki prosty rasowy przebój o
nieco zabarwieniu thrash metalowym. Dla fanów starego
Helloween czy Gamma Ray norweski band zgotował świetny hołd dla
nich w postaci petardy „Standing Tall”. W podobnej
konwencji utrzymany jest „Primevil”, który
jeszcze bardziej podgrzewa atmosferę. Gdzieś nutkę Persuader można
uchwycić w agresywnym „End of Days”. Jestem fanem
Gamma ray i nie kryje się z tym, to też bardzo mi się spodobał
„Core”, który ma ducha „I want out”. Na
koniec tytułowy „Rage and Fire”, który
idealnie zamyka całość i podsumowuje album lepiej niż ja za
pomocą słów.
Nie trzeba popadać w
klonowanie znanych nam zespołów, nie trzeba próbować
tworzyć coś nowego na siłę. Można stworzyć coś co będzie z
jednej strony trzymać się tradycji, a z drugiej wprowadzać nas w
świat nowoczesnego metalu. Guardians of Time do tej pory kojarzył
się z rzemieślniczym power metalem i solidnym graniem. Teraz to się
zmieniło. Zespół pokazał, że może wyznaczać nowy trend,
nową jakość takiej muzyki,a to już świadczy o ich potencjale.
Jeden z najlepszych albumów w kategorii power metalu? Jasne,
że tak.
Ocena : 10/10
TAK! Porównania w recenzji z kapelusza, ale płyta genialna!
OdpowiedzUsuńNa razie wysoko nr 3 w tegorocznym rankingu.
ja właśnie takie zespoły tam wyłapałem :P
UsuńTy zawsze słyszysz Hansena i Sielcka, a to nie te rejony. Zupełnie.
OdpowiedzUsuń