Ten kto lubi Iron Fire
czy Hazy Hamlet, ten powinien bez większych oporów wchłonąć
muzykę amerykańskiego Eternal Voyager, który w tym roku
wydał swój pierwszy album. „The battle Of Eternity” to
płyta skierowana do tych słuchaczy, co lubią mieszankę
heavy/power metalu w epickiej formie. Prostota, wtórność i
odgrzewanie znanych nam motywów tak można by określić ten
album. Nie ma tutaj niczego nowego, ani też nie jest to granie na
wysokim poziomie. W sumie już sama okładka i sfera brzmieniowa
potwierdzają, że zespół nie należy do grona najlepszych i
jeszcze sporo przed nimi. Jednak ich zaletą jest to, że potrafią
dać nam udane i chwytliwe melodie. Można tutaj naprawdę wyłapać
kilka udanych kawałków. Rytmiczny otwieracz „Holy
Warrior” potrafi zrobić smaka na pozostałą część, a
żywszy „This Is War” czy melodyjny „Calm
Before the storm” osadzony w rejonach Crystal Viper, tylko
potwierdzają, że zespół odnajduje się w takim graniu.
Najsłabszym punktem zespołu jest nieco irytujący wokalista Micah.
Średnio pasuje mi do takich mocnych, zadziornych kawałków
pokroju „Vegabound” czy ballad jak „Sands
of Time”. Kolejnym minusem jest to, że utwory są dość
rozbudowane, czasami jest to po prostu wydłużanie na siłę. To
sprawia, że są momenty, że wieje nudą, ale solidna praca
gitarzystów, kilka udanych solówek i takie utwory jak
„Eternal Voyager” sprawiają że jest to wciąż kawał solidnego
heavy/power metal w amerykańskim wydaniu. Warto dać im szansę i
posłuchać w wolnej chwili.
Ocena: 5.5/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz