sobota, 30 września 2023

KK PRIEST - The Sinner Rides again (2023)


 Piękny sen, w którym mamy dwie wersje Judas Priest trwa w najlepsze i mnie osobiście taki stan rzeczy odpowiada. Z jednej strony band z Halfordem na pokładzie i kontynuacja tego klasycznego grania, które wypracowali przez te wszystkie lata. Z drugiej strony Kk Downing i Tim Ripper Owens w drugiej wersji, gdzie oczywiście nawiązują do klasycznego grania Judas Priest, ale jest tutaj też coś z ery Rippera w Judas Priest, jest próba też pójścia w nieco innym kierunku. Słychać to dobitnie na najnowszym albumie ekipy Kk Downinga. Najlepsze jest to, że oba zespoły wymiatają i dostarczają swoim fanom sporo frajdy. Co przemawia jeszcze za Kk Priest to bez wątpienia świetna forma wokalna Tima Rippera Owensa i głód tworzenia nowego materiału. Minęły dwa lata i już możemy się cieszyć następcą "Sermons of Sinner" i "The Sinner Rides Again" to płyta która działa jak narkotyk. Uzależnia i chce się więcej i więcej.

Płyta ma jeden spory minus. Troszkę zbyt krótki czas materiału. Muzyka tutaj zawarta daje nam 40 minut co troszkę pozostawia niedosyt. W latach 80 było to na porządku dziennym i najwidoczniej KK Priest chciał nas tym samym przybliżyć do złotego okresu lat 80. Sama płyta i jej stylistyka i wydźwięk to też taki ukłon w stronę lat 80. "The Sinner Rides Again" podobnie jak poprzednik jest bardzo energiczny i przebojowy. Nie ma słabych momentów. Imponuje forma muzyków i wykonanie poszczególnych kawałków. To już jest klasa światowa i nie ma co debatować.  Tym razem jednak zespół chce zrobić coś więcej niż iść śladami Judas Priest. Mamy sporo epickich dźwięków, sporo mroku, gęstej atmosfery i nawet gdzieś tam pewne próby zbliżenia się do amerykańskiego heavy/power metalu. KK Downing i A.J Mills podobnie jak poprzednio bardzo dobrze się bawią i dostarczają słuchaczowi sporo frajdy. Jest sporo elementów heavy metalu z lat 80, jest sporo agresywnych riffów i chwytliwych solówek. Każdy znajdzie coś dla siebie. Do tego dochodzi głos Tima, który na tym albumie błyszczy, Jeden z najlepszych albumów z nim na wokalu. Miło widzieć, że jest w zespole z prawdziwego zdarzenia i który wydobywa z niego to co najlepsze.

Okładka wieje kiczem, tytuły otworów czy teksty też, ale czy to ma aż takie znaczenie? Słucha się tego jednym tchem. Czy można lepiej zacząć album niż od znakomitego "Sons Of the sentinel". Od razu słychać echa poprzedniego albumu, jest coś z judas priest, jest nutka heavy/power metalu. Utwór wbija w fotel i te popisy gitarowe w połączeniu z łatwo wpadającym w ucho refrenem robią robotę. Najkrótszy na płycie jest "Strike of The Viper" i tutaj też ukłon mamy w stronę lat 80. Prosty i zadziorny riff, do tego średnie tempo i niszczący głos Tima Rippera. Pierwszy przejaw mrocznego klimatu i robi się coraz ciekawiej. Singlowy "Reap the whirlwind" to już prawdziwa petarda i to taka mieszanka tego co znamy z czasów "Defenders of the faith" i "painkiller". Mocna rzecz. Ripper i Kk Downing w znakomitej formie. Refren na długo zostaje w pamięci. Pokuszę się o stwierdzenie, że to jeden z najlepszych kawałków jakie stworzył ten band. Na albumie jednak dominują utwory epickie, z gęstą atmosferą, mrocznym klimatem i takim ukłonem w stronę amerykańskiego heavy/power metalu. Tak też jest w stonowanym i nieco bojowym "One more Shot at Glory". Podobnie sytuacja wygląda w mrocznym i znacznie cięższym "Hymn 66". Nieco dłużej zostajemy w epickich i mrocznych klimatach, a tytułowy "The Sinner Rides Again" to kolejny tego żywy przykład. Mamy tutaj ciekawe przejścia i motywy gitarowe. Cały czas się coś dzieje, a wszystko jest zagrane z pasją i to słychać na każdym kroku.  Nie brakuje na płycie też akustycznych partii gitarowych, które potrafią znakomicie wprowadzić w kawałek i zbudować odpowiednie napięcie. Ostatnie utwory to znakomicie odzwierciedlają. Taki "Keeper of The Graves" to znów przykład takiego grania, gdzie wszystko opiera się na mrocznym klimacie, agresywnym riffie i  atrakcyjnych solówkach. Oj dzieje się i to sporo. Przepiękne są te popisy gitarowe i solówki w "Pledge Your Souls". Punktem kulminacyjnym tego wydawnictwa jest "Wash Away Your Sins". Ta rozbudowana nie nudzi, a wręcz przeciwnie mogła by trwać wiecznie. Przepiękne wprowadzenie lekkim, akustycznym motywem gitarowym. Piękna melodia, która mogła by zdobić balladę łapię za serce od pierwszych sekund. Trzyma się nas w niepewności co się wydarzy i kiedy wkraczają gitary i sekcja rytmiczna to już wiadomo, że czeka nas epicka jazda bez trzymanki. Powolny kolos nabiera kolorów i kawałek znakomicie buja. Jest ten amerykański klimat i bojowy charakter, który dodają uroku całości. Nie sposób opisać to słowami, tego trzeba posłuchać.

40 minut strasznie szybko płynie przy dźwiękach tej płyty. Nie rozczarowali i poszli za ciosem. To pójście w stronę takich mrocznych i epickich dźwięków może być ciekawą ucieczką od takiego typowego kopiowania Judas Priest. Tim Ripper przeżywa drugą młodość i jego głos z każdym albumem jest jeszcze lepszy i bardziej drapieżny. Na żywo też Tim potrafi zaśpiewać jak w studio, a nie raz lepiej. Kk Downing to jednak wciąż geniusz i prawdziwy mistrz gitary. Chwała mu za to, że postanowił dalej tworzyć muzykę i zwołał KK Priest. Muzyka tutaj zawarta to prawdziwa uczta i nie tylko dla fanów Judas Priest i KK Downinga czy Tima Rippera, ale każdego kto ceni sobie heavy/power metal z górnej półki.

Ocena: 9.5/10

2 komentarze:

  1. Recenzja jak dla mnie idealnie trafia w temat dubeltowego Priest. Osobiście, wolę Judas Priest, a na tej właśnie płycie wolę ten K.K. Priest np. z utworu tytułowego, czy z ,,Keeper of the Graves,, czyli zdecydowaną większość materiału niż oblicze bezpośrednio nawiązujące do oryginału, chociaż oczywiście K.K. Priest to ani kopia ani klon, to projekt pełnoprawnych członków. Jedno przesłuchanie, płyta bardzo dobra, czy przebije się u mnie do tegorocznej czołówki, trzeba by więcej przy niej posiedzieć.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ta muzyka zyskuje z każdym przesłuchaniem, połączenie drapieżności rodem z najmocniejszych kawałków Judas Priest i najlepszej, bo takiej greckiej epickości daje oszałamiające efekty, tak tak, to moim zdaniem jedna z najlepszych płyt tego roku !

    OdpowiedzUsuń