Kiedy w 2005 roku powstał
zespół Benedictum, wiele upatrywało w tym zespole nadzieję
dla amerykańskiej sceny heavy metalowej. Oczywiście kapela pokazała
się z dobrej strony nagrywając solidny debiut i pozostałe albumy.
Charyzmatyczna wokalistka Veronica Freeman napędza tą formację od
początku i jej wokal to jedna z głównych zalet tego zespołu.
Jeśli o mnie chodzi nigdy nie było mi po drodze z twórczością
Benedictum i dwa poprzednie albumy nie zapadły mi w pamięci. Czy z
nowy krążkiem zatytułowanym „Obey” jest inaczej? Oto jest
pytanie.
Stylistycznie Benedictum
nic się nie zmienił na nowym krążku, bowiem dalej jest to heavy
metal, z pewnymi patentami z kręgu muzyki progresywnej czy też
power metalowej. Od strony technicznej „Obey” też brzmi jak
wcześniejsze albumy i to amerykańskie brzmienie jest tutaj mocną
stroną. Czym się różni „Obey” to z pewnością składem
zespołu, który zarejestrował owy album. Nowa sekcja
rytmiczna jest słyszalna i wypada bardzo dobrze, co potwierdzają
takie dynamiczne kawałki jak „Obey” czy
„Fractured”. Choć gitarzysta Pete Walls stara się
dwoić i troić na płycie, to jednak jego zagrywki nie robią
większego wrażenia. Średnia krajowa została utrzymana, z tym że
motywy są jakieś takie oklepane i niezbyt zapadające w pamięci.
Kto błyszczy w Benedictumt o Veronica, która brzmi jak
Leather Leone i dobrym przykładem jej talentu jest taki mocniejszy
„Scream”. Wokalistka śpiewa agresywnie, z mocą i
pewnością siebie, co nadaje płycie odpowiedniego heavy metalowego
charakteru. Szkoda tylko, że kompozycje są niskich lotów i
nie robią większego wrażenia. „Evil That We Do”
jest nawet solidny, ale szybko przemija i nie zapada w pamięci.
Toporny riff i nijaki refren sukcesu nie odnoszą w tej kompozycji.
Ballada „Cry” może i ma spokojny klimat, ale nie
wzrusza. I tak trzeba się przemęczyć do znakomitego „Apex
Nation”, który wg mnie jest najlepszym utworem na
płycie. Nie dało się więcej takich petard nagrać? Ja się pytam
dlaczego? To pytanie musiałbym zadać zespołowi.
Upłynęły dwa lata od
poprzedniego wydawnictwa i mamy w tym roku „Obey” i uważam, że
zespół zmarnował ten okres i nie nagrał nic nadzwyczajnego.
Ot co średnich lotów album, który co najwyżej można
zaliczyć do solidnych. Może i moc gdzieś w tym wszystkim jest,
jednak cała reszta odstaje. Utwory, które przelatują i
melodie, które nie zapadają w pamięci to największy
mankament tej płyty. Może czas, żeby pani Veronica zmieniła
zespół i nie marnowała się w Benedictum?
Ocena: 5/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz