Skoro
modne jest odtwarzanie heavy metalu lat 80, skoro takie kapele jak
Skull Fist, Enforcer czy Rocka Rollas mogą przywrócić
najlepsze czasy heavy metalu, w których liczyła się
prostota, pomysłowość i szczerość. To w sumie czemu nie można
zrobić tego samego z power metalem? Najlepszy okres to lata 90, to
właśnie wtedy narodziły się największe kapele gatunku i wtedy
był prawdziwy boom na takie granie. Któż z nas nie chciałby
posłuchać power metalu przypominający nam stare płyty Hammerfall,
Edguy, Helloween, czy Freedom Call? Twilight force, Encaladus, czy
Lord Symphony pokazały, że można to zrobić i to bez zażenowania.
W roku 2015 to samo zrobił szwedzki band o nazwie Veonity. Ich
debiutancki album „Gladiator's Tale” to prawdziwa uczta dla fanów
power metalu, zwłaszcza tych którzy jeszcze żyją latami 90.
Nie
ma smoków, nie ma słodkich opowieści, nie ma też jakiś
przesłodzonych tekstów. Voenity stawia na rycerski charakter
i epicki wydźwięk. Choć mimo wszystko w ich muzyce dominuje
melodyjny, energiczny power metal zakorzeniony w latach 90. Zespół
nie kryje zamiłowań do Edguy, Freedom Call, czy właśnie
Hammerfall. Mnie osobiście „Revolution” nie rzucił na kolana i
śmiem twierdzić, że więcej starego Hammerfall słychać w muzyce
szwedów. Zresztą już sama okładka jest w podobnej tonacji
utrzymana. Skojarzeń z Hammerfall jest znacznie więcej. Nawet
wokalista Anders Skold przypomina technikę i manierę wokalną
Joacima Cansa. Zespół na debiutanckiej płycie nie daje
poznać, po sobie że działają od 2013r i że mają za sobą tylko
mini album „Live Forever”. „Gladiators Tale” brzmi jakby był
stworzony przez doświadczony zespół, który powstał w
latach 90. Ronny Milanowicz znany z Sinergy czy Shadowquest stworzył
solidne brzmienie, które przypomina stare płyty Hammerfall,
czy Edguy. Najlepiej jednak po prostu nie zważać na wszelkie
informacje i odpalić tą płytę. Mamy 12 utworów, które
dają ponad 50 minut muzyki i właściwie zespół stawia na
treściwe grania, bez zbędnego wdawania się w wydłużanie utworów.
Na sam start mamy prawdziwą petardę w postaci „Into
Eternity”
i tutaj mamy wszystko to co składa się na prawdziwy, europejski
power metal lat 90. Jest szybkie tempo, dynamiczna sekcja rytmiczna,
wokalista który trzyma się wysokich rejestrów,
chwytliwy i podniosły refren. Najważniejszym czynnikiem są jednak
popisy gitarowe. Dawno nie słyszałem tak zgranych i żywiołowych
popisów gitarowych w power metalu. Brakowało mi takich
pojedynków, takich przejść, takiego nacisku na melodie w tej
sferze. Tak Skold/Lundstorm stworzyli znakomity duet, który
przypomina choćby duety z Gamma ray czy Helloween. „Phoenix
Arise”
to kolejna petarda i rasowy power metalowy hit. W „Unity”
można się doszukać cech Gamma Ray czy Freedom Call. Niby brzmi
znajomo, niby oklepane i odtwórcze, ale brakowało power
metalu w takich klimatach i mocno zakorzenionych w latach 90. Zespół
dobrze się przy tym bawi i przez to miło się słucha to
wydawnictwo. Melodyjny „Let Me Die”
ma coś z Edguy i Hammerfall. Ciekawy popis swoich umiejętności
daje wokalista Anders. Stary Helloween z ery „Keeperów”
daje o sobie znać w rozpędzonym „Slaves in a
Holy War”.
Nie zabrakło epickości i marszowego, hymnowego kawałka ku czci
heavy metalu. „Chains of Blood”
w tej roli spisuje się znakomici, a fani Hammerfall poczuj tą
magię, którą niegdyś miał ten zespół. Ciężko
dzisiaj o taki prosty, melodyjny power metal jak ten zaprezentowany w
„For The Glory”
czy „Gladiators Tale”.
Tym bardziej cieszy to, że na debiutanckim albumie szwedów
najwięcej jest właśnie takich kawałków. Najwolniejszym
kawałkiem jest ballada „Warrior of Steel”
i słychać, że jest to styl w którym zespół średnio
sobie radzi. Epicki, true metalowy „Born out of
Despair”
to jest prawdziwy Hammerfall. Choć i fani Manowar czy Majesty
powinni być zadowoleni. Na koniec mamy jeszcze dwie petardy, a
mianowicie energiczny „King of The Sky”
z brawurowymi solówkami i „Farewell”,
który jest hołdem dla lat 90 no i Gamma Ray czy Helloween.
To
wszystko już było wiele razy podane. Veonity nie odkrywa niczego
nowego i nie tworzy niczego świeżego. Jednak każdy kto tęskni za
starym dobrym power metalem z lat 90. Każdy kto ma dość
udziwnianie tego gatunku, każdy kto wielbi stary Edguy, Freedom
Call, Hamemrfall, Helloween czy Gamma Ray doceni „Gladiators Tale”.
Zespół nagrał naprawdę znakomity album, który porywa
słuchacza od samego początku. Szwedzi karmią nas przebojami,
chwytliwymi melodiami, mocnymi riffami i podniosłymi refrenami. Do
tego te żywiołowe i pomysłowe pojedynki na solówki.
Wszystko brzmi klasycznie i to jest piękne. Miło jest widzieć, że
kolejna próbuje przywrócić power metal taki jaki był
w latach 90. Takich kapel za dużo nie jest, ale z każdym rokiem ich
przybywa i to jest dobry znak. Jako wielki fan power metalu gorąco
polecam to wydawnictwo. Jedno z największych zaskoczeń roku 2015.
Ocena:
9.5/10
Kurde,Luk,skąd ich wytrzasnąłeś??!!Naprawdę świetny epicki metal.
OdpowiedzUsuńMiło, że i Tobie się podoba :D No trochę musiałem się na pocić żeby ich znaleźć:D Z takimi płytami zawsze jest problem. Zespoły mało znane, wytwórnie też jakieś podziemne no i płyta też nie była nagłaśniana. Dużo takich fajnych płyt ginie w gąszczu medialnych płyt typu Blind Guardian:P Stormhunter nowy, który wyszedł w 2014 tez nie widziałem nigdzie, a płyta petarda:D Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDawaj więcej takich zespołów przez 24/7 ;D Będzie czego słuchać bo np.ostatni BG już w archiwum niestety. :(
OdpowiedzUsuńHehe:D No zebym miał tyle czasu na to wszystko :D Ale z nowosci to raczej wszsytko co wazne to jest, tak wiec jak coś się pojawi, to z pewnością napiszę o tym :D BG to chyba powinno w koszu wylądować a nie w archiwum :D Z nowosci Shadowquest, Level 10 tez dają radę :D Serious Black, Udo czy Dracula :D tak trochę takich mało znanych bandów tez bedzie :D Tak więc wszystko po kolei :D Pozdrawiam :D
OdpowiedzUsuńHa Ha, dajcie spokój z tym, że nowe Blind Guardian do kosza, bo aż mi jest żal Hansiego i spółki. :D
OdpowiedzUsuńNajlepsze to że każdego dnia wracam do tego nowego BG, bo może coś przegapiłem, może za mało słuchałem czy coś. Jest bez zmian, nic mnie nie rusza. Ech. Epickość co nie którzy mówią. Okej to ja wolę juz taką jaka była na "Imaginations from the Other Side" czy "Nightfall in the middle earth". Chcieli stworzyć coś ambitnego i świeżego, no i polegli. Szkoda czasu na nich kiedy są lepsze rzeczy. Np opisany wyżej Veonity :D Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńA propos wokalisty to w zaleznosci od piosenki przypamina mi głosem N.P.Johanssona lub frontmana Reinxeed. ;)
OdpowiedzUsuń"Naprawdę świetny epicki metal"
OdpowiedzUsuńTo nie jest epicki metal, litosci...
Granie jakich wiele, posluchac i zapomniec, jak sobie wrzucisz z nowych wypustow taki Shadowquest, to oni tych tu gosci zmiataja...
SQ ani lepszy ani gorszy jedynie bardziej heavy/power...
OdpowiedzUsuńRycerski metal w dobrym wydaniu,przyzwoicie chłopaki graja.
OdpowiedzUsuńNie pisałem, że Shadowquest są jacyś niesamowici, zwykły europower jak i to, ale pod kątem technicznym i ilości rzeczy, które się dzieją wewnątrz kawałków to przepaść. Veonity jak na młodziaków wystartowali rzetelnie, ale na Odyna ta ocena jest z kosmosu. 6 i nic więcej. To granie proste, kopiujące wprost, a po przesłuchaniu nie jesteście w stanie zanucić ani jednego refrenu.
OdpowiedzUsuńShadowquest a Veonity to zupełnie inne granie. Veonity pokazał, że można grać power metalem zakorzeniony w latach 90. Słychać stary dobry Hammerfall. Takiego grania niestety nie ma za dużo. Tutaj Veonity się wyróżnia i nie jest to ocena z kosmosu. Nagrali porządny power metal, który przypomniał mi magię dawnego Hammerfall. Sorry ale "Revolution" nie ma do tego startu. Jak nie jesteś wstanie zanucić takiego "Phoenix Rising" czy "Let it Die" to może nie uważnie słuchałeś? Przebojów jest pełno, a muzyka Veonity nie jest jakoś skomplikowana. A Shadowquest też mocna rzecz, tylko to już bardziej heavy/power metal z pewnymi smaczkami.
OdpowiedzUsuń"Sorry ale "Revolution" nie ma do tego startu".
OdpowiedzUsuńTu weszliśmy we mgłę absurdu, to raz.
Kopia nigdy nie będzie lepsza od oryginału - dwa.
Shadowquest to czysty neoklasyczny power - trzy.
"pewne smaczki" to słowo-klucz i sprytna ucieczka recenzentów, którzy nie wiedzą z czym mają do czynienia i jak to ubrać w zdania...i tu nie piję tylko do ciebie, więc luuuz :)
A niby czemu absurdu? "revolution" dobry, ale pozbawiony jakoś energii i wolę chyba to co zaprezentował Veonity. Czuje się jakbym słuchał starych płyt Hammerfall. Tak kopia nigdy nie będzie lepsza, tylko że Ci panowie tak jak Blazon Stone odświeżają styl które jest nieco jakby na wymarciu. Brakuje takiego power metalu w stylu starego Hammerfall czy Gamma Ray. I to się liczy. Co blazon Stone dlatego że kopiuje Running Wild to jest gorsze od Running Wild?:P
OdpowiedzUsuńPewnie, że tak - porównujac z RW klasycznego okresu.
OdpowiedzUsuńA Hammerfall bezsprzecznie nagrał swój najlepszy album od 2006 - chyba leciał z 40 razy i nadal się nie nudzi.