Kiedy widzi się takie nazwiska jak Altzi, Strid czy Papathanasio to nie zastanawiam się czy sięgnąć po płytę. Po prostu to robię, czasami nawet w ciemno. Gathering of Kings to projekt muzyczny, który mocno wzoruje się na Phenomena, a dodatkowo nie kryje swoich inspiracji Yes, Ufo czy innymi tego typu kapelami. Za cel obrano melodyjny rock, hard rocka z nutką melodyjnego metalu. W tym roku przyszedł czas na ich debiutancki album zatytułowany "First Mission". Za produkcję odpowiada Thomas Plec Johansson znany z pracy z Dynatzy czy The night flight Orchestra. Z kolei materiał napisał Victor Olsson. Trzeba przyznać, że zapowiedzi, marketing i lista gości podziałały jak magnes i od razu wiedziałem, że chce posłuchać tego wydawnictwa. Piękna, bajkowa nieco futurystyczna okładka, to taki ukłon w stronę melodyjnego rocka z lat 80. Do tego sporo dobrego robi soczyste, takie nieco krystaliczne brzmienie, które podkreśla różne ozdobniki i wciągające partie klawiszowe. Płytę otwiera klimatyczne intro w postaci "The gathering", które wprowadza nas w świat Gathering of kings. Dalej mamy wciągający, melodyjny "Forever and a Day", który nawiązuje do lat 80. Nutka progresywności i chwytliwa melodia są tutaj mocnym atutem. Nie brakuje też komercyjności co potwierdza to "Love will stay alive". Znakomicie wypada też podniosły i nieco marszowy "Endless Paradise". Jeszcze lepiej wypada przebojowy "Saviour", który przenosi nas do lat 80. Prosty motyw i nutka nostalgii robi swoje. Płyta jest magiczna i taka dopieszczona, dlatego każdy utwór jest tutaj na wagę złota. "Lonely Road" to kolejny killer na płycie i żywy dowód na to, że hard rocka naszych czasów może być urokliwy. Całość zamyka zadziorny "Battle Cry", który pokazuje jak urozmaicony jest ten krążek. Debiut Gathering of kings to płyta dopieszczona, przebojowa i pełna ciekawych melodii. Dzieje się tutaj dużo i fani melodyjnego hard rocka nie mogą czuć się zawiedzeni. Perełka, którą trzeba znać !
Ocena: 9/10