Jednym z najważniejszych
głosów w metalowym świecie na dzień dzisiejszy jest bez
wątpienia nie kto inny jak Jron Lande. Ten norweski wokalista znany
jest przede wszystkim z mocnego głosu o szerokiej skali, w którym
nie brakuje tego wszystkiego czego się oczekuje od wokalisty
metalowego czy też rockowego. Jest bez wątpienia jednym z tych,
który ma manierę wokalną podobną do Ronniego James Dio.
Jorn rozpoczął karierę w 1994 roku i osiągnął sławę za sprawą
występów w Masterplan jak i pod szyldem Jorn. Od kiedy nie
jest już częścią Masterplan, znów może się skupiać na
swojej karierze solowej, to też w tym roku wydany został kolejny
album o tytule „Traveller”.
Jorn od początku swojej
kariery tworzył muzykę, będącą miksem hard'n heavy, hard rocka i
heavy metalu i w tej kwestii nie ma większego zaskoczenia. W dalszym
ciągu to słychać na nowym albumie, gdzie słychać przekrój
wcześniejszych albumów, zwłaszcza tych ostatnich typu „Bring
Heavy Rock To The Land” czy „Spirit Black”. W
tej kwestii nie ma większego zaskoczenia, ale tego nikt zapewne nie
oczekiwał. Jak również nikt nie spodziewał się, że norweg
nagra jeden z najlepszych albumów w swojej historii. Co
wyróżnia ten album na tle innych, jeżeli styl, konstrukcja
utworów, budowanie klimatu jak i patenty zostały
niezmienione? Bez wątpienia świeża krew wniesiona przez gitarzystę
Trenda Holtera i basistę Bernta Jansena. Popisy Trenda są tutaj
pełne gracji, rytmiczności i niezłego wyczucia. Balansuje on
między ciężkim heavy metalem, a melodyjnym, finezyjnym hard
rockiem czy hard'n heavy. Ten kontrast nadaje zestawienie typu znany
wcześniej znakomity przebój w postaci „Traveller”
i melodyjny „Legend Man”,
w którym słychać coś z Rainbow czy Dio. Nieodzownym
elementem, który sprawia że nowy album brzmi znakomicie są
bez wątpienia udane melodie. Ostatnio bywało różnie z tym
na płytach Jorna. Tym razem dostarczył fanom niezłej mieszanki
hard'n heavy i heavy metalu. Melodie, proste, ale nie pozbawione
pomysłowości, czy też mocy. Dzięki temu czynnikowi kawałki
zapadają w pamięci, co jest istotne. Co z pewnością też czyni
„Traveller” wyśmienitym wydawnictwem w swojej dziedzinie to
oczywiście konstrukcja i dobre rozplanowanie materiału. Urozmaicona
budowa wydawnictwa sprawia, że słucha się nie nudzi. Już
wrzucając ciężki, metalowy „Overload”Jorn
pokazuje że miał od razu pomysł co do rozłożenia materiału. Z
mrocznego, przesiąkniętego Black Sabbath kawałka szybko
przechodzimy w kierunku bardziej rockowego „Cancer
Demon”.Nie
uświadczymy może jakiegoś szybkiego kawałka, ale przebojowość i
melodyjność to wynagradza w 100 %. „Window
Maker”
, podniosły „Make Your Engine Scream”
czy „Rev On”
to jedne z najlepszych utworów jakie stworzył ostatnim czasy
Jorn. Smaku dodaje z pewnością bardziej ponury z elementami ballady
„The Man Who Was A King”,
który brzmi jak kawałek Dio czy też bardziej rozbudowany
„Carry The Black”.
Jorn
jako jeden z nie wielu udanie kontynuuje to co tworzył Ronnie James
Dio i na „Traveller” słychać spuściznę po jednym z
największych wokalistów jaki heavy metal miał. Niby styl ten
sam, niby dalej Jorn gra miks hard'n heavy i heavy metalu, to jednak
dawno nie nagrał tak przebojowego, dobrze wyważonego albumu. Jeden
z najlepszych wydawnictw sygnowanych szyldem Jorn.
Ocena:
8.5/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz