wtorek, 18 lipca 2023
TAILGUNNER - Guns for hire (2023)
Kilka dni temu odbyła się trasa koncertowa Kk's Priest. Trasę tą wsparł Paul Di Anno, a także młoda i uzdolniona brytyjska formacja o nazwie Tailgunner. Zespołowi na pewno to wydarzenie przysporzy nowych fanów. Tailgunner działa od 2018r i faktycznie czerpie garściami z dokonań Judas Priest, Iron maiden czy Saxon, a nawet enforcer. "Guns for hire" ukaże się 14 lipca tego roku nakładem wytwórni Fireflash Records.
Muzyka to ukłon w stronę lat 80, heavy metalu i nwobhm. Nic dziwnego, że album zdobi okładka, która wygląda jakby powstała w tamtym okresie. Podoba mi się miks terminatora z powrotem żywych trupów. Czuć ten kicz lat 80. Okładka ma swój klimat i zachęca do zapoznania się z płytą. Na dzień dobry wita nas proste, naturalne brzmienie, które również ma podkreślić klimat i feeling tego wydawnictwa. Kapelę tworzy 4 muzyków, z czego dwóch to już bardziej doświadczone osoby. Jest przecież perkusista Sammy Starwood i Craig Cairns, którego głos niszczy w Induction. Tutaj akurat Craig pokazuje się jako rasowy heavy metalowy wokalista i jego wokal o dziwo idealnie współgra z zawartością. Sama muzyka przyswajalna, momentami banalna i nieco może obdarta z pomysłowości czy świeżości. Tak jest w przypadku nieco zachowawczego "Shadows of war". Niby jest dobrze rozegrane, ale nie ma w tym życia czy elementu zaskoczenia. Band zupełnie inaczej brzmi w tytułowym "Guns for hire", gdzie jest pasja, energia i pokaz umiejętności. Niby nic odkrywczego , a dostarcza sporo frajdy. Pierwszy przebój na płycie można odhaczyć. Współpraca gitarzystów zaczyna się rozkręcać. Duet Zach/Patrick stawia na dynamikę, melodyjność i łatwy odbiór wygrywanych dźwięków. Mocny riff dostajemy w "White Death" i wkraczamy w rejony heavy/speed metalu spod znaku enforcer. Kolejny mocny punkt na płycie. Lekki i miły w odsłuchu jest "Revolution Scream" i w sumie to takie granie jakiego pełno. Kolejny killer na płycie to bez wątpienia dynamiczny "New Horizons" i troszkę poczułem się jakbym słuchał Induction. Nie przekonuje mnie oklepany "Cashdrive", który nic ciekawego nie wnosi. Ot co średni kawałek w klimatach lat 80. Do grona ciekawych kawałków warto dodać 9 minutowy "Rebirth", który mocno nawiązuje do twórczości iron maiden. Idealne zwieńczenie tej płyty.
Tailgunner wysyła wyraźny sygnał, że chce zagrzać stałe miejsce na brytyjskiej scenie metalowej. Mają dobry skład, uzdolnionych muzyków, mają pomysły i pomysł na siebie. To może ich zaprowadzić daleko. Debiut robi wrażenie i na pewno zasługuje na uwagę. Nie zbieram może szczęki z podłogi, ale jest to płyta, do której będę wracał w przyszłości.
Ocena: 8.5/10
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Nieczęsto zdarza się, że znam zawartość recenzowanej płyty, tym razem tak właśnie jest, i zgadzam się z tym opisem. Jest potencjał, jest równe granie, ale zabrakło jeszcze pomysłów, przebojowości i tego dotknięcia nieba, które to pozwala zachwycić się i długo w zachwycie trwać, a ,,Shadows of War,, akurat mi się bardzo podoba, lubię taki klimat i taki trochę rozmarzony wokal.
OdpowiedzUsuń