Nie to nie jest płyta heavy metalowa z lat 80. To pozycja, która ukazała się 7 czerwca tego roku. To już drugi album niemieckiej formacji Vulture, która działa od 2015r. To młoda i ambitna kapela, która gra prosty, szybki i agresywny speed metal. Jak widać po okładce band żyje latami 80 i to odtwarzanie klimatu tamtych lat wychodzi im znakomicie. Pokazali to już na debiucie. Najnowsze dzieło zatytułowane "Ghastly waves & battered graves" to swoista tego co mieliśmy na "The guillotine".
Band wie jak przywrócić klimat lat 80. Wystarczy postawić na klimatyczną, pełną grozy okładkę i nieco przybrudzone brzmienie, które podkreśli pełne agresji partie gitarowe. Band nie bierze jeńców i stawia na killery. Nie ma miejsce na nudne melodie czy stonowane granie, tutaj jest nacisk na szybkość i agresję. Co ciekawe band nie zapomniał o przebojowości. Atutem kapeli pozostaje wciąż piszczący L. Steeler. Te wysokie rejestry to jego znak rozpoznawczy. Outlaw i Genozider to duet, który się rozumie i wie jak zadowolić słuchacza. Panowie stawiają na proste i pomysłowe motywy, a najlepsze w tym jest przebojowość i agresywność. No robi to wrażenie.
Ta płyta jest może i krótka, ale bardzo wartościowa. Zaczyna się od killera w postaci "Fed to Sharks" i to jest jazda bez trzymanki. Stary,r asowy speed metal w najlepszym wydaniu. Słychać echa exciter, Razor czy Agent Steel. Klimat grozy pojawia się w ponurym "The garotte" i to pokazuje jak band potrafi urozmaicić swój materiał. Nie ma tutaj miejsca na nudę. Z kolei "B.T.B" to utwór naładowany dużą dawką melodyjności i energii. Jest moc. Więcej heavy metalu i zadziorności dostajemy w marszowym "Ghastly waves & baterred graves". Band znakomicie odtwarza tutaj lata 80 i to jest czysta magia. "Dewers hollow" to ukłon w stronę teutońskiego heavy metalu i w takim graniu band też znakomicie sobie radzi. Speed metalowa jazda czeka nas w rozpędzonym "Tyrantula", natomiast "Stainless Gare" to bardziej rozbudowany kawałek. Oba utwory to prawdziwe perełki i warto zagłębić się w ich konstrukcję. Płytę podsumowuje energiczny i złowieszczy "Killer on the loose".
Vulture umacnia swoją pozycję na speed metalowym rynku i to już drugi ich album, który trzyma taki wysoki poziom. Wysoki poziom zawartej muzyki, ale tak już mają te niemieckie zespoły. Polecam!
Ocena: 9/10
Jezusie kochany co tu się odwala już od pierwszego kawałka:D Tempo kosmiczne, genialne gitarowe łojenie
OdpowiedzUsuń