Pokazywanie postów oznaczonych etykietą power. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą power. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 19 sierpnia 2021

WARKINGS - Revolution (2021)

Warkings już zaznaczył swoją obecność na scenie heavy/power metalowej i jednych zachwycił, a drugich rozbawił swoją konwencją. Póki co debiut podobał mi się i zapadł w pamięci, bo już kolejny album to był dla mnie nudny twór. Kapela wraca po rocznej przerwie z "Revolution". Znów piękna okładka i ślicznie opakowana muzyka w dopracowanym brzmieniu. Nie ma mowy o zmianach stylistycznych i pozostaje jedno pytanie. Jaki poziom tym razem dostaniemy, czy będzie to muzyka bliższa debiutowi, czy "Revenge"?

W muzyce Warkings wciąż obecne są patenty wypracowane przez Manowar, Serenity, Hammerfall czy Dream Evil. Na "Revenge" brakowało godnych zapamiętania hitów, czy dopracowanych melodii, a tutaj jest spora poprawa w tym aspekcie. Nie jest jeszcze to perfekcja, ale już jest radość z słuchania, a płyta naprawdę jest łatwiejsza w odbiorze. Georg Neuhauser jak zawsze jest w świetnej formie wokalnej i jego partie są na wysokim poziomie. Wokalista wkłada w swoją pracę sporo zaangażowania i to słychać. To dzięki niemu nowy krążek brzmi tak bardzo dobrze. Sekcja rytmiczna nie przynudza swoją grą, a gitarzysta Pohl wygrywa o wiele ciekawsze riffy i melodie. Wszystko jak najbardziej plus i słychać krok na przód w stosunku do poprzedniego albumu. Jest agresja, jest dynamika i nutka nowoczesnego charakteru. Troszkę za mało hitów i za mało dopracowania, bo dalej nie jest to płyta idealna.

Pozytywnie zaskakuje zadziorny i rozpędzony "We are the fire", który podkreśla atuty Warkings. Mocny riff robi tutaj robotę i ma coś z klasycznego Nightmare, którego uwielbiam. W "Fight" mamy prosty i niezwykle chwytliwy refren, który potrafi zapaść w pamięci. "Spartacus" troszkę brzmi komicznie, bo band tak jakby na siłę chciał brzmieć tutaj bardziej brutalnie. Druga połowa płyty jest o wiele ciekawsza i mi osobiście podoba się killer "Kill for the king". W końcu band pokazuje swój potencjał i tutaj wszystko jest idealne. Odpowiednie tempo, chwytliwy riff i refren. Rasowy hicior i tyle. Kapela błyszczy też w żywiołowym "Ave Roma", który ma coś z Judas Priest, ale przede wszystkim band nie sili się i nie tworzy czegoś na siłę. To przedkłada się na jakość i to kolejny mocny punkt tej płyty. Marszowy "Ragnar" ucieka bardziej w epicki metal i tutaj można dostrzec echa Manowar, ale też wiele innych klasycznych zespołów. Całość wieńczy "Where dreams die", który też trzyma solidny poziom, a przy tym podsumowuje prezentowany tutaj materiał.

Warkings znów nagrał wartościowy album w klimatach heavy/power metalu. Ten band tworzą doświadczenie i utalentowani muzycy, których stać na znacznie więcej niż prezentują na "Revolution". Nie ma mowy o rewolucji, jeśli chodzi o styl w jakim obraca się band, ale tym razem dopracowali swój materiał i można go z radością słuchać. Płyta godna uwagi to na pewno!

Ocena: 8/10
 

czwartek, 23 lutego 2017

PSYCHOPRIM - Creation (2016)

Nie tak dawno pod skrzydłami wytwórni płytowej Pure Steel Records pojawił się debiutancki krążek Psychoprism. Jest to propozycja przygotowana specjalnie do tego grona słuchaczy, którzy cenią sobie twórczość Lordbane, Crimson glory, czy Queensryche. Amerykański band Psychoprism stara się nas zabrać do świata progresywnego power metalu w klasycznej odmianie. Z jednej strony stawiają na sprawdzone rozwiązania, a z drugiej strony chcą brzmieć świeżo i nowocześnie. Taki właśnie jest ich debiutancki album „Creation”, który zawiera wszystko i jest niezwykle urozmaicony. Znajdziemy tutaj rozpędzone kompozycje utrzymane w power metalowej stylizacji z podniosłym refrenem co dowodzi „Chronos”, ale też stonowane i bardziej emocjonalne kawałki co potwierdza ballada „Friendly Fire”. Muzyka zawarta na tym krążku to prawdziwa przygoda i to od pierwszych minut, kiedy płytę otwiera klimatyczne intro w postaci „Alpha”. Od razu można się przekonać jak ważną rolę w zespole odgrywa gitarzysta Bill, który stawia na finezję i niezwykłą technikę. Każdy kto lubi muzykę Yngwiego Malmsteena czy Iron mask dostrzeże pewne podobieństwa. Shredowe popisy stanowią główną atrakcją płyty Psychoprism. Jess Rittgers z łatwością wkracza w wysokie rejestry i momentami przypomina Geoffa Tate'a czy Kinga Diamonda. Bardzo dobrze to odzwierciedla tytułowy „Creation”. Z kolei więcej energii i agresji mamy w dynamicznym „Shockwaves”, natomiast „The Acclaimed” jest bardziej progresywny. Słychać, że partie klawiszowe są futurystyczne i nadają płycie odpowiedniego klimatu. Zespół bardzo dobrze radzi sobie z bardziej rozbudowanymi kompozycjami co tylko potwierdza pomysłowy „Againts the grain” czy melodyjny „The Wrecker”. Całość zamyka bardziej stonowany i rockowy „Stained Glass”. Całość jest bardzo dobrze wyważona, a zespół zaskoczył pomysłami i swoimi umiejętnościami. Jeden z najciekawszych debiutów roku 2016 i ta płytę trzeba mieć w swojej kolekcji.

Ocena: 9/10