wtorek, 6 maja 2014

BATTLEROAR - Blood of Legends (2014)

14 lat na scenie, 4 albumy, 6 lat oczekiwania na nowe wydawnictwo i to nie są korzystne statystyki jeśli chodzi o grecki zespół o nazwie Battleroar. Dotychczas ta formacja nie zawodziła i nagrywała solidny epicki heavy metal z domieszką power metalu. Wielu z słuchaczy widziało w nich drugi Manilla Road, Virgin Steele czy też Sacred Steel, a takie skojarzenia zawsze dobrze wywierają pozytywny wpływ na całokształt zespołu i na poziom prezentowanej muzyki. Po 6 latach milczenia grecki Battleroard powraca i choć jest to już nieco inny zespół to wciąż starają się pokazać, że trzeba liczyć się z nimi jeśli chodzi o epicki heavy metal i właśnie świadectwem tego jest nowy album zatytułowany „Blood of Legends”.

Odległy czas między albumami zrobił jednak swoje i gdzieś uleciała moc tego zespołu, gdzieś uleciała pomysłowość i umiejętność kreowania prawdziwych hitów. Swoje też zrobiła roszada w składzie. Pojawił się wokalista Sacred Steel Gerrit Mutz, który śpiewa w swoim stylu i Battleroar brzmi jeszcze bardziej analogicznie jak Sacred Steel. Pojawia się też nowy basista Stavros i gitarzysta Antreas, ale ich wpływ na wydźwięk płyty jest jakby mniejszy. Co ciekawe zespół dalej korzysta z podobnych rozwiązań i w dalszym ciągu słychać epicki klimat, budowanie napięcia za pomocą rozbudowania, różnych smaczków, jest sporo bojowych motywów i jest w tym coś z rycerskiego metalu. Nie uświadczymy zmiany stylistyki co jest sporym plusem, ale problem tkwi nie tyle w zmianach, co w spadku jakości granej muzyki przez Battleroar. Uświadczymy piękny klimat i bogate aranżacje jak choćby ta w „Relentless Waves”. Nadzieję na bardzo mocny album daje energiczny „The Swords are Drawn”, który zabiera nas na wycieczkę po latach 80. Sporo w tym Judas Priest, czy innych klasycznych kapel. Niestety, ale są też momenty w których zespół popada w rutynę, monotonność i zmęczenie materiału. Wady same przemawiają przez średniej klasy „Blood of Legends”. Jeśli chodzi o rozbudowane kompozycje to z pewnością na uwagę zasługuje żywszy „Immortal Chariot” i przydałoby się więcej tak energicznych utworów. Z kolei pod względem klimatu wyróżnia się „Valkiries Above Us”. Mamy też marszowego „Exile Eternal”, który też dobrze się prezentuje.

Fani wykazali się cierpliwości, a Battleroar wolą walki, jednak nie to tutaj oceniamy, lecz muzykę jak zespół stworzył na przestrzeni 6 lat. Ta niestety tutaj jest pełna niedociągnięć i dopracowań. Jest epickość, jest soczyste, dopieszczone brzmienie, kilka ciekawych melodii i pomysłowych aranżacji. Jednak za brakło tutaj mocnego kopa, zadziorności, zaskoczenia, a przede wszystkim zapadających w pamięci utworów, które pojawiały się na poprzednich wydawnictwach. Niby tak mało, a jednak tak dużo. Spodziewałem się czegoś bardziej w stylu „The Swords are drawn” i czegoś na poziomie choćby „Age of Chaos”


Ocena: 5.5/10

2 komentarze:

  1. Płyta bardzo dobra, zresztą nawet w powyższej recenzji jest więcej zdań chwalebnych niż krytycznych, więc ocena dziwi... Z Sacred Steel nic tu nie ma, wciąż króluje typowy helleński epicki sztandar. Supcio albumik :)

    http://www.encyklopediametalu.net16.net/

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgadzam się z recenzją, bez Marco to nie to samo, z resztą kompozycje też nie są tak uderzająca jak na pierwszych 3 albumach

    OdpowiedzUsuń