niedziela, 7 marca 2021

DRAGON - Arcydzieło zagłady (2021)

Polska scena heavy metalowa na nowo się odradza i powracają wielkie zespoły, które w latach 80 i 90 stanowiły podstawę naszego metalu. Skoro wrócił Destroyers, skoro Wolf Spider wrócił, to nic dziwnego że wrócił inny wielki zespół, a mianowicie Katowicki Dragon. W tym roku ukazał się długo oczekiwany "Arcydzieło zagłady". Tak w dalszym ciągu jest to mieszanka thrash metalu i death metalu. Zespół nie robi tutaj sentymentalnej podróży do lat 80 i stawia na współczesny wydźwięk. Jest to ważna premiera dla Dragon, jak i naszej sceny metalowej.

By poznać genezę tej płyty i poznać jak do tego wszystkiego doszło, to trzeba cofnąć się w czasie, aż do roku 2016. Wtedy właśnie na nowo odrodził się Dragon, który początkowo miał zagrać krótki set na "Metalmanii 30 lat później". Z tego koncertu nic nie wyszło, a zespół w międzyczasie opuścił basista Grzegorz "Demon" Mroczek. Do zespołu zaproszono Krzysztofa "Fazi" Oseta, który przecież grywał w Kat, więc stylistyka bardzo podobna.  Dragon rozpoczął  koncertowanie w na przełomie 2016 i 2017r, co w końcu przedłożyło się na to, że panowie chcieli czegoś więcej. Postanowili rozpocząć pracę nad nowym materiałem. Potem kapelę opuścił kolejny ważny członek zespołu, czyli Krystian "Bomba" Bytom, a jego miejsce zajął Ireneusz Loth, z Kat. Jednak w czasie dalszych praca nad płytą doszło do rozbieżności co do stylu Dragon i tak w 2020r jego miejsce zajął Mikołaj Tyczko. Były trudności, różnego rodzaju zawirowania i w dodatku cały ten Covid, ale w końcu album ukazał światło dzienne 19 lutego nakładem Matal Mind Productions.

Styl jakoś zbytnio nie uległ zmianie, bo dalej jest to brutalny thrash metal z domieszką death metalu i wszystko opiera się na mocnym i mrocznym głosie Adrianie Frelicha, bez którego nie byłoby Dragona. Sekcja rytmiczna daje czadu i cały album jest mega dynamiczny pod tym względem. No i jest jeszcze niezniszczalny gitarzysta Jacek Gronowski, który zaskakuje technicznymi zagrywkami. Jest z jednej stronie klasycznie, a z drugiej nowocześnie. Band zadbał o to, żeby było nie tylko brutalnie, ale z klimatem i ciekawymi melodiami. "Arcydzieło zagłady" to nie metalowa papka, z której nic nie wynika.  Stylistycznie przypominają mi się czasy "Fallen Angel" czy "Scream of Death". Brzmienie autorstwa Tomasza Zalewskiego jest ostre niczym brzytwa i muszę przyznać, że idealnie pasuje do całości. Nie przekonuje mnie okładka, która wygląda jak okładka gry komputerowej. Mało w tym klimatu starych płyt Dragon,

Płyta zawiera 8 kompozycji dających 46 minut muzyki. Pierwsze dźwięki otwierającego "Przemoc" nie wiem czemu przypomina mi "Jugulator" Judas Priest. Słychać ryk gitary Jacka, słychać mrok, ale po chwili dostajemy niezłą dawkę melodyjności. Niezwykle przebojowy kawałek, no i ten główny riff. Tak dostajemy na dzień dobry rasowy killer, który szokuje swoją techniką i aranżacjami. Tak to jest na pewno Dragon i to w znakomitej formie. Drugi na płycie to stonowane i nieco bardziej techniczny "R.T,H" z nutką progresywnego metalu. Mamy tu połamane i bardziej złożone melodie. To tylko pokazuje jak band urozmaicił swój nowy krążek. Płytę promował dynamiczny i niezwykle agresywny "Nie zginaj Kolan" i to się nazywa rasowy thrash-death metal na wysokim poziomie. Czysta perfekcja! Ciekawie zaczyna się "Czas Umiera", bowiem od pierwszych sekund utwór zaskakuje balladowym klimatem. Nastrojowa kompozycja o wyraźnych cechach klasycznego heavy metalu. Marszowe tempo przyprawia o dreszcze i budzi niepokój. Jednym z dłuższych utworów na płycie jest tytułowy "Arcydzieło zagłady", który również zaczyna się klimatycznie i niezwykle mrocznie. Jednak to kolejna petarda na płycie, choć tutaj dominuje thrash metal, który przypomina twórczość Sodom czy Kreator. Brzmi to znakomicie i Dragon pokazuje po raz kolejny że ten ich powrót to nie był jakiś tam skok na kasę i panowie naprawdę mają coś do powodzenia w kategorii thrash/death metalu. "Skaza" troszkę mniej porywa, ale to pewnie przez to że jest ponury i utrzymany w średnim tempie. Cała warstwa gitarowa jest po prostu urocza. Najdłuższy na płycie jest "Kłamca" i tutaj znów band pokazuje pazur i stawia na death metalową brutalność. Aranżacje i wykonanie budzą respekt i podziw, że band tak brzmi. Brawo Panowie. Ostatni utwór na tej płycie to dawka melodyjnego thrash metalu w postaci "Klatka przeznaczenia". Mocny cios na sam koniec!

Długo czekaliśmy na coś nowego od naszego Dragon, ale ten czas został nam wynagrodzony. Dostajemy tak naprawdę klasyczny Dragon gdzie dochodzi do skrzyżowania thrash metalu i technicznego death metalu, tylko że wszystko jest podane w nowocześniej oprawie. Tak album "Arcydzieło Zagłady" prezentuje nam Dragon naszych czasów. Dobrze, że panowie wrócili i przezwyciężyli wszystkie przeciwności.

Ocena: 9/10
 

2 komentarze:

  1. Muzycznie ok, ale wokal dla mnie tragedia... jednostajne, bezpłciowe darcie mordy daję rady wytrzymać max z 10 minut :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też bym widział inny wokal no ale to takiej nawalanki death metalowej pasuje

      Usuń