wtorek, 30 października 2018

BLACKSLASH - Lighting strikes again(2018)


Moją słabością jest niemiecka scena metalowa. Kocham to ich pracowitość, dbałość o szczegóły, pomysłowość i granie na wysokim poziomie. Od 11 lat na tej scenie działa młody i głodny sukcesu band o nazwie Blackslash.  Grają prosty heavy metal z domieszką NWOBHM i speed metalu. Stawiają na proste, sprawdzone patenty, które przyniosły sukces Iron Maiden, czy Judas Priest w latach 80. Blackslash mocno inspiruje się przede wszystkim Iron maiden i to słychać w ich muzyce, ale też widać po okładkach tej formacji, w których mamy stwora podobnego do Eddgiego. Mają na swoim koncie 3 albumy i najnowsze dzieło "Lighting Strikes Again" to swoista kontynuacja "Sinister lighting". Można się pokusić o stwierdzenie, że band zrobił kolejny krok na przód i rozwinął swoje pomysły. Z tej płyty bije doświadczenie, zadziorność, pomysłowość, a przede wszystkim przebojowość.Niemcy znów pokazują, że nie trzeba kombinować, a można wykorzystać to co znamy, odświeżyć i podać na nowo. "Lighting Strikes Again" z okładki frontowej przypomina "Somewhere in Time" Iron Maiden i muzycznie też mamy Iron Maiden z lat 80.  Sama zawartość jest imponująca i sam otwieracz "Lighting strikes again" to prawdziwa speed metalowa petarda. Christian i Daniel to zgrany duet gitarowe i panowie zaskakują na każdym kroku. Chwytliwe melodie i proste motywy to ich znak rozpoznawczy.  Jeszcze lepiej wypada rytmiczny "Night city street lights", w którym  band  wybiera się w rejony hard rocka. Dużo pozytywnej energii bije z rozpędzonego "Skyline rider", który  opiera sie na mocnym riffu i wysokich partii Clamensa. Jego głos idealnie pasuje do tej kapeli i stanowi podstawę tej formacji. Jest do wokalista pełny i doświadczony, który nadaje całości mocy, pazura.  Petarda goni petardę i kolejną z nich jest "Eyes of Stranger".  Klimatyczny i przesiąknięty latami 80 "Steel Held high", czy "Shine on" to przykłady jak z łatwością band tworzy hity. Najdłuższy na płycie jest "Unknown hereos", który imponuje epickim charakterem i rozbudowaną formą. Warto też wspomnieć o energicznym "Right to the top", który podsumowuje cały album. Jednym słowem płyta skierowana do maniaków lat 80 i do fanów żelaznej dziewicy. Blackslash nie gra nic nowego, sięgają po sprawdzone patenty i dają od siebie sporo pomysłowości. Płyta godna polecenia i śmiało można ją umieścić wśród najlepszych płyt roku 2018.

Ocena:9/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz