Mam oczy ale jestem
ślepy, mam uszy ale nie słyszę. Tak mogę opisać swoją przygodę
z szwedzkim zespołem Månegarm. Nie
jestem osobą właściwą do pisania recenzji o tym zespole, ponieważ
nigdy nie miałem kontaktu z tą formacją, a też nie siedzę w tym
gatunku tak głęboko by uważać się za specjalistę. Jednak
wrażenie jak na mnie wywarł nowy album zespołu o nazwie „Legions
Of The North” sprawiło, że postanowiłem przekonać do tej kapeli
innych niewidomych i głuchych jak ja.
Månegarm
to kapela doświadczona, co zresztą wybrzmiewa na nowym albumie
dobitnie. Brak jakiś wpadek, nie dopracowania, brak wypełniaczy i
dostarczania słuchaczowi odgrzanych kotletów. Nawet jeśli
się nie gustuje viking/black/folk metalu to jednak można doszukać
się elementów heavy/power metalowych. Jedni usłyszą coś z
3 Inches Of Blood, jedni wpływy Running Wild, a inni dostrzegą
podobieństwo z Kalmah, Suidakra, Wolfchant czy Black Messiah.
Cokolwiek usłyszymy szwedzki zespół stawia na własny
charakter i tutaj wygryza wszelką konkurencję. Jest agresja,
brutalność, mrok, ale też melodyjność, pomysłowość i
przebojowość. To są istotne cechy, które sprawiają, ze ów
album brzmi wyjątkowo. Nowym nabytkiem w zespole jest perkusista
Jacob Hellegren i jego technikę oraz talent słychać przez cały
album. Mroczny i brutalny wokal Erika sprawia, że słuchacza
potrafią ciarki przejść po plecach. Mimo swojego brutalnego
dźwięku przykuwa uwagę i dostarcza sporo emocji. Nawet takie
detale jak szata graficzna i brzmienie mają tutaj znaczenie.
Znakomicie to odzwierciedla poziom, jakość i styl zespołu.
Epickość, podniosłość to kolejny element, który wyróżnia
nowy album na tle innych podobnych wydawnictw. Otwierający „Arise”
już daje upust owej epickości. Dominują tutaj kawałki będące
krzyżówką viking/black i folk metalu co znakomicie
prezentuje „Legions Of The north”.
Czasami jak w przypadku „Eternity
Awaits” zespół
kładzie większy nacisk na folkowy charakter kompozycji. Miłym
urozmaiceniem są klimatyczne przerywniki w postaci „Helvegr”
czy „Vigverk”. Oprócz szybkich
kompozycji mamy też bardziej stonowane jak np. „Hordes Of
Hel”. To potwierdza talent i pomysłowość gitarzystów,
którzy nadają całości agresywności i melodyjności.
Technicznie też nie ma im czego zarzucić. Bardzo dobrze wypadają
też utwory bardziej rozbudowane, bardziej złożone, z różnymi
smaczkami i tutaj dobrym przykładem jest „Echoes from the
Past” czy złowieszczy „Forged in Fire”.
Reszta utworów również pasjonująca i godna uwagi.
Nie jestem smakoszem black metalu czy
też viking metalu, ale gustuje w pomysłowym albumie, gdzie jest
miejsce na agresję, przebojowość, mroczny klimat. „Legions of
the North” zaskoczył bardzo pozytywnie i pokazał, że poza
heavy/power metalem też można znaleźć płytę godną uwagę,
która uwodzi swoim urokiem, stylem i poziomem, a także
pomysłowymi aranżacjami. Jeden z najciekawszych albumów roku
2013. Teraz widzę, teraz słyszę.
Ocena: 10/10
Po 4 latach przerwy jeszcze lepsze wydanie.
OdpowiedzUsuńCheers Vikingowie *beer* ;)
Jeszcze nie miałem okazji się zapoznać z tym krążkiem. Mam jednak spore obawy. Kręgosłupem zespołu był ich skrzypek Janne, który rozstał się z kapelą przed tym wydawnictwem. Wobec faktu, że na poprzednich płytach skrzypce były kręgosłupem, na którym wznoszono utwory, jakoś ciągle nie mogę się za tą płytę zabrać.
OdpowiedzUsuńZ wcześniejszych dokonań zespołu szczerze polecam to: http://www.youtube.com/watch?v=PYrCyAyxmpE
Pozdrawiam!
http://folkmetalowiec.blogspot.com/