To już 15 lat
działalności hiszpańskiego Angelus Apatrida. Czas płynie bardzo
szybko i przez ten nie krótki okres młoda kapela nagrała 5
albumów i pokazała, że można grać agresywny thrash metal
bez zbędnego owijania w bawełnę. Muzyka Hiszpanów nie jest
niczym nowym ani też zaskakującym, bo przed laty tak właśnie
grali Anninhilator, Exodus, czy Overkill. Jednak Angelus Apatrida
udało się znaleźć miejsce na rynku muzycznym i udało im się
zagrzać miejsce wśród najważniejszych kapel thrash
metalowych młodego pokolenia. Jeśli macie wątpliwości co do tego,
to najnowsze dzieło zatytułowane „Hidden Evolution” je
rozwieje.
Jeżeli poprzednie
wydawnictwa tej formacji trafiały w Wasz gust to i z nowym będzie
podobnie. Zespół niczego nie zmienia i dalej stawia na
agresywny, energiczny thrash metal, w którym nie brakuje
odesłań do klasyki gatunku czy też ciekawych melodii. Co kryje się
za to klimatyczną i kolorystyczną okładką? No cóż mamy
tutaj nowoczesne brzmienie, które ma nas powalić techniką i
soczystością. Z pewnością ten aspekt płyty nie sprawi Wam
zawodu. No, ale dobrze skupmy się na samej zawartości, bo to jest
główne meritum tej recenzji. Płytę wypełnia 10 kompozycji
dających nam łącznie ponad 50 minut muzyki. Zaczyna się z grubej
rury bo od energicznego i złowieszczego „Immortal”.
Można zarzucić chaos, przesadzenie z szybkością, ale udało się
stworzyć naprawdę ostry kawałek, który przywołuje na myśl
bandy z lat 80 grające speed/ thrash metal. Ciekawszym utworem jest
bez wątpienia „First World of Terror”, który
zaczyna się marszowym motywem. Tutaj swoje umiejętności wokalne w
pełni pokazuje wokalista Guillermo, który używa ksywki
„Polako”. Sam utwór utrzymany jest w nieco klimatach Death
Angel i to jest bardzo duży plus. W „Architects”
muzycy stawiają na technikę i wykonanie, co momentami przypomina to
stary dobry Megadeth. Guillermo i David G. Alvarez nie oszczędzają
się w partiach gitarowych i cały czas kładziony jest nacisk na
agresję, na brutalne riffy, na szybkość. Melodie tutaj są na
dalszym planie, ale muzyka na tym wiele nie traci. Panowie dobrze się
rozumieją i dzięki temu nawet takie kolosy jak „Tug of War”
czy rozbudowany i urozmaicony „Hidden Evolution” są
tutaj niezłymi kąskami. Na wyróżnienie zasługuje bez
wątpienia melodyjny „Sarpents on Paradise” czy
rozpędzony „End Men”. Niby cieszy fakt, że nie ma
zwolnień i cały czas jest ostra młócka, to jednak to jest
przekleństwo tej płyty. Jest jednowymiarowa, oklepana i
przewidywalna, no ale cóż albo się to zaakceptuje albo nie.
I do samego końca zespół nic innego nam nie serwuje i „Speed
of Light” to tylko potwierdzenie tego.
Solidny materiał, który
ma nas porwać szybkością, agresją,mocnymi riffami i brakiem
wolnych akcentów w kompozycjach. Jednak na dłuższą metę
może być nowy album monotonny i nieco nużący. Jedno jest pewne,
nie zależnie od wad jakie znajdziecie na tym wydawnictwie to i tak
jest to wciąż wysokiej jakości thrash metalowy album, który
umacnia ten hiszpański band na rynku. Nic tego już nie zmieni. Nowe
dzieło Angelus Apatrida oczywiście polecam, zwłaszcza zagorzałym
fanom thrash metalu, którzy sięgną po każdy thrash metalowy
album bez większego zastanowienia.
Ocena: 7.5/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz