Jaka powinna być muzyka
symfoniczna? Jak powinna brzmieć? Co powinna zawierać? Czy ma
wzbudzać emocje czy ma tylko umilić czas? W jakim kierunku powinna
podążać? W kierunku filmowego kreowania muzyki jak to przedstawił
na swoim solowym albumie Toumas z Nightwish, czy może pójść
w kierunku klasycznego symfonicznego power metalu jak to
zaprezentował Ancient Bards? A może powinna być czymś świeżym i
bardziej zaskakującym? Każdy z nas ma swoje wyobrażenia i
wymagania jeśli chodzi o ten rodzaj muzyki. W tym roku było wiele
ciekawych premier jeśli chodzi o symfoniczny metal. Dla wielu jednak
rok 2014 to rok wyczekiwania na nowy album holenderskiej formacji
Epica. Miałem wrażenie, że ta kapela się wypala i nie ma już nic
ciekawego do zaoferowania. Jednak promocja „The Quantum Enigma”
była głośna i można było odnieść wrażenie, że Epica wraca do
metalu, że mają zamiar wydać coś niezwykłego i wyjątkowego.
Wtedy jeszcze w to nie wierzyłem i byłem sceptyczny nastawiony.
Jednak usłyszałem i uwierzyłem.
Epica to zespół,
który często jest porównywany z Nightwish czy też
nawet Kamelot i w sumie nic dziwnego. Z Kamelot Epica zawsze miała
coś wspólnego, nawet nazwa zespołu została zaczerpnięta z
tytułu albumu Kamelot. W muzyce Epica tez można doszukać się
nawiązań do twórczości Kamelot, zaś symfoniczne aspekty i
wokal Simone Simons przywołują na myśl Nightwish. Simone to
uzdolniona wokalistka i jest to ta sama liga co Tarja Turnen i wie
jak śpiewać podniośle, energicznie i z charyzmą. Co ciekawe jej
talent z płyty na płytę się rozwijał i punktem kulminacyjnym bez
wątpienia jest „The Quantum Enigma”. To jest wyjątkowy album
tej zasłużonej formacji. Może nic nie muszą udowadniać, ale
Nightwish powrócił na właściwie tory, więc czas żeby
Epica przypomniała swoje najlepsze lata. Przez długi czas byłem
zdania, że nie stać ten band na jakiś ciekawy album, który
da do myślenia innym zespołom symfonicznym, który nieco
wstrząsie całym tym gatunkiem. A jednak udało się i bez wątpienia
„The Quantum Enigma” to najbardziej dojrzałe dzieło tej
formacji i przemawia za tym wiele czynników. Simone Simons
tutaj wspina się na wyżyny swoich umiejętności, gitarzysta Mark
Jensen jest bardziej widoczny i jego harsh wokale nadają nutki death
metalu i agresywniejszego grania. Ten album pokazuje, że właśnie
można wymieszać kilka gatunków, że nie trzeba wiązać się
stricte z jednym. Eksperyment ryzykowny, ale przyniósł
zaskakujący dobry efekt. Na nowym albumie Epica usłyszymy
symfoniczny metal, melodyjne metal, troszkę coś z death metalu, coś
z progresywnego power metalu, coś z rocka, a nawet muzyki filmowej.
Jest wszystko co trzeba i podane w odpowiedniej formie. Epica brzmi
świeżo, zaskakuje pomysłowością i wyróżnia się na tle
innych kapel, stawiając na nowoczesny wydźwięk, na obranie nieco
innego charakteru i to musi się podobać. Zaczyna się patetycznie,
wręcz filmowo, ale „Originem” to przykład jak
można budować napięcie, jak można z mocnym uderzeniem zacząć
album, a przecież to tylko 2 minutowe oratorium i popis klawiszy i
symfonicznych ozdobników. Niektórzy z nas chcą tutaj
usłyszeć nie tylko klawisze i symfoniczny metal, ale tez coś z
prawdziwego heavy/power metalu. Agresywnych riffów,
nowoczesnego brzmienia i szybszej sekcji rytmicznej nigdy za wiele i
tutaj już „The Second
Stone” jest skierowane do takich słuchaczy, bowiem
jest to mocny i zadziorny kawałek. Tak Epica dawno nie grała i
nigdy tak świeżo i pomysłowo. Mark i Issac tworzą tutaj znakomite
gitarowe tło i symfoniczne elementy nie przyćmiły w żaden sposób
tej współpracy. Riffy i solówki są wyraźne,
soczyste, pełne energii i agresji. Płyta jest bardzo urozmaicona i
ciężko tutaj wyszukać dwóch podobnych utworów, z
podobną konstrukcją, ale płyta nie traci na tym w żaden sposób.
Często przecież takie zabiegi kosztują zespół równy
poziom jeśli chodzi o materiał, ale to nie tyczy się zespołu
Epica. Więcej progresywności i popisów wokalnych Marka
uświadczymy w bardziej power metalowym „The Essence of
Silence”. Co może tutaj też podobać to dość nowoczesny
wydźwięk utworu. Najcięższym utworem na płycie jest „Victims
of Contingency”, który przedstawia nową wizję
symfonicznego metalu. Zazwyczaj ten gatunek kojarzy się z
podniosłością i bogatą aranżacją, jak również słabą
siłą przebicia przez to że riffy rzadko kiedy są agresywne. Tutaj
Epica łamie wszelkie zasady i w tym utworze pokazują jak może
brzmieć nowoczesny symfoniczny metal. Może ktoś wynieść z tej
lekcji jakieś wnioski? Oby tak, bo jest to przyszłość tego
gatunku. Pierwszym dłuższym utworem na płycie jest „Sense
Without Sanity - The Impervious Code „ ittuaj sporo się dzieje.
Można pochwalić za power metalowe wtrącenia, za podniosłość, za
filmowe kreowanie klimatu i napięcia. Jednak w dalszym ciągu jest
to metalowy utwór, który może was porwać gitarową
jazdą. W „Unchain Utopia” zespół zwalnia i
pokazuje że można nawet stworzyć chwytliwy utwór bez
większego zaangażowania gitar. Chórki odegrały tutaj
kluczową rolę. Dałem się też porwać emocjonalnemu i
wzruszającemu „The Fifth Guardian – Interlude”,
choć to tylko podniosły instrumentalny przerywnik, w który
Epica ukazuje swoje filmowe oblicze. Jeden z wolniejszych utworów
na płycie i jeden z tych nie metalowych kompozycji, a mimo to
ukazujące piękno i poziom jaki prezentuje Epica na tym
wydawnictwie. Jak wspomniałem Epica w swojej muzyce nie ukrywa
inspiracji Kamelot i takie słychać w złożonym „Chemical
Insomnia”czy rozpędzonym „Reverence - Living in
the Heart” . Poziom nie spada, nawet wtedy kiedy zespół
stawia na komercyjność i bardziej rockowy wydźwięk. Wolniejszy w
tym przypadku „Omen - The Ghoulish Malady” też
prezentuje się okazale i nie przynosi kapeli wstydu. Ten utwór
i tak kasuje większość co ten zespół stworzył na
ostatnich dwóch albumach. Ballada „Canvas of Life”
przyprawia o dreszcze i pokazuje piękno symfonicznego metalu. Można
za pomocą pięknego głosu Simone, podniosłych chórków
stworzyć coś wyjątkowego i wzruszającego. Mało która
kapela może się tym pochwalić. W końcowej części mamy jeszcze
agresywniejszy „Natural Corruption” i kolos w
postaci „The Quantum Enigma - Kingdom of Heaven Part II”
który jest takim podsumowaniem tego co działo się na tym
albumie, a działo się sporo.
Bez względu czy na
płycie pojawia się szybki czy wolny utwór to nie ma mowy o
nudzie, o wdawanie się w rutynę i kopiowanie innych. Tutaj zespół
Epica wykazał się odwagą i geniuszem. Nagrywali różne
albumy, ale żaden nie brzmiał tak dojrzale, żaden nie wykazywał
takiego progresu, ani nie był tak dopieszczony. Ostatnie wydawnictwa
Epica sugerowały, że kapela się wypala i nie ma nic więcej do
zaoferowania, a tutaj proszę nagrali album, który jest czymś
więcej niż jednym z najlepszych albumów Epica, to jest
przyszłość symfonicznego metalu i miałby nadzieję że będzie
dla niektórych wstrząsem, który pobudzi do kreatywnego
tworzenia muzyki. Brawo, jestem oczarowany „The Quantum Enigma”.
Ocena: 9.5/10
W pełni się zgadzam z recenzją, zespół nagrał kapitalny album od którego na razie nie mogę się oderwać :) Zwłaszcza Unchain Utopia robi duże wrażenie, świetne chórki, Simone jak zwykle pięknie śpiewa.
OdpowiedzUsuńOde mnie również 9.5/10
Ja po wydaniu Omegi wróciłem do tej kapeli i na powrót jestem zauroczony tym albumem. Zauroczony ? Nie . Wsiąkłem na amen. Po tym można poznać dobą kapelę i genialny album. Gdy po kilku latach wracasz do niego i odkrywasz to wszystko na nowo. I wszytko jet tu piękne i świeże
OdpowiedzUsuń