poniedziałek, 16 października 2023

RONNIE ATKINS - Trinity (2023)


  Pretty Maids milczy jeśli chodzi o nowy materiał i jakąś aktywność, to trzeba się cieszyć że Ronnie Atkins wciąż coś tam tworzy na własną rękę. Mamy Nordic Union, gościnne występy w Avantasia czy właśnie solowa kariera, gdzie doczekaliśmy się już 3 albumów. Niezłe tempo i troszkę szkoda, że kosztem jakości. "Trinity" to najnowszy krążek wokalisty Pretty Maids, który ukazał się 13 października nakładem Frontiers Records.

Mam słabość do głosu Ronniego. Wychowałem się na muzyce Prety Maids i wciąż jego barwa głosu potrafi mnie powalić na łopatki. Idealnie pasuje do muzyki z pogranicza heavy/power metalu co pokazał w Avantasia, melodyjny metal też jak najbardziej, a kto szuka bardziej hard rockowego oblicza to na pewno solowe albumy przypasują takiej osobie. Dwa pierwsze albumy jak dla mnie nijakie i bez pomysłu. Natomiast trzeci krążek to już uroczy i przemyślany hard rock z elementami AOR. Dalekie to od świetnego Nordic Union czy Pretty Maids, ale już jest z pewnością łatwiejsze w odbiorze i bardziej dopracowane. Przede wszystkim nowy album skrywa dobre rockowe melodie i chwytliwe refreny, które sprawdzą się nie tylko w podróży. Imponuje forma wokalna Ronniego, bo przecież walczył z rakiem. Wyrazy szacunku, bo wciąż brzmi drapieżnie jak za dawnych lat. Obok Ronniego mamy tutaj w składzie Chrisa Laneya i Marcusa Sunessona, którzy tworzy zgrany duet gitarowy. Stawiają na łatwe rozwiązania i możliwość dotarcia do szerszego grona słuchaczy.

Już otwieracz daje nadzieję, że czeka nas coś lepszego. Tytułowy "Trinity" to melodyjny utwór, który imponuje nie tylko hard rockowym pazurem, ale też przebojowością. Dobra rzecz. Melodyjny heavy metal wybrzmiewa w "Ode to a Madman" i choć niczego nadzwyczajnego nie ma to dobrze się tego słucha. Lekki i nieco radiowy "Paper tiger" też szybko wpada w ucho i tylko potwierdza że tym razem Ronnie przygotował ciekawszy materiał. 6 minutowy "Godless" to troszkę miks heavy metalu i hard rocka. Z pewnością jeden z ostrzejszych utworów na płycie. Sporo znajdziemy tutaj też nastrojowego rocka z nutką AOR, co potwierdza zamykający "what if".

Do ideału troszkę brakuje. Utwory są dobre, mamy rockowy feeling, ale brakuje mi troszkę większej dawki przebojowości, brakuje mocniejszego uderzenia.Czegoś co pozwoliło zapaść w pamięci na dłużej. Ronniego stać na więcej. "Trinity" to póki co najlepszy solowy album Ronniego. Oby następnym razem było lepiej.

Ocena: 6.5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz