Czego
można się spodziewać po kapeli, która się zwie Metal?
Na pewno nie oryginalności ani też pomysłowości w sferze
kompozytorskiej. Banalna i zarazem niezbyt przyciągająca nazwa
zespołu potrafi rozśmiać, jednak czy nazwa to wszystko? Nie można
na pewno ocenić kapeli po nazwie, ani po innych banalnych rzeczach.
Liczy się muzyka i to jak ją przekazuje zespół za sprawą
albumu. Debiutancki album australijskiej kapeli Metal zatytułowany
„Proving Our Mettle” miała
premierę w kwietniu tego roku.
Może
nazwa zespołu nie pozwala brać kapeli na poważnie, to jednak uwagę
może przyciągnąć klimatyczna i kolorystyczna frontowa okładka
albumu. Akurat okładka jest zrobiona z pompą czego nie można
powiedzieć o zawartości. To co znajdziemy na płycie to średniej
klasy heavy/ power metal z wyraźnymi wpływami Manowar, Judas Priest
czy Iron Maiden. Sama wtórność nie jest tutaj taka zła, bo
ma swoje plusy. Ułatwia ona odbiór, sprawia że kompozycje
brzmią bardziej naturalnie. Jeszcze bardziej ta cecha podkreśla
styl zespołu, który stara się swoją muzyką przenieść do
lat 80. Choć zespół grać potrafi, to jednak kompozycje są
przeciętne. Wynika to głównie z umiejętności muzyków
jak i niezbyt wyszukanej formy przekazu. Dominują tutaj proste
pomysły i banalne aranżacje. Wszystko skupia się na energicznej
sekcji rytmicznej, specyficznym wokalu Razora
'Sting' Raya, który pełni również rolę basisty, a
także na prostych, melodyjnych partiach gitarowych wygrywanych przez
gitarzystów, którzy nie grzeszą wyszkoleniem
technicznym czy talentem. Jednak jeśli ktoś szuka prostego,
radosnego i melodyjnego metalu ten nie powinien narzekać. Zwłaszcza
jeśli materiał jest w miarę urozmaicony i równy. Na co
warto zwrócić uwagę? Na szybki „Victory”
utrzymany w stylizacji
Judas Priest, epicki „Beneath the Banner of the Iron
Duke” w stylu Running
Wild czy metalowym „Battlefields Ablaze”
z wpływami Manowar. Na płycie dobrze wypadają true metalowe
kolosy w postaci „The Buccaneer's Revenge”
czy „ Trafalgar”..
Kompozycje solidne mimo banalnej formy i słabszego brzmienia.
Nie
ma się co oszukiwać, ten młody australijski zespół to
pozycja tylko dla wytrwałych metalowców, którzy nigdy
nie mają dość prostych melodii zakorzenionych w latach 80. Ten
album miło się słucha, ale nie wzbudza większych emocji.
Ocena:
6/10
P.s Podziękowania dla Vlada za udostępnienie płyty
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz