piątek, 15 września 2023

RONNIE ROMERO - Too many Lies, Too many Masters (2023)


 Ronnie romero po raz trzeci. Tak to już trzeci album w tym roku gdzie rolę wokalisty pełni Ronnie romero. Był świetny Elegant Weapons, pojawił się też na płycie Adriana Benegasa, a teraz wydał swój trzeci solowy album sygnowany swoim imieniem i nazwiskiem. Do tej pory wydał dwa albumy z coverami i w końcu przyszedł czas na autorski album z nowymi kompozycjami. Trzeba przyznać, że mocno zapracowany jest Ronnie. Jego głos jest rozchwytywany i pojawia się na wielu płytach, bez względu czy to jakiś gościnny występ, czy nowy band w którym śpiewa. Wszędzie go pełno i dla jednych to zaleta, a inni mogą rzec, że mają już dość jego głosu. "Too many lies, too many masters" to płyta dla miłośników Ronniego Romero, dla miłośników klasycznego heavy metal. Każdy kto słuchał płyt z coverami, ten wie co w duszy gra Ronniemu i kto był jego inspiracją. W takim kierunku poszedł na albumie z własnymi kompozycjami.

Ronnie zebrał znanych i doświadczonych muzyków. Basista Javier Garcia i perkusista Andy C są nam dobrze znani z Lords of Black, w którym wokalistą jest właśnie Ronnie. Klawiszowiec Francisco Torres i gitarzysta Jose Rubio grali wcześniej w Nova Era.  Każdy z muzyków odgrywa swoją rolą i potrafią zagrać ciekawy riff, czy przyprawić o szybsze bicie serca. Jednak przychodzą takie momenty na płycie, że albo troszkę wieje nudą, albo dostajemy strasznie oklepany motyw. Mamy wzloty i upadki. Nie pomaga wtedy nawet świetny głos Ronniego Romero. Tak mamy z hard rockowy "I've been  losing you" czy nieco bluesowy "Crossroad". Niby hard rockowe, stonowane utwory, ale troszkę takie bez pomysłu i ciekawej linii melodyjnej. Lepiej wypadają energiczne kawałki jak otwieracz. "Castaway on the moon" to żywiołowy utwór z wyraźnymi wpływami heavy metalu lat 80. Podobnie ma się sprawa w przypadku tytułowego "Too many Lies, Too many Masters", który przemyca sporo elementów Dio. Pozytywne emocje wzbudza "Not a just nightmare", który mógłby zdobić album elegant weapons. Niezwykle chwytliwy i dynamiczny kawałek, który pokazuje że w tym wszystkim jest potencjał na coś więcej, na coś wyjątkowego. Najpiękniejszy z całej płyty jest "Chased by shadows", który promował ten album. Nic dziwnego, bo to świetny hołd dla twórczości Dio i znakomita reklama by sięgnąć po ten album.

Od Ronniego Romero można oczekiwać płyty z górnej półki. Muzyk tej klasy nie może sobie pozwolić na średnie wydawnictwa. Czyżby za bardzo się rozmieniał na drobne nasz Ronnie? Być może. Na pewno "Too many lies, too many masters" ma swoje wady i jest albumem co najwyżej dobrym. Zabrakło ognia, pazura, a przede wszystkim za brakło pomysłów na cały album. Brzmienie też troszkę jakby obdarte z mocy. Jest kilka perełek, kilka godnych uwagi momentów, ale chyba jednak wolę odpalić inne wydawnictwa z Ronniem, które ukazały się już w tym roku.

Ocena: 6/10

17 komentarzy:

  1. Ja tej płyty w całości jeszcze nie znam, ale taki ,,Crossroad,, to bardzo pozytywne zaskoczenie, podszyty bluesem, dyskretnie rozwijający się i tak samo zaśpiewany ( najlepsi nie muszą popisywać się skalą głosu w każdym utworze ), w stylu najlepszych w gatunku np. Joe Bonamassy lub Whitesnake z początków działalności. Zresztą, utwór o takim tytule miał sam Robert Johnson, ale to zdaje się nie jest jogo cover. Jak dla mnie fantastyczny numer. Słyszałem też ,,Castway on the Moon,, i to też nie jest jakaś ,,napierdalan...,, to jest granie, i ten wszechobecny duch Ronnie Jamesa Dio. Jeśli cała płyta jest właśnie taka, to znaczy, że pan Romero po prostu się rozwija, ale mówię, nie znam więcej utworów.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zaliczyłem już całą płytę i to dwukrotnie i nie wiem skąd tak niska jej ocena ? Różne monidła i koszmaki oscylują w recenzjach w okolicach 10 na ,,Powermetalwarrior,, , a urozmaicona, bardzo muzyczna, świetnie zagrana i kapitalnie zaśpiewana płyta dostaje tylko 6 ? Ta odrobina luzu w ,, Girl, don,t Listen... ,, czy ,,A Distant Shore,, przeszkadza ? To przecież kapitalne kawałki, tylko niejednoznaczne. Moim zdaniem ta muzyka w niczym nie ustępuje bardzo dobrej płycie Elegant Weapons.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zagrana i zaśpiewana może i świetnie, ale nie wiele zostaje z tego. Dla mnie dobry album ale wiem że stać Romero na więcej. Liczyłem na nieco wyższy poziom. Jakoś w podobnych klimatach Dio bardziej przypadł mi do gustu last in line. Może po prostu za dużo tego Ronniego w ostatnim czasie?

      Usuń
  3. Romero tu, Romero tam...
    Rozmienił się na drobne jak Langhans.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co ciekawe, to po przeczytaniu recenzji myślałem podobnie, tylko obiekt porównawczy był inny, Jorn Lande. Ale później usłyszałem ,,Crossroad,, ...

      Usuń
  4. Dla mnie płyta świetna, oceniam na równi z Elegant Weapons. Widać, że Pan Ronni Romero się rozwija!!! Mocny kandydat do płyty roku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za wsparcie wśród tych negatywnych ocen metalowych autorytetów, bo Romero wcale nie jest moim faworytem. Po Elegant Weapons, ta płyta jest dopiero drugą z jego udziałem, którą przesłuchałem w całości, i całkiem przypadkowo zaciekawiła, a po kilku przesłuchaniach zachwyciła, takiego Romero mógłbym słuchać w nieskończoność. Rozwija się muzycznie, a zespół też dobrał zacny.

      Usuń
  5. Tutaj im niższa ocena tym lepszy album faktycznie😁

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nie tak do końca prawda, od kilku lat systematycznie odwiedzam stronę i wiele fantastycznych płyt dzięki temu poznałem, a skłonność do wywyższania power metalowych dziełek ( ja je nazywam monidła ) rozumiem, bo to przecież strona właśnie o power metalu.

      Usuń
    2. Jakieś przykłady? 6/10 to dobra ocena. Primal fear dostał niska. Nie zawsze będzie zgodność moich ocen z ocenami kogos innego. Z ronniem słyszałem wszystko i może już czuję lekki przesyt. Sam album solowy dobry miewa przebłyski geniuszu a czasami jest tylko dobrze. Nie ma tutaj niczego innego niż to co do tej pory słyszeliśmy w jego wykonaniu.

      Usuń
    3. W dawnych czasach, które doskonale pamiętam, nie było szans, żeby wymienić jakiekolwiek własne myśli, internet daje takie możliwości, więc korzystamy. Mój gust muzyczny jest jaki jest, ani pewnie lepszy, a może i gorszy od innych, a moje komentarze ? To tylko taka egoistyczna zachcianka realizowana, bo mam taką możliwość. Dzięki takim portalom, jak i ten, portal ze wspaniałym dorobkiem, jest możliwość poznać wiele zespołów o których nawet bym nie słyszał. Moja opinia wobec opinii właściciela witryny, to tylko ziarenko piasku... na pustyni.

      Usuń
    4. Dobrze napisane. Piękne jest to że każdy ma inny gust i inne upodobania. Często tu w komentarzach też mi polecono pewne perełki i też mogę czasem wynieść coś dla siebie 😊

      Usuń
  6. finally, more and more readers see the truth. You don't have many chances, as a band, if you are not a copy-paste of old Helloween - Gamma Ray.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Yeah you have chance od you pastę the style of Dio or rainbow its difficult to find really something fresh and new. On this album there some mamy things from Dio style. Primal fear copy mamy things from protest and they stilo pit there and record new album.so there future for band Like this. We can talk about this forever.if there some.fans who Like musić Like this there will be always future for band Like this. If they do rights things and Play on high level its nothing wrong with this.

      Usuń
    2. συνέχισε να γράφεις κριτικές στο thrash!! Σε αυτό είσαι καλός. Άλλαξε και τίτλο στη σελίδα

      Usuń
  7. Mr. Romero hasn't invented anything innovative in the field of melodic hard rock, but still: "Too Many Lies, Too Many Masters" is a catchy, easy-to-listen album. For anyone who likes Ronnie and his distinctive voice, it's a treat anyway.

    OdpowiedzUsuń
  8. Wróciłem do tej płyty, po pewnym czasie, aby sprawdzić efekt po rozstaniu i... To naprawdę fantastyczna płyta, urozmaicona, bo niejednoznaczna stylistycznie ( Dio 1 : 1 ? Weź pan przestań ! ) i bardzo muzyczna, nic tutaj nie jest na siłę, widać, że wykonawcy na dużym luzie wykonują swoją robotę, doskonale się przy tym bawią i czerpią z tego radość, która udziela się słuchającemu. Wszystkie utwory są znakomite, na wstępie potrafią zaciekawić, a później zachwycić, bardzo dużo się tutaj dzieje, a ,,Too Many Lies, Too Many Masters,, wskakuje właśnie do zestawienia moich najlepszych płyt roku 2023, roku wyjątkowego, bo już 30 płyt wpadło do mojego koszyczka.

    OdpowiedzUsuń