Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Aerodyne. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Aerodyne. Pokaż wszystkie posty
piątek, 29 kwietnia 2022
AERODYNE - Last days of Sodom (2022)
W kategorii hard rocka szwedzki Aerodyne nie wiele zdziałał. Prezentował klasę średnią i coś trzeba było z tym zrobić. Band postanowił pójść w kierunku melodyjnego power metalu. Oczywiście jakieś echa hard rocka można uchwycić, ale jest tego nie wielka ilość. "Last days of sodom" to album numer 3 i został wydany przez Rock of Angel Records. Wiem jedno na pewno. To ich najlepszy album.
Płyta na pewno jest melodyjna, przemyślana i poukładana. Swoje umiejętności rozwinął wokalista Marcus Heinonen, który obecnie brzmi bardziej zadziornie i wkłada w to sporo serca. Z kolei Daniel i Johan dbają o melodyjne zaplecze albumu i ciekawą warstwą instrumentalną. Nie wszystko wyszło idealnie, ale jest naprawdę dobrze i nie brakuje interesujących kompozycji. Spory plus za "Angaband", który przypomina nieco Edguy, czy Revolution Renaissance. Słychać od razu, że to soczysty power metal. Dobrze wpada w ucho przebojowy "Razors Edge" i to świetny dowód na to, że band grać potrafi i to na całkiem przyzwoitym poziomie. Znajomo brzmi "dust to Dust" i ten riff już gdzieś wcześniej był zagrany, ale czy to coś złego? Band trzyma się sprawdzonych patentów i tego im nikt nie zakaże. Dużo energii jest w rozpędzonym "Whirlwind of Fire". Hard rock jest na pewno w "Endgame" ale jest to zagrane z pomysłem i słychać że band w końcu znalazł złoty środek na swój styl. Potrafią też zagrać z pazurem i z pasją jak w tytułowym "Last days of sodom". Podobne emocje wywołuje energiczny "100 days of death". Całość wieńczy rozbudowany "children of the sun", który ukazuje nieco bardziej progresywne oblicze zespołu i z pewnością bardziej heavy metalowe. No jest dobrze i przez te 8 minut nie nudzi się.
Wiecie co? Aerodyne nagrał naprawdę udany album i jak na ich możliwości to wręcz bardzo dobry. Mają potencjał, ale jeszcze nie został w pełni wykorzystany. Troszkę podrasować perkusję, brzmienie i nieco dać ostrzejsze riffy i już będzie się więcej dziać. Póki co jest dobrze i płyta zasługuje na uwagę, a band na brawa że w porę obrał właściwy kierunek. Tak trzymać !
Ocena 7/10
czwartek, 17 października 2019
AERODYNE - Damnation (2019)
"Damnation" to już drugi album młodej szwedzkiej formacji Aerodyne. Działają od 2016r i w takim krótkim czasie pokazali, że są zespołem wartym grzechu. W swojej muzyce potrafią przemycić patenty Ac/Dc, Motorhead, Def Leppard czy Judas Priest. Może nie wyróżniają się oryginalnością, czy pomysłowością, jednak przemawia za nimi umiejętność tworzenia wysokiej klasy hitów. Taki właśnie jest "Damnation". Kopalnia hitów, które zadowolą nawet najbardziej wybrednych fanów heavy metalu i hard rocka.
Mroczna i klimatyczna okładka potrafi troszkę zmylić. Nie ma tutaj muzyki w stylu Kinga Diamonda, ale okłada ma swój urok. Band zadbał o mocne i dynamiczne brzmienie, tak więc instrumenty brzmią zadziornie.
Band napędzają bez wątpienia gitarzyści. To właśnie Johan i Daniel są tutaj gwiazdami. Dają czadu i dobrze się przy tym bawią. Znajdziemy tutaj dużą dawkę chwytliwych melodii i zadziornych riffów. To wszystko współgra ze sobą i jest to taka mieszanka młodzieżowego szaleństwa i klasycznych patentów. Jest też wokalista Marcus Heinonen, który cechuje niezła charyzma i technika. Znakomicie odnajduje się w takim graniu i ma w sobie coś takiego magicznego.
Co zostaniemy na płycie? Pozytywną energią i plejadę killerów. Pierwszy atak mamy ze strony "Out For Blood", który ma nieco charakter wczesnego Dio czy Judas Priest. Nutka speed metalu pojawia się w rozpędzonym "Kick it down" i tutaj można doszukać się wpływów Motorhead. Uroczy jest marszowy i hard rockowy "March Davai". Kolejny hit odnotowano. Znakomicie wypada też szybszy "Murder in the rey", który imponuje energią i zadziornym riffem. Dalej mamy bardziej hard rockowy "Damnation", czy speed metalowy "Kill or be killed". Całość zamyka rozbudowany i zakręcony "Love, eternal".
Niezła dawka hard rocka i heavy metalu. Hit goni hit i nie ma tutaj czasu na nudę. Aerodyne prezentuje wysoki poziom i drzemie w nich ogromny potencjał. To trzeba znać! Znakomite wydawnictwo.
Ocena: 8.5/10
Mroczna i klimatyczna okładka potrafi troszkę zmylić. Nie ma tutaj muzyki w stylu Kinga Diamonda, ale okłada ma swój urok. Band zadbał o mocne i dynamiczne brzmienie, tak więc instrumenty brzmią zadziornie.
Band napędzają bez wątpienia gitarzyści. To właśnie Johan i Daniel są tutaj gwiazdami. Dają czadu i dobrze się przy tym bawią. Znajdziemy tutaj dużą dawkę chwytliwych melodii i zadziornych riffów. To wszystko współgra ze sobą i jest to taka mieszanka młodzieżowego szaleństwa i klasycznych patentów. Jest też wokalista Marcus Heinonen, który cechuje niezła charyzma i technika. Znakomicie odnajduje się w takim graniu i ma w sobie coś takiego magicznego.
Co zostaniemy na płycie? Pozytywną energią i plejadę killerów. Pierwszy atak mamy ze strony "Out For Blood", który ma nieco charakter wczesnego Dio czy Judas Priest. Nutka speed metalu pojawia się w rozpędzonym "Kick it down" i tutaj można doszukać się wpływów Motorhead. Uroczy jest marszowy i hard rockowy "March Davai". Kolejny hit odnotowano. Znakomicie wypada też szybszy "Murder in the rey", który imponuje energią i zadziornym riffem. Dalej mamy bardziej hard rockowy "Damnation", czy speed metalowy "Kill or be killed". Całość zamyka rozbudowany i zakręcony "Love, eternal".
Niezła dawka hard rocka i heavy metalu. Hit goni hit i nie ma tutaj czasu na nudę. Aerodyne prezentuje wysoki poziom i drzemie w nich ogromny potencjał. To trzeba znać! Znakomite wydawnictwo.
Ocena: 8.5/10
Subskrybuj:
Posty (Atom)