czwartek, 27 grudnia 2018

FROZEN LAND - Frozen Land (2018)

Rok 2018 to rok udany dla melodyjnego heavy/Power metalu. Były płyty idealne, zaskakujące, a czasami pojawiały się płyty, które przyprawiały o dreszcze. Nie obeszło się też bez płyt, która z miejsca stały się klasykami i żywymi przykładami, że jednak w danym gatunku można jeszcze stworzyć perełkę. Kto z nas nie chciałby usłyszeć albumu, który może konkurować z największymi osiągnięciami Sonata Arctica, Stratovarius, czy Helloween. Taką płytą okazał się debiut fińskiego bandu o nazwie Frozen Land. Kapela działa od 2017r i  w składzie mają choćby perkusistę z znanego astralion. Gwiazdą tej kapeli jest bez wątpienia wokalista Tony Meloni, który czerpie inspiracje z Timo Kotipelto czy Micheal Kiske. Znakomicie odnajduje się w wysokich rejestrach, gdzie po prostu wymiata. Okładka zdradza, że mamy do czynienia z power metalem, ale nie zdradza że to płyta perfekcyjna. Samo brzmienie wzorowane na wczesnych płytach Sonata Arctica, czy Stratovarius. Jest gdzieś wyczuwalny ten chłód i ta słodkość z Helloween z lat 80. Całość prezentuje się perfekcyjnie. Płytę otwiera melodyjny "Losers Game", który brzmi jak mieszanka Helloween, Sonata Arctica i Timeless Miracle. Jest moc, jest ciekawy riff i duża przebojowość. Prawdziwa magia wybrzmiewa z tego utworu, a to dopiero początek. Jeszcze lepszy jest chwytliwy "Delusions of Grandeur", który zabiera nas do najlepszych płyt Statovarius. Sam główny motyw brzmi jakby stworzył go Timo Tolkki. Jednym słowem rasowy przebój. "The Fall" nieco bardziej stonowany, ale w niczym nie ustępuje w przebojowości poprzednim utworom. Imponuje ta lekkość, ta chwytliwość i prostota. Jak to nie wiele trzeba, że stworzyć imponujące dzieło w kategorii power metalu. Jeszcze inny jest "Underworld", który czerpie garściami z twórczości Bloodbound, czy sabaton. Epickość jest tu wszechobecna. Gitarzysta Toumas i klawiszowiec Lauri tworzą zgrany i imponujący duet, który wzajemnie się uzupełnia. Specjaliści od energii i znakomitych melodii.  Rozpędzony "The rising" to świetny przykład tego. Echa Running Wild pojawiają się w folkowym "Unsong Hereos". Dużo tutaj power metalowych petard, a kolejną z nich jest rozpędzony "Mask of the youth". Frozen land nawet nie zawiódł w balladzie, gdzie "I would" ma prze uroczy klimat. Całość zamyka udany cover E-type w postaci "Angels Crying". 45 minut zleciało bardzo szybko i w tym czasie zwiedziliśmy rejony największych tuz power metalu. Frozen land nie odkrywa niczego nowego, ale jest to wszystko znakomicie podane i fani Helloween czy Sonata Arctica na pewno nie pogardzą taką młodszą wersją swoich idoli. Panowie pokazali, że można jeszcze w tym gatunku nagrać płytę perfekcyjną i oparta na oklepanych patentach. Jestem w szoku i czekam na dalsze losy tej formacji. Jedna z najlepszych płyt roku 2018.

Ocena: 10/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz