Praying Mantis to jeden z
najważniejszych zespołów jeśli chodzi o brytyjską scenę
metalową. Jeden z tych zespołów, który zaczynał jako
przedstawiciel nurtu NWOBHM. Obecnie więcej w ich muzyce melodyjnego
metalu, hard rocka czy heavy metalu. Co ciekawe zespół mimo
niezbyt dużej aktywności przetrwał lata i do dziś istnieją i
mają się całkiem dobrze. Mija 6 lat od wydania „Sanctuary”, a
Praying Mantis w odświeżonym składzie podbija świat nowym albumem
„Legacy”. Dawno ten zespół nie nagrał tak udanego i
przemyślanego albumu.
To już 10 album studyjny
Brytyjczyków i trzeba przyznać, że brzmi świeżo. Może
brzmi nieco jak ostatnie albumy Magnum, ale ma to swój urok.
Przez 6 lat może się wiele zmienić i czasami taka przerwa dobrze
robi zespołowi. W szeregach pojawił się wokalista Jaycee Cuijpers
i perkusista Hans in’t Zandt, którzy sprawili że Praying
Mantis brzmi świeżo. Jest klasyczne brzmienie, podejście do
kompozytorstwa, aranżacji, a całość brzmi po prostu świetnie.
Każdy utwór to niezapomniana wycieczka w rejony melodyjnego
heavy metalu czy hard rocka, z nutką progresywności. Świetne
partie wokalne Jaycee to prawdziwy atut nowej płyty i właściwie na
każdym kroku imponuje mi ten muzyk. Wkłada sporo serca w to co
robi. Gitarzyści Tino i Andy też jakby bardziej przemyśleli kilka
kwestii i ich partie, popisy są też na wyższym poziomie. Więcej
tutaj rytmiczności, pasji i miłości do muzyki. Jest lekkość,
finezja i niezwykły klimat. Oczywiście wszystko utrzymane w
klimacie lat 80. Zaczyna się od przebojowego „Fight For Your
Honour” który ma coś z Rainbow, Stargazery, czy
stare Pretty Maids. Piękna kompozycja, przyozdobiona syntezatorami,
co nadaje jeszcze więcej przestrzeni. Dawno ten zespół nie
nagrał tak udanego przeboju i to już pozytywnie nastraja. „The
One” już bardziej spokojniejszy i bardziej utrzymane w
stylizacji AOR. Jednak wciąż jest magia, niezwykły baśniowy
klimat. Emocje biorą górę tutaj. Zespół bardzo
dobrze miesza starą szkołę hard rocka z melodyjnym metal i dobrze
to wybrzmiewa w „Believable”, który wyróżnia
się nieco mocniejszym riffem i lekkim refrenem. Piękne melodie to
jest coś co wyróżnia ten album, a jest ich tutaj naprawdę
pełno. Wystarczy wsłuchać się w spokojniejszy „Tokyo”
by właśnie w pełni to pojąć. Marszowy „Better Man”
to kolejny mocny punkt tego wydawnictwa. Nieco progresywny „Eyes
of Child” to kolejny uroczy kawałek. To kolejny dobry
przykład, że płyta jest urozmaicona i pełna smaczków. Im
bliżej końca tym robi się w sumie jeszcze ciekawej. Przede
wszystkim więcej metalu, więcej harmonijnych solówek i
chwytliwych melodii. Nowy wokalista naprawdę świetnie wpasował się
w styl Praying Mantis i jego popisy są godne uwagi, zwłaszcza w
takim „The Runner”. Jeśli miałbym wskazać
najlepsze kawałki na płycie to wybrałbym te dwie ostatnie
kompozycje, które wyróżniają się prze piękną
współpracą gitarzystów, niezwykłą harmonią i
przebojowością. „Fallen Angel” w lżejszej formie
i niezwykle melodyjny „Second Time Around”, który
definiuje idealnie melodyjny metal.
W siłę Praying Mantis
nigdy nie wątpiłem, ale nie sądziłem że stać ich jeszcze na
taki zryw i nagranie naprawdę świetnego albumu. „Legacy” to
świetna wycieczka do lat 80 do świata hard rocka i melodyjnego
metalu. Toi klasyczne brzmienie, niezwykłe popisy doświadczonych
gitarzystów i duża dawka emocji. Nowi muzycy sprawili, że
Praying Mantis ożył i jest silny jak nigdy przedtem. Gorąco
polecam. Klasa sama w sobie.
Ocena: 9/10
Bardzo dobra płyta, generalnie mógłbyś się całą dyskografią zainteresować.
OdpowiedzUsuńNie zawiedziesz się.
Może jakbym znalazł czas, którego mi ostatnio brakuje :( Ale fakt płyta to znakomite połączenie rocka i klasycznego metalu :D Zmiany personalne wyszły im na dobre:D
OdpowiedzUsuń