Urban
Breed zasłynął jako utalentowany wokalisty i to już w takich
kapelach jak Pyramaze czy Bloodbound, ale jego wadą był brak
stabilizacji. Zawsze gdzieś znikał po jednym albumie, przez co nie
można było się delektować jego zdolnościami. Szokuje fakt, że z
Serious Black jest od 2014r i zdołał nagrać 3 albumy. Panowie mają
niezłe tempo, zarówno jak na zespół jak i na
supergrupę. Zazwyczaj takie projekty/supergrupy giną śmiercią
naturalną po pierwszym albumie. Jednak serious black to band z
prawdziwego zdarzenia. Panowie tworzą i dają koncerty, choć z
grupy odpadł Thomen Stauch i Roland Grapow,których też
szybko godnie zastąpiono. Pojawił się Alex Holzwarth z Rhapsody of
Fire i Bob Katsionis z Firewind. Zespół jednak w dalszym
ciągu napędza Jan Vacik i Dominik Sebastian. To oni odpowiadają za
to jak brzmi ten band. Melodyjne, ostre riffy, duża zmienność temp
i motywów, a także power metalowa formuła podlana
klimatycznymi klawiszami. Fani Helloween, Masterplan czy
Blodbound szybko odnajdą się w tym co gra grupa. Nowy album w
postaci "Magic" ukazuje się rok po "mirrorworld",
który był naprawdę udanym wydawnictwem. Tempo w jakim
pracuje ta supergrupa naprawdę imponuje zwłaszcza, że materiał
jest wartościowy. "Binary Magic" z nutką
progresywności i nowoczesnym brzmieniem od razu wciąga słuchacza w
świat magi i czarów. Serious Black dalej stara się grać
swoje, choć panowie starają się też rozwijać. Chwytliwy kawałek,
który oddaje to co najlepsze w power metalu. Płytę promował
"Burn Witches Burn", który imponuje
zadziornością, a także pomysłowym motywem. Jest lekkość,
przebojowość i echa Bloodbound. Klawisze odgrywają kluczową rolę
w melodyjnym i klimatycznym „Lone Gunman Role”.
Troszkę spokojniej jest w mroczniejszym i bardziej progresywnym „Now
you'll never know”. Utwór czerpie garściami z
twórczości Masterplan czy Firewind. Kolejną power metalową
petardą na płycie jest energiczny „Skeletons on parade”
i w takich klimatach zespół wypada najlepiej. Fani Gamma Ray
czy Helloween polubią bez wątpienia przebojowy i energiczny „Mr.
Nightmist”, który szybko przypadł mi do gustu. Z
kolei najostrzejszym kawałkiem na płycie wydaje się „The
Witch of caldwell town”, który pokazuje jaki
potencjał drzemie w tej supergrupie. Jednak czasami doświadczenie i
znane nazwiska dają gwarancję, że można w zamian dostać kawał
dobrej muzyki. Na sam koniec mamy chwytliwy „Newfound
Freedom” i podniosły „One final Song”.
Płyta nie ma jakiś słabych punktów, no chyba że komuś
przeszkadza godzinny materiał. Czy jest to lepszy album od choćby
„Mimmorworld” nie tak łatwo jest ocenić. Zespół cały
czas tworzy swoje i cały czas na równie wysokim poziomie.
Warto znać ten album i to nie podlega dyskusji, zwłaszcza jeśli
kocha się melodyjny power metal.
Ocena: 8.5/10
Ocena: 8.5/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz