piątek, 23 lutego 2018

AXEL RUDI PELL - Knights call (2018)

Czy można od przeszło trzech dekad grać swoje i nie ulegać trendom? Czy można nagrać 17 albumów i utrzymać przy tym swój styl, a co najważniejsze poziom artystyczny? Niemiecki wioślarz Axel Rudi Pell jest żywym dowodem na to, że jest to możliwe. 57 letni muzyk zaczynał w szeregach Steeler, a od roku 1989 sukcesywnie realizuje swoją solową karierę. Skład się zmieniał, ale od kiedy w kapeli jest wokalista Johnny Gioeli to band błyszczy i to pod każdym względem. Od 2013 w składzie jest perkusista Bobby Rondinelli znany z Rainbow to styl Axela jeszcze bardziej się ustabilizował. Axel przyzwyczaił nas już do swojego stylu i nigdy nie zdecydował się na zmiany czy eksperymenty, stawia na klasyczny melodyjny heavy metal z domieszką hard rocka. Cały czas axel inspiruje się Rainbow, Led zepellin czy Black Sabbath. Na 17 albumie zatytułowanym "Knights call" mamy to wszystko co na ostatnich płytach i pod względem stylu czy przebojowości przypomina nieco "Black Moon Pyramid" czy "The crest". Takie stanowisko oznacza jedno, a mianowicie to że jest to najlepszy album od czasów "Circle of the oath". Zresztą już sama okładka frontowa przywołuje na myśl właśnie wspomniany "The Crest". Niby nic nowego nie ma w "Knights Call" to jednak ta muzyka wciąż cieszy i dostarcza sporo frajdy.

Jeśli chodzi o płyty Axela Rudi Pela to zawsze mamy ten sam schemat. Na starcie pojawia się klimatyczne intro, gdzie jest budowane napięcie. Instrumentalny "The medival overture" brzmi znajomo i nie ma tutaj nic nowego. Czy ktoś oczekiwał czegoś innego? Wątpię.  Jeżeli chodzi o drugie kompozycje to Axel zawsze stawia na petardy. Tak o to wkracza "The wild and the young", który imponuje szybkim riffem i energicznym tempem. Utwór brzmi podobnie do "Too late" i to jest dobra cecha. Plusem tego albumu jest duża ilość partii klawiszowych rodem z płyt Rainbow, czy Deep Purple. Dobrze to uwydatnia "Wildest Dreams", który ma nieco hard rockowy feeling, ale też i sporo mocy  w partiach gitarowych. Utwór przypomina mi nieco erę "Black Moon Pyramid", a to dobry znak. Axel potrafi stworzyć prawdziwe hymny rockowe jak  "Rock the Nation"  na albumie "Mystica" i na nowym albumie znów mamy tego typu kawałek. "Long Live Rock" to prosty i chwytliwy kawałek, który nieco momentami nasuwa twórczość Scorpions. Jednak nie ma się co oszukiwać,  bowiem to klasyczny axel Rudi Pell. Zadziorność, hard rockowy feeling i klimat lat 80. W takiej stylizacji Johny też świetnie wypada, w końcu spełnia się też w hard rockowym bandzie o nazwie Hardline.Marszowe tempo i zadziorny riff w "The crusaders of Doom" nasuwają na myśl "Dreaming Dead" czy Black Sabbath za czasów Tony Martina.  Utwór trwa ponad 8 minut i wcale nie nudzi, wręcz przeciwnie. Co może się tutaj podobać to mroczny klimat i takie ponure tempo. Znów Johnny nadaje utworowi odpowiedniego charakteru i pazura. W środkowej części utwór zostaje przyozdobiony klimatycznymi solówkami.  Klawiszowiec Ferdy ma sporo roboty na nowym albumie i kolejnym jego popisem na krążku jest "Truth and Lies", który jest hołdem dla Rainbow. Bardzo melodyjny kawałek o hard rockowym feelingu. Jeden z największych hitów na płycie. Axel również słynie z pięknych, wzruszających ballad i znakomicie potwierdza to podniosły "Beyond The Light". Kolejnym mocniejszym utworem na płycie jest "Slaves on the run", który stylistycznie nawiązuje do drugiego kawałka z tej płyty. Do grona tych zadziorniejszych utworów śmiało można też zaliczyć energiczny "Follow the sun". Niezwykle dynamiczny i żywiołowy kawałek, który ukazuje to co najlepsze w stylu Axela. Na sam koniec jak zwykle Axel zostawia to co najlepsze. Tym razem gitarzysta zabiera nas w znane nam rejony z "Black Moon Pyramid".  Na warsztat wzięto "Kashmir" Led Zeppelin i kultowy "Stargazer" Rainbow i w efekcie wyszedł klimatyczny "Tower of Babylon". Główny riff, który nasuwa arabskie klimaty jest tutaj naprawdę urokliwy i rzuca na kolana. Axel tutaj wspina się na wyżyny swoich umiejętności, a Johnny swoim stylem momentami przypomina samego Ronniego Jamesa Dio. Sama końcówka utworu to wypisz, wymaluj "Stargazer", a to mnie bardzo cieszy.

Werdykt może być jeden. Płyta jest dopracowana i pełna przebojów. Jak przystało na Axela jest klimatycznie i bardzo zróżnicowanie. Mamy balladę, mamy kolosy i petardy. Axel nagrał znakomity album, który bije "Game of Sins" czy "Into the Storm", które nie są złymi albumami. Stylistycznie "Knights Call" nasuwa takie albumy jak "Black Moon Pyramid" czy "The crest". Jeden z kandydatów do płyty roku? Jakże inaczej.

Ocena: 10/10

1 komentarz:

  1. Świetny tekst!
    Zapraszamy do nas :)
    https://www.instagram.com/orkiestra_solvay/

    OdpowiedzUsuń