Nie lada zaskoczenie
przeżyłem gdy się dowiedziałem że amerykańska kapela o nazwie
Aska to nie żaden debiutant, ani kapela złożona z młodzieńców
którzy chcą coś udowodnić, lecz kapela doświadczona i
zasłużona na scenie metalowej. Przyznam się, że nigdy nie
natknąłem się na tą kapelę, ale nowy album „Fire Eater”
wzbudził we mnie zainteresowanie. Wiecie co? Ta kapela napawa mnie
optymizmem, bo w końcu ktoś niczym Warlord pokazuje że można grać
amerykański heavy metal zakorzeniony w tradycji, że można stworzyć
znakomity album, który osadzony jest w latach 80, ale też ma
coś z czasów współczesnych. Czy mam dalej słodzić?
Już szata graficzna
wiele mówi i nie jest to żaden chwyt marketingowy,a jedynie
uzupełnienie całości. Nawet w sferze brzmienia nie popełniono
błędu i otrzymaliśmy solidne, soczyste brzmienie, które
podkreśla poziom zawartej muzyki. Wszystkie dźwięki brzmią
mocarnie i czysto, co jeszcze zwiększa doznania. Aska to kapela z
doświadczeniem, które właściwie przyczyniło się do
stworzenia solidnego materiału w którym nie ma większych
wpadek. No może jedynie „The Last Message” średnio
mi pasuje do całości. Mocną stroną tego wydawnictwa jest
zróżnicowany materiał, który nadaje całej płycie
odpowiedniej dynamiki i charakteru. Zaczyna się od mocnego,
ciężkiego „Everyone Dies”, który brzmi
jak mieszanka Iced Earth, Iron Maiden, Metal Church i Judas Priest i
takie poniekąd są inspiracje kapeli. Następny utwór w
postaci „Dead Again” można określić mianem
kompozycji hard'n heavy z wpływami Riot. Stonowany, mroczny
„Valhalla” to kolejny przykład wpływu Metal
Church. Nie zabrakło też szybszej kompozycji i tutaj „Son
Of God” czy nieco power metalowy „Eye Of Serpent”
tutaj się znakomicie sprawdzają. Miłą niespodzianką może być
nieco operowy i progresywny „Year Of Jubillee”
przesiąknięty Queen czy cover Judas Priest w postaci „The
Ripper”. Wszystko wyszło tak jak powinno, ale jak miało
być inaczej kiedy w Aska śpiewa utalentowany George Call, który
brzmi jak Rob Halford czy też Matt Barlow, a gitarzyście też
wygrywają sporo atrakcyjnych melodii?
Ta płyta to prawdziwa
heavy metalowa niespodzianka, która wzięła się znikąd.
Warlord, Attacker i Aska pokazały że amerykański heavy metal ma
się dobrze i nie zapomina o tradycji. Pozycja obowiązkowa dla
maniaków mocnych riffów, chwytliwych refrenów i
ciekawych melodii.
Ocena: 8/10
Dzięki za recenzje. Nie znałem tego bandu, a to naprawdę doskonałe granie :)
OdpowiedzUsuńMiło to słyszeć:D O to chodziło, żeby przekonać tych co nie słyszeli :D Jakieś ulubione kawałki?
UsuńPłytka zdecydowanie zasługuje na uwagę,
OdpowiedzUsuń