Dałbym
wiele, żeby Deep Purple było w formie jak za dawnych lat, by
Rainbow z Turnerem wciąż nagrywało takie przebojowe albumy. Dałbym
wiele by stary hard rock wciąż miał się dobrze i w dalszym ciągu
był furtką do świata magii. Tak było kiedyś, a jak jest teraz?
Można śmiało rzec, że ostatnim czasy w tej kwestii jest poprawa.
Co raz więcej kapel stara się przywrócić dobre imię hard
rocka i nawiązać do jego korzeni. Takie kapele jak Orchid, The
Vintage Caravan, Wolfmother, czy Sacri Monti wywodzący się z San
Diego są nadzieją na lepsze jutro jeśli chodzi o hard rock. „Sacri
Monti” to album, który z pewnością wywoła burzę i
poruszenie w tym gatunku muzycznym.
Z tego
albumu bije niezła energia, a to dopiero początek jeśli chodzi o
odkrywanie tego co nas czeka. Zespół dał z siebie wszystko i
zadbał o to by przygoda z ich muzyka była jak najbardziej przyjazna
dla słuchacza. Cel był prosty, ale zarazem trudny. Nagrać płytę
w klimacie w stylu klasycznych wydawnictw Deep Purple, Rainbow czy
Led Zeppelin. Ciężko jest odtworzyć brzmienie tamtych lat, a
jeszcze ciężej odtworzyć ducha i klimat tamtych lat. Sporo minęło,
jednak technologia pozwala nam zrekonstruować muzykę lat 70. To też
Sacri Monti jeden problem miał z głowy. Kiedy mówimy o Black
Sabbath, Rainbow czy Deep Purple to mamy na myśli nie tylko wielkie
hity, specyficzny styl ale też wielkich muzyków, którzy
mieli i wciąż mają w sobie. Młodzi i gniewni z San Diego też to
mają. Brenden Deller to facet o szorstkim głosie, ale znakomicie
oddaje surowość tego materiału. Brzmi to jak materiał z lat 70.
Najlepsze w tym wszystkim są popisy gitarowe Brendena i Dylana,
które są przesiąknięte duchem Page'a czy Blackmore. Słychać
ambicje, pomysłowość i miłość do rocka. To jest właśnie to o
co tak dzisiaj ciężko. Granie dla przyjemności, prosto z serca, a
nie w celach zarobkowych. Pierwszy utwór „Staggered in
Lies” jest klimatyczny i znakomicie wprowadza nas w świat
Sacri Monti. Słychać echa Deep Purple czy Rainbow, ale to nie ujma
lecz spory atut tego krążka. Nie zabrakło agresji czy mroku,
przesiąkniętej stoner rockiem. Taki właśnie jest przebojowy
„Glowing Grey”, które mogło by zdobić płytę
Black Sabbath czy Deep Purple z lat 70. Progresywny i urozmaicony
„Slipping from the Day” to też taki klasyczny hit
utrzymany w znanym nam stylu. Jednym z szybszych kawałków na
płycie wydaję się być melodyjny „Ancient Seas and
Majesties”, z kolei najbardziej wyróżnia się kolos
trwający 12 minut. „Sacri Monti” to utwór
niezwykle klimatyczny, chwytający za serce i kto wie może w końcu
jest coś równie ambitnie i bogate w dźwięki co „Child in
Time” Deep Purple.
Klasyka
wraca do łask, a fani takich kapel jak Rainbow czy Deep Purple mogą
zacierać ręce bo coraz więcej takiej muzyki pojawia się na rynku.
Debiutancki album Sacri Monti to wydawnictwo z najwyższej półki,
które jest kierowane do wygłodniałych klasycznego rocka
słuchaczy. Młody band stawia na klimat, na szczerość i
autentyczność. Muzyka zagrana prosto z serca, będąca hołdem dla
takich dinozaurów jak Deep Purple, czy Led Zepelin przyniosła
pożądany efekt. Perełka w swojej kategorii, której nie
można zlekceważyć. Gorąco polecam.
Ocena:
9.5/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz