Choć w 1999 r powrócił
Agent Steel, to jednak nikt już nie był do końca tym zespołem z
lat 80. Inne czasy, inna moda, inne priorytety. Powrót był o
tyle ciężki dla formacji, bowiem John Cyriis nieustannie walczył o
prawa do nazwy Agent steel, co przyczyniło się do zmiany nazwy w
pewnym momencie na Order Of Iluminatii. John Cyriis nic nie
wywalczył, a Agent Steel jak na złość Cyriisowi poszło zaciosem
i nagrała kolejny znakomity album o tytule „order Of Iluminaty”.
Jest to drugi album po reaktywacji z 1999r i najlepsze dzieło z
następcą Cyriisa, a mianowicie Bruce'a Halla. Może nie spełnili
swoich obietnic o powrocie do korzeni, ale jest to dzieło, które
śmiało może konkurować z klasykami z lat 80.
W roku 2003 ukazało się
wiele ciekawych pozycji, a power metal rósł w siłę,
pokazując pazur. Można było uświadczyć rozwój i także
większy nacisk na agresywność w tym gatunku, co mogło się
spodobać. Ci co lubią heavy/power metal w stylu Helstar czy Metal
Church wiedzą o co mi chodzi. Agent Steel i power metal? Właśnie
tak wyglądał kolejny krok w karierze tej znakomitej formacji i tak
właśnie objawiła się ewolucja Agent Steel. „Omega Conspiracy”
była czymś nowym dla zespołu, bowiem tutaj była dominacja
technicznego thrash metalu i w tym stylizacji zespół też
znakomicie się odnalazł. Może nie do końca porzucił ten styl,
bowiem na „Order Of Iluminatii” jest sporo pozostałości z
tamtego krążka, to jednak postanowił tutaj też nawiązać do
swojej przeszłości, stawiając na speed metal. Efektem ubocznym
tego połączenia okazał się element power metalu, co bardzo mi się
spodobało. W końcu Bruce Hall to wokalista, który ma
predyspozycje do śpiewania takich muzyki i daje mały popis swoich
umiejętności w rozpędzonym „Dead Eyes”. To co
zrobił Agent Steel było odważnym zagraniem, ale tez przyniosło
rozgłos kapeli i większe zainteresowani. Dla wielu fanów
jest to jeden z najlepszych albumów Agent Steel i w sumie
trudno z tym stanowiskiem się nie zgodzić. Po 4 latach przerwy
udało się stworzyć coś wyjątkowego. Brzmienie tutaj jest
soczyste, bardziej thrash metalowe, ale dzięki temu materiał ma moc
i potrafi dać nam mocnego kopa. Na pierwszych dwóch płytach
roi się od pojedynków na solówki i przepychanki między
Juan i Bernie. Podobały mi się te pojedynki i miło jest usłyszeć
że na „Order of Iluminati” też jest pełno takich właśnie
takich zagrań. Dobrze to odzwierciedla „Avenger”,
który otwiera ten album w wielkim stylu. „Ten Fist of
Nations” to taki miks heavy metalu, thrash metalu, a
wszystko podane w nowoczesnym opakowaniu na miarę Nevermore. W
takim „E.U.L” słychać wyraźnie że kapela nie
otrząsnęła się z thrash metalu. Jest bardzo technicznie, ale to
wciąż wysoki poziom grania. Płyta poraża dynamiką, energią i
mocą, a każdy utwór potrafi porwać. Tak też jest z
żywiołowym „Enslaved”,
który nasuwa bardziej power metalową formułę. Wyróżnia
się spośród całego materiału „Insurection”,
który początek ma bardziej stonowany, mroczniejszy, a
końcówkę bardziej power metalową. Mocnym atutem płyty jest
agresywny i bardzo szybki „Forever Black” i to jest
przykład nowej jakości Agent Steel a także udanej mieszanki power
i thrash metalu. „Human Bullet” nieco lżejszy,
nieco bardziej progresywny, ale z pewnością nie odstaję od reszty.
Bruce Hall wniósł
powiew świeżości do Agent Steel i choć był to już nieco inny
zespół, to jednak wciąż grali muzykę na wysokim poziomie.
Nie inaczej jest z „Order Of Iluminati”, który pokazuje
też że można grać agresywny speed/heavy/ thrash metal w
nowoczesnym opakowaniu. Jedno z najważniejszych wydarzeń roku 2003
i jak dla mnie jest to równie świetny album co „Unstoppable
Force” czy „skleptic Apocalypse”.
Ocena: 9.5/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz