niedziela, 27 maja 2018

PRAYING MANTIS - gravity (2018)

Zaczynali jako band, który specjalizował się w NWOBHM, a obecnie są jednym z najlepiej funkcjonujących formacji w sferze hard rocka. Tak można w skrócie opisać brytyjski band o nazwie Praying Mantis. Lata lecą a oni wciąż grają i mają się dobrze. Ich najnowsze albumy są bardzo dojrzałe i niezwykle przemyślane. Brzmią świeżo, a na dodatek przemycają sporo klasycznych patentów. Tak więc cały czas band stara się nie zapominać o swoich korzeniach i starają się gdzieś zawsze wpleść elementy NWOBHM. Najnowsze dzieło "Gravity" to tak naprawdę swoista kontynuacja tego co mieliśmy na poprzednim wydawnictwie zatytułowanym "Legacy". Z klasycznego składu został Tony i Chris Troy, jednak mimo tego udaje się tworzyć muzykę niezwykle przebojową, dojrzałą i bardzo przemyślaną. Nie ma tutaj miejsca na kicz, czy nie trafione pomysły i po raz kolejny ten band potwierdza. "Gravity" to dowód na to, że ta doświadczona kapela przeżywa swoją drugą młodość. O elementach NWOBHM bez wątpienia świadczy ostry, zadziorny otwieracz "Keep it Alive", który posłużył do promowania tego krążka. Bije z tego kawałka bardzo pozytywna energia i czuć moc. Początek może nas nieco zwieść, że szykuje się nam energiczny album, no nie do końca tak jest. Na płycie jest więcej hard rocka, czy Aor, a mniej przysłowiowego heavy metalu. Już kolejny utwór zatytułowany "Mantis Anthem" o tym świadczy. W takim repertuarze band wypada znakomicie i można poczuć tą samą magię co przy płytach Magnum. Lekki i przyjemny "Time can Heal" też jest bardzo nastrojowy i bardzo romantyczny. Na płycie roi się od hitów i "39 years" to idealny przykład tego zjawiska. Prosty i bardzo treściwy kawałek, który zaskakuje nieco mocniejszym riffem. W każdym utworze mamy bardzo pomysłowe i chwytliwe melodie, które zostają z słuchaczem nieco dłużej. Jedną z taką najlepszych melodii na płycie posiada tytułowy "Gravity", który imponuje nieco progresywnym charakterem. Bardzo piękna kompozycja o nieco balladowym zacięciu. Refren jest niezwykle zapadający w pamięci. Nie mogło zabraknąć prawdziwej rockowej ballady i "The last summer" jest świetny w tej roli. Jedna z piękniejszych ballad tego roku. Dużo tutaj prawdziwego nastrojowego i przebojowego rocka w stylu "Shadow love" co sprzyja budowaniu dobrego nastroju na płycie. Całość zamyka marszowy i pomysłowy "Final Destination", który również ukazuje progresywne oblicze kapeli. Nowe oblicze Praying Mantis imponuje i zaskakuje. Jednak po kilkunastu latach działalności można doznać drugiej młodości i wziąć można tworzyć świeże kawałki. Muzyka zawarta na "Gravity" to ukłon w stronę brytyjskiego hard rocka i przypominają się stare albumy Demon czy Magnum. Płyta poukładana i pełna pięknej muzyki, który potrafi poruszyć serce potencjalnego słuchacza, który wychował się na tradycyjnym hard rocku. Gorąco polecam, bo płyta może śmiało powalczyć o tytuł płyty roku 2018.

Ocena: 9/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz