niedziela, 12 sierpnia 2018

U.D.O - Steelfactory (2018)

 W tym roku Judas Priest porwał świat swoim albumem "Firepower". Płyta okazała się najlepsza od czasów kultowego "Painkillera" i w dodatku to dzieło klasyczne. Minęło kilka miesięcy i mamy kolejne zaskoczenie. Powraca w wielkim stylu inna legenda heavy metalu. Udo Dirkschneider po swojej 40 letniej działalności wydaje album klasyczny i niezwykle świeży. "Steelfactory" to krążek, który można śmiało zaliczyć do grona najlepszych płyt w dyskografii tego legendarnego wokalisty. Ostatnie lata Udo spędził na koncertowaniu pod szyldem Dirkschneider, gdzie grał najlepsze kawałki Accept.  To miało ogromny wpływ na zawartość najnowszej płyty i na jej charakter. Granie kawałków Accept sprawiło, że Udo sobie przypomniał stare dobre czasy i nagrał materiał, który zabiera nas w podróż do lat 80 i lat 90. To miła wycieczka w rejony "Animal House", "Thunderball", czy też "Russian Roulette" , a nawet "Metal heart". To już świetna zapowiedź tego co nam zgotował Udo.

Udo Dirkschneider przez okres swojej działalności przyzwyczaił do tego, że nie schodzi poniżej pewnego poziomu i zawsze dostarcza dopracowane i pełne heavy metalu albumy. "Decent" był mroczny, toporny i nasuwał na myśl "Timebomb" czy nawet "Balls to the wall". Tamta płyta była bardzo w stylu udo. Z kolei najnowszy krążek zatytułowany "Steelfactory" to taka wycieczka bardziej w rejony starego Accept. Już utwory promujące dały nam to wyraźnie do zrozumienia. Zresztą sama frontowa okładka, w której główną rolę odgrywa fabryka stali. Dawno udo nie miał tak dobrej i klimatycznej okładki. Do tego wszystkiego dochodzi soczyste i mocne brzmienie Jacoba Hansena. Wszystko składa się w spójną całość. Udo mimo swoich lat wciąż zachwyca swoim wokalem i potwierdza że należy do czołówki wokalistów heavy metalowych. "Steelfactory" ma też innych bohaterów. To płyta przede wszystkim znakomitego Andrey'a Smirnova, który bardzo się rozwinął w roli gitarzysty. Pełno finezji i ciekawych złożonych melodii. Poszedł w ślady Fishera czy Hoffmann. Wszędzie pojawiają się pomysłowe riffy i solówki i przez to płyta nabrała klasycznego wydźwięku i takiej świeżości. Przypominają się czasy "Metal heart" czy "Rousian roulette". Jeden z najlepszych gitarzystów jakich posiadał Udo w swoim zespole. Przemiany i rozwój zaliczył też basista Fitty, którego partie są bardziej słyszalne i wyczuwalne. Nowy nabytek w postaci syna Udo - Svena też imponuje wyczucie rytmu i techniką. Perkusista, który szybko odnalazł się w nowej sytuacji. Ta fabryka stali działa bez szwanku i dostarcza nam stal najwyższej próby. Czas zacząć ocenę jakości zawartości.

Typowo się zaczyna z jednej strony, bowiem "Tongue Reaper" to kolejny szybki otwieracz w karierze Udo. Jednak z drugiej strony intro brzmi jakby wyjęte z twórczości Accept. Idealne wprowadzenie. Melodyjne wejście wyjęte jakby z "Metal heart". Po kilku sekundach atakuje nas szybka praca sekcji rytmicznej i ciężki riff. Dawno Udo nie brzmiał tak agresywnie, tak świeżo i tak klasycznie. Refren to taki wypisz wymaluj Udo z czasów "Thunderball" czy "Mastercutor". To też kawałek, w którym Andrey pokazuje że odgrywa kluczową rolę na tej płycie. Szczęka już opadła, a to dopiero początek. Zaskoczenie przeżyłem przy drugiem utworze, bowiem "The move" to utwór z domieszką hard rocka i duchem "Metal Heart". Słychać powiązania z "living for tonight" co słychać w riffie czy refrenie. Czemu tyle lat przyszło czekać nam taką perełkę? Udo też świetnie bawi się swoim głosem w tym kawałku, a Andrey znów stawia na finezję i lekkość. 3 szok przeżyłem przy mroczny, marszowym "Keeper of my soul". Andrey daje tutaj upust swoim korzeniom i wprowadza nieco folkloru rosyjskiego co słychać w melodyjnym i intrygującym głównym motywie.  Jest to kompozycja złożona, rozbudowana i ma coś z "Princess of the dawn". No i ten przeszywający i zapadający w pamięci refren. Coś niesamowitego, to trzeba posłuchać. Hard rockowy feeling i klimaty "metal heart" wracają w melodyjnym i lekkim "In the heat of the night". Znów świetny popis umiejętności Andrey i doświadczenia Udo.  Sporo dzieje się w mocniejszym i toporniejszym "Raise the game". To kompozycja w której znów ciekawie wpleciono motywy folkloru. Mroczny "Blood on fire" to utwór, który zaskakuje pomysłowymi przejściami. Dużo dzieje się w tym kawałku, choć trwa niecałe 5minut.  Znakomicie brzmi fragment zwrotek, w którym wokal Udo świetnie współgra z partiami gitarowymi Andreya. Płytę dzielnie prezentował "Rising high", czyli petarda w klimatach "Tv war" czy "Thunderball". Utwór ma w sobie z stylu "Russian roulette". Fitty daje czadu w topornym "Hungry and angry" i jest to kolejny mocny, heavy metalowy hymn.  Perełką bez wątpienia jest true metalowy "One heart one soul".  To utwór mocno wzorowany na "They want war". Hymnowy refren, melodyjne partie gitarowe i marszowe tempo i w efekcie dostaliśmy jeden z najlepszych kawałków udo, jakie stworzył. Czysta magia. Basista jest na płycie bardziej wyrazisty i to słychać również w melodyjnym i nieco hard rockowym "A bite of evil". Z kolei energiczny "Eraser" to utwór który jest tak potężny jak otwieracz. Znów utwór przesiąknięty accept z lat 80.  W podobnych klimatach utrzymany jest podniosły "Rose in the desert", w którym też band zabiera nas w rejony "Metal heart" i te hard rockowe patenty sprawdzają się na tej płycie idealnie. Mija prawie godzina z nowym udo i czas szybko zleciał. Całość zamyka piękna ballada "The way" i nie ma tutaj złudzeń co do zawartości.

Udo powraca do korzeni i powraca w wielkim stylu. Nagrał album dojrzały, pełen zaskoczeń i pełen świeżych rozwiązań. Przede wszystkim Udo nagrał album klasyczny i bez zbędnych udziwnień. Grania kawałków Accept przypomniało Udo z czego zasłynął i za co go fani kochają. Zrobił to co Judas Priest, czyli nagrał album bez błędny, bardzo klasyczny i na wysokim poziomie. Duże brawa należą się na pewno Andrey, który pokazał klasę i miłość do muzyki, a także dobrą znajomość twórczości Accept."Steelfactory" przebija większość płyt jakie nagrał Udo i śmiało można wpisać ten krążek do top5, jeśli nie nawet top3. Jedna z najlepszych płyt tego roku i już ją widzę w swoich podsumowaniach tegorocznych i to na podium.

Ocena:10/10

2 komentarze:

  1. Udo zaskakujący ? toż to oksymoron i te naprawdę żenujące zrzynki z klasyków (Make to move ) brzmieniowo jest nieżle, ale muzycznie jak zwykle.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nudny album jak d**a węża. 10/10?? XD U mnie 4/10 max. Można zasnąć :/ Przykro Panie Udo

    OdpowiedzUsuń