sobota, 25 listopada 2017

SILEN KNIGHT - The masterplan (2017)

Nie to nie jest nowe dzieło australijskiej formacji Silent Knight. To reedycja ich debiutanckiego albumu "Masterplan" z 2013r. Choć najnowsze wydawnictwo zatytułowane "The masterplan" można tak potraktować. Zespół nagrał znany nam materiał jeszcze raz i to z aktualnym wokalistą. Pierwowzór to solidny heavy/power metal, jednak minusem był właśnie wokal Zorana. Jak radzi sobie Jesse Onur Oz? Bez wątpienia lepiej i to on nadaje starym kawałkom nowego życia i sam materiał nabiera więcej mocy i power metalowego charakteru. Same brzmienie jest też bardziej dopieszczone i podrasowane. Słychać, że to kapela power metalowa anie jakieś pseudo metalowe granie. Okładka też robi na mnie większe wrażenie. Od razu widać, że Silent Knight czerpie garściami z twórczości Blind Guardian czy Helloween. Tak też w rzeczywistości jest, a "The masterplan" to potwierdza.  Układ kompozycji pozostał bez zmian, ale jakość jest na wyższym poziomie. Na sam starcie jest klimatyczne w prowadzenie w postaci "Prelude - fear and tyranny". Robi sie klimatycznie, ale to dopiero początek. "The curse of the black rose" to melodyjny power metal rodem z płyt Gamma Ray czy wczesnego Helloween. Wtórne, przewidywalne, ale zapada w pamięci. W podobnym klimacie jest utrzymany przebojowy "Masterplan". Jest energia, pazur i dynamika, a przecież o to chodzi w tym graniu. Więcej epickości mamy w marszowym "Prophets of War" i słychać tutaj wpływy Manowar czy niemieckiego heavy metalu.  W podobnym klimacie zachowany jest stonowany "Pay your dues". Niby znane są te kompozycje, ale na tym albumie wypadają o wiele lepiej i potwierdza to melodyjny i zapadający w pamięci "Evil is thy name". Całość zamyka bardziej rozbudowany "Dare to dream". Warto było jednak zagrać na nowo te kawałki z nowym wokalistą, bo zyskały na mocy i przejrzystości. Nowe wydania debiutu jest bardziej dopracowane i nagrany przez doświadczonych muzyków. Udany zabieg.

Ocena: 7.5/10

1 komentarz: