To już 30 lat minęło
od wydania debiutanckiego albumu amerykańskiego bandu Chastain.
„Mystery of Illusion” nie jest może najlepszym albumem tej
formacji, ale od niego wszystko się rozpoczęło. Tutaj po raz
pierwszy raz usłyszeliśmy niesamowity głos Leather Leone, która
wstrząsnęła rynkiem muzycznym i pokazała, że kobieta może
śpiewa równie agresywnie co facet. Ten album ukazał też
geniusz Davida T. Chastaina, lidera który stworzył jeden z
najciekawszych zespołów heavy/power metalowych. Wraz z
kolejnymi albumami zespół zdobył więcej fanów, stali
się jeszcze bardziej rozpoznawalni i każdy album wydany w latach 80
to prawdziwa klasyka gatunku i najlepsze co zespół zrobił.
Potem było co raz gorzej, odejście Leather, nowa wokalistka,
wielkie zmiany i w końcu gdzieś zespół przepadł bez echa.
Wszystko ożyło kiedy znów wróciła Leather, a zespół
po 9 latach przerwy wrócił z nowym albumem. „Surrender to
No One” był daleki od klasycznych albumów, ale kiedy
udostępniono próbki nadchodzącego „We Bleed Metal” to
ożył duch dawnych płyt Chastain. Czyżby zespół postanowił
zmobilizować się i wrócić do korzeni?
Na nowym albumie słychać
z pewnością progres w stosunku do poprzedniego albumu. Jest
ostrzejsze, o wiele mocniejsze brzmienie, która ma klimat
produkcji z lat 80, co akurat jest dobrym znakiem. Nawet okładka
frontowa ma coś z lat 80 i faktycznie może nasuwać nam klasyczne
albumy Chastain. Skład też wciąż pozostaje klasyczny, bo jest
Leather na wokalu, za partie gitarowe odpowiada David, a za bas
odpowiedzialny jest Mike Skimmerhorn, który jest w zespole od
1984r. Jednak skład to też nie wszystko, bo przecież poprzedni
album nagrał ten sam skład, a jednak czegoś zabrakło. Tym razem
David nieco odszedł od nowoczesnego charakteru, odpuścił nieco
mroczny klimat i toporne riffy, starając się przywrócić
dawny blask zespołu. Postanowił postawić na zadziorność i nieco
thrash metalowy klimat, który przypomina choćby taki „Ruler
of the Wasteland”. Jest agresja, ale David stara się nie zapominać
o melodyjności. Tak nowy album już znacznie lepiej wypada pod
względem melodie w stosunku do „Surrender to no one”. Nie
brakuje petard, ani przebojów i to bardzo cieszy. Jasne nie
jest to płyta idealna, ale w końcu udało się nawiązać do
klasycznych albumów i w końcu brzmi to jak Chastain z lat 80.
Na to czekał każdy fan tego zespołu. Zaczyna się od hymnu w
postaci „We Bleed Metal”. Pierwsze skojarzenie to „All We Are”
Warlock. Prosty riff, jeszcze bardziej banalny refren ale zdało to
swój egzamin. To jest właśnie taki klasyczny Chastain. David
brzmi o wiele bardziej naturalnie, jego zagrywki są zagrane z
polotem i lekkością. Brakowało mi tego na ostatnim albumie. Co
ciekawe Leather też brzmi o wiele lepiej niż na poprzednim albumie.
Minęło prawie 30 lat od takiego „Ruler of the Wasteland”,a ona
nic nie straciła na agresywności i swojej drapieżności. Jedna z
najlepszych heavy metalowych wokalistek i to nie podlega wątpliwości.
Album promował rozpędzony „All hail the King” i
to jest najlepszy utwór jaki zespół stworzył od
czasów odejścia Leather z zespołu. Agresywny riff, duża
dawka melodyjności, ciekawe i nieco shredowe solówki, do tego
chwytliwy refren. Klasyka sama w sobie. Dalej mamy kolejny
imponujący i również klasyczny „Againts all the
gods”. Słychać tutaj elementy thrash metalowe, ale
słychać też nawiązania do twórczości Judas Priest czy też
najlepszych płyt Chastain. Jest to nieco rozbudowany kawałek,
który wyróżnia się nie tylko pomysłowym riffem i
agresją, ale też dobrze wykorzystanymi motywami akustycznymi.
Trzeba przyznać, że już sam początek w postaci tych 3 utworów
niszczy poprzednie albumy i ostatnie dokonania Chastain. Mrok i nieco
toporności której było pełno na poprzednim wydawnictwie
daje o sobie znać w mocniejszym „Search Time For You”.
Choć stylizacja nie do końca atrakcyjna, to jednak marszowe tempo,
taki mroczny klimat sprawia że utwór ma w sobie też coś
klasycznego. Najlepsze jest w tym to, że nawet w tym kawałku jest
sporo dawka melodyjności, czy przebojowości. David na starych
płytach nie szczędził ciekawych, nieco shredowych zagrywek i
właściwie płyty były pełne takich motywów i gdzieś z
czasem to wszystko uleciało. Na szczęście nowy album w tej kwestii
też jest powrotem do korzeni. Wystarczy odpalić energiczny „Don't
Trust Tommorow”. Zespół nie obniża w żaden sposób
poziomu i można poczuć się jakbyśmy słuchali płytę nagraną po
świetny „The voice of The Cult. Już nie chodzi o brzmienie, o
formę muzyków, ale też o chemię, czy też właśnie styl
kompozycji. Ciężko w to wszystko uwierzyć, bo rzadko kiedy udaje
się kapeli nawiązać do swoich najlepszych albumów i
odtworzyć tamte czasu. Nieco słabszy jest „I am the warrior” bo
tutaj zespół znów wkracza w toporność. Jednak
słabość nie oznacza w tym przypadku gniot czy wypełniacz. Jest to
również ciekawa kompozycja, która pokazuje, że zespół
potrafi nieco urozmaicić swój materiał. David stara się
przemycić więcej nowoczesnego metalu i takiego thrash metalowego
feelingu w mocnym „Evolution of Terror”. Klasycznie
również brzmi nieco stonowany „The Last ones Alive”,
który mógłby śmiało znaleźć się na „Ruler of
the wasteland”. Znów tutaj David nie żałuje agresywnych
riffów i solówek, co jeszcze potęguje skojarzenia z
tamtym albumem. Całość zamyka klimatyczny i złowieszczy
„Secrets”, który ma coś z twórczości
Dio czy Black Sabbath. Jest to jedyny utwór skomponowany przez
Leather Leone co też warto mieć na uwadze.
25 lat przyszło nam
fanom Chastain czekać na materiał godnej tej nazwy, na materiał
klasyczny i nawiązujący do najlepszego okresu zespołu. Jasne może
nie jest tak dynamicznie i tak przebojowo jak choćby na takim „Ruler
of the Wasteland”, jednak jest spory postęp w porównaniu do
ostatnich wydawnictw. David wziął sobie do serca głosy nie
zadowolonych fanów z „Surrender to no one” i postanowił
zmienić nieco styl, wrócić do korzeni. Jest heavy/power
metal na wysokim poziom z takim amerykańskim pazurem i nutką thrash
metalu. Dawno Chastain nie brzmiał tak jak nowym albumie. Dawno nie
było tak przebojowo i tak gitarowo. To co był tylko marzeniem stało
się rzeczywistością. Chastain nagrał album na miarę swoich
klasyków. To ci dopiero niespodzianka i wielki powrót.
Gorąco polecam!
Ocena: 9/10
Skąd ty tą okładkę wytrzasnąłeś?
OdpowiedzUsuńz proma któe dostałem od wytwórni :P tam widnieje ta piękna okładka którą wrzuciłem a nie to paskudztwo z metal archives:D
Usuń