poniedziałek, 15 października 2018

HEIR APPARENT - The view from the below (2018)

Gdyby mi ktoś kilka lat temu powiedział, że do aktywnego działania powróci jeden z najbardziej niedoceniony metalowych zespołów lat 80 o nazwie Heir Apparent to bym go wyśmiał. Jednak to marzenia wielu fanów tej utalentowanej kapeli stają się rzeczywistością. Po 29 latach od czasu wydania kultowego "One small voice" band powraca z 3 wydawnictwem. Takie powroty po latach mogą być niebezpiecznie, bowiem dość łatwo można zniszczyć swój kultowy status i zniesmaczyć fanów nowym dziełem. Heir apparent powraca w niemal starym składzie. Zmianą jest klawiszowiec i wokalista Will Shaw. Ten ostatni znany jest z Anthem i chyba bardziej z swoich coverów, które udostępniał na youtube. Talent to on ma i wyjątkową charyzmę, ale czy to wystarczy by udźwignąć tak duży ciężar?

"The view from the below" to album nieco inny niż poprzednie. Nie jest to heavy/power metal z jedynki, ani też progresywny power metal z dwójki. Jednak na pewno bliżej do "One small voice". Band rozwinął to progresywną stronę i w tym kierunku się udali. Power metal został ograniczony do minimum. Na pewno czuć tą magię i dbałość o szczegóły. Został wysoki poziom artystyczny zawartej muzyki. Jest to dalej zespół, który potrafi stworzyć magiczną atmosferę i zaskoczyć słuchacza daną melodią czy motywem. Ciężko na pewno porównywać ten album z poprzednimi, bo to już nieco inne czasy i już nieco inna muzyka. Jednak ta płyta ma w sobie to coś, co ją wyróżnia na tle innych i oczarowuje. Niby nie ma w sobie agresji, dynamiki, a zapada w pamięci. Piękna, klimatyczna okładka i dobrze wyważone brzmienie jeszcze bardziej podkreślają klasę tej płyty.

Płyta to 45 minut intrygującej muzyki zawartej w 8 utworach. Otwieracz "Man in the sky" potrafi porwać nutką zadziorności i marszowym tempem. Jest w tym mieszanka progresji i heavy metalu lat 80. Will Shaw to właściwy człowiek na właściwym miejscu. Dużo progresji, urozmaicenia i takiej zabawy elementami mamy w klimatycznym "The Door". To bez wątpienia jeden z moich faworytów. "Here we aren't" to kompozycja bardziej spokojna, wręcz balladowa. To pokazuje jak ten album jest pełen emocji i progresywnych elementów. Mało tutaj heavy/power metalu, co może nie których zrazić. Krótki i konkretny "Savior" to taki ukłon w stronę pierwszych płyt i brakuje mi większej ilości tego typu kawałków. Jest kop, pazur i dynamika. Dużo dzieje się też w klimatycznym "Further and farther". Całość zamyka żywszy "Insomnia", który również uwydatnia progresywny aspekt tej płyty.

Nie łatwo ocenić ten album z perspektywy przeszłości kapeli. Mają na swoim koncie 2 kultowe już albumu, do tego dochodzi aspekt że płyta jest jeszcze bardziej progresywna. Jednak mimo tego warto ją docenić. Jest tutaj dużo wartościowej muzyki, dużo wyszukanych melodii i pokręconych motywów. Nie ma łatwych melodii i trzeba czasu by przetrawić pewne kompozycje, jednak warto. Płyta ambitna i godna uwagi. Jedna  z takich bardziej wyróżniających płyt tego roku.

Ocena: 8.5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz