Czy arcydziełem jest
płyta, która została najbardziej promowana i przez wielu
okrzyknięta najlepszą? Machina marketingowa, czasami stara nam się
wmówić konkretną opinię i sprzedać co jest właściwie
sztuczne i dalekie od tego co się opowiada na początku. Niestety
właśnie w taki sposób jesteśmy zapychani muzyką
komercyjną, zespołami które już są i które są
bardzo dobrze promowani. Jest też drugi świat. Świat podziemny, w
którym jest wiele również świetnych zespołów,
które mają nieco pod górkę. Brak jakiegoś porządnego
kontraktu, albo zazwyczaj jego brak, brak wsparcia ze strony
wytwórni, a także wiele innych przeszkód z którymi
te zespoły się borykają. Jednak właśnie zazwyczaj tam muzyka
jest tworzona z pasji, z miłości i szacunkiem dla innych wielkich
zespołów. Nie jest to muzyka tworzona dla pieniędzy, czy dla
zdobycia sławy. Tutaj liczy się spełnienie muzyków i
zadowolenie fanów. Niemiecki Stormhunter to przykład właśnie
takiej podziemnej kapeli. Grają od 1998 r i nagrali już trzy
albumy, z czego „An Eye For An I” ukazał się w 2014r. O samej
premierze było cicho i nawet nie zauważyłem że umknęła mi ich
premiera. Nadrabiam jednak zaległości czym prędzej, bo przespałem
najważniejszy album roku 2014. O tym dlaczego tak jest wyjaśnię w
dalszej części recenzji.
Nie mamy do czynienia z
amatorami, zespołem który nie wie jak nagrać wysokiej klasy
materiał i to w sumie pokazali na poprzednich wydawnictwach. Dali
się poznać, jako szczera kapela, która gra energiczny,
tradycyjny speed/power metal wzorowany na Stormwarrior czy Running
Wild. Nowy album to właściwie kontynuacja tego stylu i nie ma
niespodzianki. Choć po dłuższej namyśle , jednak jest. Bardziej
dojrzały materiał, dopracowany wokal, wyższej klasy brzmienie,
które nadaje całości odpowiedniego pazura i ognia.
Największym zaskoczeniem było tutaj to, że poczułem moc którą
kiedyś można poczuć na albumach Blind Guardian, ba nawet Persuader
się tutaj kłania. Stormhunter jednak nie chce podążać za
trendami, stawać się modnym i kierować się ostrymi riffami i
nowoczesnym brzmienie. Słychać tutaj starą szkołę, zakorzenioną
w starym speed metalu z lat 80. Kiedy zagłębimy się w
poszczególne kompozycje i rozłożymy na czynniki pierwsze to
dostrzeżemy co się za tym wszystkie kryje. Prosty, energiczny,
bardzo melodyjny i klimatyczny speed/ power metal. Dawno nie
słyszałem tak udanego hołdu dla Stormwarrior, Running Wild czy
Blind Guardian, choć tego ostatniego bandu jest najmniej w
Stormhunter. Frank Urschler jako wokalista rozwinął się i
słychać, że jego wokal jest bardziej dopracowany pod względem
technicznym. Na „Crime and Punishment” mógł nie co
irytować, ale zostało to naprawione i teraz jest idealnie. „An
Eye For an I” to albumy który porwie was przede wszystkim
ciekawymi przejściami, intrygującymi i wciągającymi solówkami,
które zaspokoją najbardziej wymagająca fana takich ostrych
popisów. Dawno nie miałem takiej frajdy z słuchania solówek
i riffów. Tutaj jest jakiś magiczny czynnik, ale w sumie już
okładka ma w sobie coś magicznego i hipnotyzującego. Może i się
ośmieszę, ale jest to jedna z piękniejszych okładek jakie
ostatnio widziałem, a widziałem ich sporo. W pełni oddaje ona
jakość zawartości. Zaczyna się od stonowanej melodii, która
nasuwa intro i na myśl przychodzi oczywiście Running Wild, czy
nawet Iron Maiden i Judas Priest. Jednak „A thousand Part”
szybko przeradza się w speed/power metalową petardę. Riff rodem
wyjęty z Stormwarrior czy Running Wild. Chwytliwy refren i niezwykła
dynamika, czy szalone pojedynki na solówki, to schemat, który
zostaje powielony niemal w każdej kompozycji. Akurat tutaj nie ma
potrzeby szukać innego środka czy eksperymentować. Lepiej po
prostu sięgnąć do klasyki i taki „Among The Blind”
to hołd dla starego Running Wild i robią to równie świetnie
co Ced z Blazon Stone. Podobne skojarzenia można mieć w przypadku
energicznego „Cathodic
Messiah” i tutaj można by rzec, że zespół
jeszcze bardziej przyspieszył i pokazał że stać ich na dużo. W
takim nieco stonowanym „Victimized” mamy przebój
na miarę tych, które tworzył Rolf Kasperek. Album promował
energiczny „Tortured Mind” i to jest taki utwór,
który faktycznie interpretuje styl niemieckiej formacji. 100 %
Stormhunter. Nie mogło tez oczywiście zabraknąć instrumentalnego
kawałka i tutaj „Prelude to Madness” sprawdza się
znakomicie. Melodyjny riff, stonowane tempo i nawet fani Crystal
Viper pewnie się ucieszą z tego co usłyszą. Bardziej epicki,
bardziej rycerski „Hell (is what You make off it)”
to kawałek, który ma w sobie coś z Blind Guardian choćby w
sferze refrenów. Z kolei klimat nasuwa Stormwarrior, Running
Wild czy Crystal Viper. Heavy Metalowy hymn? A proszę bardzo i tutaj
Stormhunter się odnajduje. „An Eye for an I” to
właśnie przykład takiej bardziej true metalowej kompozycji. Bardzo
treściwy jest melodyjny „Parasite” i jego
przesłaniem jest pokazanie, że można grać old schoolowy speed
metal na miarę starego Running Wild. W zamykającym „Springs
in The Air” można nawet doszukać się pewnych cech
Persuader.
12 utworów w dość
jasno określonej konstrukcji, z jakże wyraźnym przesłaniem.
Speed/power metal wzorowany na starym Running Wild, Stormwarrior czy
też Crystal Viper można zagrać, można odtworzyć i zrobić to na
wysokim poziomie. Stormhunter nie ma wsparcia, nie może zrobić
takiego szumu wokół siebie, choć na to zasługują. Takie
jest przekleństwo zespołów z podziemia, ale Stormhunter nie
potrzebuje tanich sztuczek, nie musi nam niczego wciskać, bowiem ich
muzyka sama przemawia. Ta z najnowszego albumu jest wyśmienita i
ociera się o perfekcję. Jeden z najlepszych hołdów dla
Running Wild jakie słyszałem. Czekam na więcej.
Ocena: 9.5/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz